Zamknij

Brodnica. Początkowo zarabiali wszyscy, a potem była afera

16:22, 30.10.2012 Aktualizacja: 19:34, 25.03.2023
Skomentuj Jeden ze sklepów współpracowników naszych bohaterów Jeden ze sklepów współpracowników naszych bohaterów

Komornik w asyście policjantów wkroczył do siedziby brodnickiej spółki. Wkrótce przed wjazdem do posesji zgromadził się tłum. Niektórzy dzierżyli w rękach tęgie kije...

Gdy w styczniu 1920 roku do Brodnicy wkroczyły oddziały generała Józefa Hallera, symbolicznie przywracając ją Polsce, w mieście panował niebywały entuzjazm. Powszechnie wierzono, że pod skrzydłami orła białego czeka wszystkich pomyślność i dobrobyt. Władzę w mieście i powiecie przejęła Powiatowa Rada Ludowa, która na różne opróżnione przez Niemców stanowiska zaczęła wyznaczać rozmaitych, nie zawsze kompetentnych ludzi.

Cóż tu dużo gadać - popełniono grzech trapiący niemal wszystkie rewolucje, bo oto okazało się, że wczorajszy trybun ludowy nie nadaje się do pozytywistycznej roboty. Znamy to skądinąd - nieprawda?

CZYTAJ TAKŻE: Brodnica. Po co w ogóle był ten konkurs​?

W każdym razie, gdy minęło pierwsze uniesienie i zachwyt Rzeczpospolitą, szybko ujawniły się problemy gospodarcze, jakie przyszły z nową rzeczywistością, oraz, nazwijmy je - polityczno-administracyjne. Wyznaczony na starostę brodnickiego Michał Robiński, były komendant Straży Obywatelskiej przy Powiatowej Radzie, właściciel majątku Opalenica, sam poprosił o zmianę, gdy przekonał się, iż starosta to nie pusty tytuł. Na jego miejsce powołano Władysława Olszewskiego, dziedzica majątku Olszewo pod Lidzbarkiem (wtedy to miasto było w składzie powiatu brodnickiego).

Z burmistrzem był jeszcze większy bajzel. Początkowo mianowano nim kupca Augustyna Gapę (to on tak wzruszająco, a elegancko witał wkraczające wojska Hallera), lecz tenże kompletnie się pogubił, bo nie chcąc rzucać swojego kupieckiego interesu, licho wypełniał obowiązki. W końcu po kilkudziesięciu dniach skłoniono go do rezygnacji. Następcą został sekretarz sądowy Zielawiński, jednak i on krótko po wyborze złożył urząd, samemu czując, że ma zbyt małą siłę autorytetu. Do trzech razy sztuka, zatem tym trzecim - udanym - okazał się redaktor "Gazety Brodnickiej", aptekarz z zawodu Mieczysław Jerzykiewicz.

CZYTAJ TAKŻE: Jak do Brodnicy dojechał pierwszy pociąg

Gdy w magistracie trwało zamieszanie, sprawy gospodarcze padły jeszcze bardziej. Wprawdzie jedno z drugim nie miało prostego związku przyczynowego, ale tworzyło tzw. "mętną atmosferę". Tymczasem na zasobne Pomorze zwaliły się masy różnego rodzaju cwaniaków i kombinatorów "z centralnej Polski", aby za coraz mniej wartą, obciążoną szalejąca inflacją markę polską (wymienianą tutaj z wciąż mocną marką niemiecką po państwowym kursie 1: 1), wykupywać dosłownie wszystko; od mydła, przez garnitury, po maszyny rolnicze. Nawet niektórzy oficerowie wojska polskiego wzięli się za handelek (jednego z nich nieźle orżnął miejscowy cwaniaczek, niejaki Tafelski, który za spore pieniądze sprzedał 20 koni pasących się na podbrodnickiej łące, tak naprawdę należących do stadniny Niemca Abramowskiego z Jajkowa). Na domiar złego w sierpniu 1920 roku zwaliły się tu bolszewickie wojska, po których - jak pisał Sylwester Bizan - "wszędzie czuć było dziegciem, a na ulicach znajdowały się całe góry mierzwy końskiej i innej...". Hmm...

Szansa na pomorski geszeft

Tymczasem za byłą granicą, w niedalekim słonecznym Rypinie (domy tam były zdecydowanie niższe, więc i słońca więcej docierało na ulicę), tuż niedaleko tutejszej synagogi dwóch panów, Josek Bromberger i Haim Posner, "kręciło" niewielki interes "lekkiej branży", czyli skup i sprzedaż ubrań; szmaty, bławaty, eleganckie wstążki, kapelusze - słowem, cymesy na "każde okazje". Biznes szedł tak sobie, więc panowie uznali, iż najwyższy czas zrobić coś, żeby poszedł lepiej. Chwilę przypatrywali się ruchowi handlowemu "centralnej Polski" z Pomorzem, a potem uznali, iż jest tu szansa.

CZYTAJ TAKŻE: Brodnica i okolice. Tajemnicza góra obok jeziora i pól uprawnych. W poszukiwaniu zaginionego skarbu

Późną wiosną 1920 roku Josek Bromberger pojawił się w Brodnicy z mocnym postanowieniem wydzierżawienia jakiegoś lokalu stosownego do działalności kupieckiej. Trafił jednak na ścianę niechęci, bo pomimo znalezienia kilku obiektów, od biedy spełniających założone warunki, to ich właściciele za żadne skarby nie chcieli nawet komórki na węgiel wynająć Żydowi. No cóż, brodniczanie byli wówczas pod przemożnym wpływem ideologii narodowej, w której upatrywali obrony dopiero co odzyskanej wolności, samostanowienia, a okazywanie niezłomności zasad nacjonalistycznych uważano wówczas za niezbędne. Często to podkreślali tutejsi przywódcy narodowej demokracji: doktor Jan Janaszek, Sylwester Bizan, Zygmunt Stankowski. Chyba jeszcze bardziej radykalnymi byli działacze Narodowej Partii Robotników, gdzie sporo mieszali bracia Grążawscy. Jednak Josek Bromberger nie należał do tych, których trudności potrafią zniechęcić; tak długo dreptał, węszył, kusił, aż wreszcie trafił na niejakiego Bachmana z Dużego Ryku, zniemczonego Żyda będącego właścicielem mniejszości udziałów w kamienicy i niewielkiego w niej mieszkania.

CZYTAJ TAKŻE: Skrzyżowanie przy Wieży Mazurskiej i moście. Jak dużo się zmieniło przez 99 lat

Tenże Bachman, któremu nieźle się wiodło pod opieką pruskiej administracji, mając jakieś nieustalone grzeszki na sumieniu, zatem także sporo obaw o to, czy mu je Polacy bezboleśnie odpuszczą, postanowił wyjechać do Niemiec. Bez oporów wydzierżawił swoje ciasne pomieszczenia na piętrze spółce Josek Bromberger & Haim Posner. Ci zaś natychmiast uczynili z nich siedzibę "interesu handlowego" o sugestywnej nazwie Rekord. To była pierwsza firma od czasu ponownego przyłączenia Brodnicy do Polski, założona przez Żydów z Kongresówki.

Pomorski raj

Przyczółek zdobyty, nadszedł czas na działanie.

Obaj panowie weszli w układ ze znaną w Kongresówce rypińską firmą handlującą materiałami "Na ubrania i gardyny" (zasłony okienne) Scheindel Silber Horowitz (sądzili, że znana marka przyciągnie), po czym wywiesili stosowny szyld i... nic, no, prawie nic, bo poza miejscowymi Żydami (1 proc. ludności) nikt tam nie zaglądał.

CZYTAJ TAKŻE: Od Strasberga do Brodnicy

Brodniccy narodowcy akurat rozpętali kampanię, że kto kupuje u Żydów, ten zdradza polskie interesy, brak mu patriotyzmu i w ogóle "jest świnią", bo powinien bezwzględnie wspierać tylko polskie przedsięwzięcia. Jednak kupcy z Rypina byli uparci. Postanowili przetrwać za wszelką cenę, choć już sobie zdali sprawę, że lokal przy rynku - wbrew pozorom - nie jest najlepszym usytuowaniem, bo tu wszyscy wszystkich widzieli.

Pomógł im nieszczęśliwy wypadek. Otóż przy ulicy Mazurskiej mieszkała rodzina niejakiego Lakowskiego. Głowa tejże rodziny - pan Zygmunt - prowadził niewielki zakład murarski, zaś zimą woził ludziom węgiel, drewno opałowe, pomagał przy przeprowadzkach, czasem wynajmował swoje solidne dwa szajerki na tymczasowe magazyny. Pewnego letniego dnia 1923 roku nieszczęsny Zygmunt spadł z rusztowania, na skutek czego przeniósł się do lepszego świata. Została wdowa wraz z gromadką dzieci i widmo biedy dla nich.

CZYTAJ TAKŻE: Brodnickie knajpy w 1933 roku

Kilka dni po pogrzebie zjawili się u wdowy dwaj goście w długich surdutach. Tak jest, Bromberger i Posner! Złożyli pani Lakowskiej kuszącą propozycję wynajęcia na dłuższy czas całego podwórka wraz z szajerkami. Biedna kobieta przeżywała katusze, bo z jednej strony, jako Polka, gorąca katoliczka, chciała być lojalna wobec społeczności, do której należała, a z drugiej - z czegoś przecież trzeba żyć. Uległa, gdy Żydzi kilkukrotnie przebili własną propozycję. Nie wiemy, ile pieniędzy zaoferowali, ale musiała to być znaczna kwota, ponieważ jak napisała później jedna z pomorskich gazet: "dzierżawa była wygórowana ".

Tak czy inaczej, dla firmy Rekord nadeszły lepsze czasy. Przy wjeździe do posesji pojawił się elegancki szyld "Hurt bławatów Rekord" i reklamowy dopisek: "U nas najtaniej na szeroką okolicę". To była prawda. Przynajmniej w Brodnicy nikt nie miał szans w konkurencji na ceny. W środowisku kupieckim zawrzało. Zaczęto podpuszczać nacjonalistów, żeby jak najbardziej obrzydzali ludziom "żydowski interes", jednak skutek był byle jaki. Oficjalnie nikt z okolicznych kupców nie zaopatrywał się w Rekordzie, ale wielu po cichu wysyłało tam wozy swoich współpracowników i pośredników z Lidzbarka, Jabłonowa, a nawet z Grudziądza. Posner i Bromberger już załapali, że w handlu z Polakami podstawą jest dyskrecja. Także niesamowicie zadbali o swoich dostawców, za towar płacąc im od ręki lub wystawiając weksle z pełnym pokryciem.

CZYTAJ TAKŻE: Naukowcy z aparaturą na zaoranym polu. W głębi ziemi średniowieczny gród i kościół

1923 rok (za rządu Witosa), czyli okropny czas, gdy spora inflacja marki polskiej przerodziła się w hiperinflację, przeżyli jak inni, ledwo wiążąc koniec z końcem, jednak po znakomitej, udanej reformie skarbu państwa premiera Grabskiego, drgnęło na powrót. Widząc, że mimo rozlicznych przeszkód interes jakoś idzie, uznali, że czas na kolejny krok rozwojowy, tyle że aby go zrobić, potrzebowali gotówki. Ponieważ nie prowadzili żadnych ksiąg handlowych (!), co sprawiło, iż nie mogli liczyć na kredyt z poważnego banku, rozgłosili, iż właściwie każdy, kto ma choć trochę pieniędzy do zainwestowania, może się z nimi zabrać w "podróż do dobrobytu". Wystarczy powierzyć im na jakiś czas swoje oszczędności "ze skarpety", a oni oddadzą z umówionym procentem.

Ruch był dobry, bo banki dawały słaby procent na wkłady oszczędnościowe (mniej niż na obecnym poziomie), oni zaproponowali nawet 10 procent... miesięcznie! Skutek był piorunujący, bo uzyskany kapitał już po paru miesiącach pozwolił firmie Rekord ściągać i rozwozić swoje bławaty z Kongresówki nie tylko przy pomocy całego "stada" wynajętych wozaków, lecz także za pośrednictwem kolei. Opowiadano o workach pieniędzy spływających do sprytnych rypiniaków. Ktoś widział na kantorze sztabki złota...

CZYTAJ TAKŻE: Brodnica. Dlaczego nie można wejść na szczyt wieży krzyżackiej? Winny jest... krąg cywilizacyjny

Atmosferę podsycali beneficjenci tych przedziwnych lokat, pokazując zarobione na nich pieniądze. Brodniczan ogarnęła istna gorączka inwestowania. Jak pisało "Słowo Pomorskie" w kwietniu 1927 roku: "Wysoki procent zwabił cały szereg ludzi ciężko pracujących, od urzędników, mniejszych kapitalistów, bogatego kupca, do biednej szwaczki, która pracując nocami, swój ciężko zapracowany grosz oddała na wysoki procent ".

Początkowo zarabiali wszyscy. W zarządzie naszego Banku Spółdzielczego łapali się za głowę, bo ludzie zaczęli wycofywać wkłady, zrywać lokaty, by włożyć w "cudowny interes" Rekordu. Próżno Sylwester Bizan (z zarządu banku) i inni dowodzili, że nie ma uczciwego biznesu pozwalającego na taką "przebitkę", jaką dawał Posner z Brombergerem. Śmiano się z ich wątpliwości, pokazując zarobione pieniądze. Aż w końcu nastąpiło nieuniknione, czyli...

Katastrofa!

Jej zwiastunem był proces o zapłatę wniesiony do brodnickiego sądu przez warszawskiego hurtownika przeciwko firmie Rekord. Ponieważ wówczas sprawy gospodarcze sądzono bardzo szybko, więc wyrok uznający roszczenie zapadł już po dwóch rozprawach (zresztą w świetle dowodów sprawa była oczywista).

Ten incydent jeszcze nikogo w Brodnicy nie otrzeźwił, w końcu takie przypadki w biznesie zwyczajnie się zdarzają. Tymczasem w sądzie pojawiły się kolejne pozwy. Powodowie wymachiwali niezapłaconymi wekslami, składając je do protestu u notariuszy, okazując w sądzie.

Pod koniec pierwszej dekady kwietnia 1927 roku Posner & Bromberger przegrali kolejne sprawy na olbrzymią wówczas kwotę ponad 12 tysięcy złotych! Do tego dochodziły nieoszacowane weksle, przedstawione do protestu przez zdenerwowanych kooperantów. Jeszcze w środę 20 kwietnia 1927 roku na stację kolejową wtoczył się pociąg z dwoma wagonami towaru dla Rekordu, jednak Josek Bromberger już czuł, co się święci, i natychmiast dał polecenie wysłania ich do stacji Rypin. Tego samego dnia wkroczył do "bławatnego interesu" komornik, obkładając cały towar sądowym aresztem.

CZYTAJ TAKŻE: Bigos i biblioteka na dworcu kolejowym w Brodnicy: Historia z lat 20. XX wieku

W mieście zawrzało, a w publikę lotem błyskawicy poszła wiadomość, iż właściciele Rekordu najprawdopodobniej są oszustami!

Nic zatem dziwnego, że gdy w samo południe 21 kwietnia ten sam komornik w towarzystwie policjantów pojawił się przed siedzibą firmy, to fakt ten momentalnie wywołał zbiegowisko. Tymczasem komornik natychmiast zorientował się, iż część towaru ze sklepu i hurtowni "zniknęła". Szybko wyszło na jaw, że właściciele firmy złamali prawo, ponieważ wieczorem 20 kwietnia wielką, wynajętą w Rypinie ciężarówką oraz wozami wywieźli zaaresztowane najcenniejsze zapasy w nieznanym kierunku. Ta wiadomość przedostała się do gęstniejącego, coraz bardziej agresywnego tłumu zebranego przed posesją. Policjanci widząc, co się święci, pospiesznie zakuli Posnera w kajdany (Brombergera schwytano parę godzin później), po czym wywlekli go tyłami do naddrwęcznych krzaków, a stamtąd jakoś zdołali przemknąć wprost do miejskiego więzienia (dziś klasztor franciszkanów). Tym czynem prawdopodobnie uratowali oszustowi życie, ponieważ wzburzony tłum ruszył na hurtownię, poturbował żydowskich pracowników firmy i w mgnieniu oka rozkradł wszystko, co pozostało...

CZYTAJ TAKŻE: Brodnica. Rynek i bruk

Josek Bromberger i Haim Posner stanęli przed sądem, który skazał ich na wieloletnie więzienie. Nie wiadomo co się potem z nimi działo. Znana mi historia milczy na ich temat i możemy się jedynie domyślać, że prawdopodobnie podzielili los setek tysięcy swoich rodaków, ginąc gdzieś w czasie wojny. Żaden z kilkuset brodniczan nie odzyskał ani grosza z "zainwestowanych" pieniędzy. Prawie wszystkie przepadły. Osobisty majątek oszustów wystarczył ledwo na pokrycie kosztów procesu i to jest dziwne w sprawie. Wprawdzie jedna z ówczesnych gazet pomorskich, krótką notatką kwitując proces, zauważyła, że "gagatki tuż przed aresztowaniem musieli gdzieś w mieście ukryć majątek, do jakiego doszli, bo niemożliwem jest jego nagłe rozpłynięcie ", to jednak... Zaraz, zaraz...

A gdyby tak założyć spółkę, która poszuka tego skarbu? Udziały przyjmuję już od dziś. Dam 15 procent - więcej niż te skąpe centusie z Amber Gold!

(Piotr Grążawski)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%