Zamknij

Brodnica. Rynek i bruk

09:33, 19.12.2014 Piotr Grążawski Aktualizacja: 02:13, 28.02.2023
Skomentuj Fot. Krzysztof Cedro: Bruk przed "rewitalizacją" Fot. Krzysztof Cedro: Bruk przed "rewitalizacją"

Czy zastanawialiście się kiedyś jak wyglądał nasz brodnicki rynek bezpośrednio po założeniu miasta? Otóż był jednym wielkim piaszczysto-trawiastym placem, a gdy przeszły po nim ulewy morzem błota zmieszanego z końską mierzwą i rozmaitymi gospodarczymi odpadami

Tak wyglądała zdecydowana większość centrów miast średniowiecznych, co zresztą świetnie, realistycznie odtworzono w doskonałym filmie "Imię Róży" według prozy Umberto Eco (z doskonałym Seanem Connery jako bratem Wilhelmem Bascervill).

CZYTAJ TAKŻE: Brodnica i okolice. Tajemnicza góra obok jeziora i pól uprawnych. W poszukiwaniu zaginionego skarbu

W miastach środkowej Europy kamienny bruk - wbrew powszechnemu mniemaniu - pojawił się dość późno. O pracach kamieniarskich przy podłożu ulic najwcześniejsze wieści pochodzą z Italii, tyle, że tam mamy do czynienia z tradycją rzymską, gdzie wiele ośrodków urbanistycznych było po prostu jej kontynuatorami. Co do środkowej Europy to pierwsze pewne wieści pochodzą dopiero z początku XIV wieku, z Pragi. W państwie krzyżackim kamienne posadzki wykonywano na dziedzińcach zamków, a dopiero potem przy obiektach reprezentacyjnych miast (kościoły, ratusze). Tak właśnie było w Brodnicy, gdzie nawet główne ulice przypominały wiejskie drogi gruntowe, które w porze deszczów zamieniały się w błotnistą breję, zaś przejście z jednej strony na drugą nastręczało czasem sporo trudności. Czy to oznacza, że średniowieczni brodniczanie, próbując spaceru po mieście lub wybierając się do ratusza brnęli przez kałuże i rozmaitą mierzwę?

Odkrycia na Starówce

W tym miejscu trzeba sobie wyjaśnić co rozumiemy pod słowem "bruk". Otóż jest to pewna powierzchnia gruntu wyłożona kamieniami (dziś także sztucznymi), lub - uwaga - kostkami drewnianymi, albo innym materiałem dla nadania powierzchni większej wytrzymałości. Samo słowo wywodzi się z języka niemieckiego; brucke - most. Dlaczego most? Ano dlatego, że gdy już ulica była w tak złym stanie, że nie dało się przez nią przejść bez ryzyka, mieszkańcy zarzucali jej powierzchnię drewnianymi dylami, deskami, czasem luźno układanymi kamieniami tworzącymi swoiste mosty - brucke.

Dowód na to, że niekoniecznie takie działanie było przypadkowe "ujawnił się" w 2007 roku pod łopatami robotników kopiących fundamenty dla nowego domu przy starej ulicy Zduńskiej. Oto w warstwie zaczynającej się na głębokości nieco większej niż 1,5 metra, do 3,7 m od dzisiejszej nawierzchni (sklasyfikowanej przez dyrektora brodnickiego Muzeum Mariana Marciniaka jako "warstwa średniowieczna") natrafiono na fragmenty... drewnianego koryta wodociągowego, oraz resztki drewnianego chodnika! Obok, w spaleniźnie znajdowały się też inne kawałki desek, wstępnie określone jako "być może podłogowe". Wszystko było dość mocno zniszczone, jednak ewidentnie prezentowało swoją dawną rolę.

Chodnik biegł równolegle do ulicy Zduńskiej. To akurat wiemy "prawie na pewno", natomiast jak było w innych częściach miasta możemy się tylko domyślać. Logika i wyobraźnia podpowiada, że owe mosty - brucke były ważne dla infrastruktury miasta, bo bez ich obecności w śródmieściu człowiek zwyczajnie brnął w rozmaitych odpadach, śmieciach, nieczystościach (zorganizowanego sposobu ich usuwania jeszcze nie wymyślono). Ich zaleganie powodowało dość gwałtowny przyrost warstwy, określanej teraz jako kulturowa i oczywiście podniesienie wysokości terenu. W tych warunkach - jak się wydaje - sporządzanie co kilkanaście - kilkadziesiąt lat nowych mostów było konieczne.

Niektóre pruskie miasta wydawały w tej sprawie własne przepisy. Ponieważ brodnickie zaginęły, to posłużę się cytatem wilkierza z XIII-wiecznego Elbląga:

"Kto swój most (brucke) zburzył lub zrzucił, który przy jego domie leżał i tam należał i nie zrobił (nowego) i stanie się jego sąsiadowi lub do obywatela należącego bydłu z tego powodu krzywda, że tam kość złamie, ten powinien płacić za bydło sąsiadowi lub współobywatelowi".

Rozmawiałem z dwoma długoletnimi pracownikami brodnickich wodociągów, którzy bezpośrednio zajmują się konserwacją, a nieraz wymianą zużytych części sieci i najczęściej muszą w tym celu wykonywać wykopy także na Starym Mieście. Ponieważ jest tak, iż owe wykopy robią w warstwach już wcześniej przemieszanych (przecież już ktoś przed nimi wzruszył ziemię układając rury) to zazwyczaj na żadne rewelacje nie trafiają, ale czasem zdarza się konieczność poszerzenia rowu i wówczas od czasu do czasu odkrywają rozmaite świadectwa przeszłości. Całkiem sporo przekazali ich do naszego Muzeum (można je oglądać na stałej wystawie w podziemiach zamku; np. kamienne kule), lecz szczerze też przyznają, że gdy ich łopaty trafią na jakieś mocno zniszczone kawałki niezidentyfikowanego drewna, to po prostu odsuwają je na bok, po czym zajmują się swoją pracą.

Ulica Brodnicy

Zawodowi historycy, którym przyszło na jakimś etapie swych prac także zajmować się średniowieczną przeszłością Brodnicy (choćby panowie: Powierski, Biskup, Czaja) wyrażają pogląd, że miasto było "kompletnie wybudowane" tuż przed końcem XIV wieku i właściwie dopiero od tej pory możemy mówić o inwestycjach drogowych. Prawdopodobnie dotąd ulice posiadały wyłącznie naturalne nawierzchnie gruntowe oraz drewniane pomosty, podkłady, pochodzące z reguły z rozbiórek rozmaitych budowli.

Kiedy w Brodnicy pojawił się bruk, tego tak na pewno nie wiadomo. Na zasadzie analogii z podobnymi ośrodkami miejskimi możemy przypuszczać, że najpierw pojawił się na dziedzińcu zamku (tam z wielu względów nie można było sobie pozwolić na "narastanie warstwy"), a potem wraz z krzepnięciem prawa miejscowego, zwiększaniem rygoryzmu miejskich przepisów porządkowych oraz powstawaniu enklaw reprezentacyjnych (przy ratuszu, pałacu starostów, przy świątyni) założono go w innych częściach miasta. Postępowało to powoli, gdyż ani wówczas, ani dziś bruk nie jest tanią sprawą, zarówno ze względu na materiał, technologię, jak i koszty wykonawcy.

Już samo pozyskanie odpowiednich (ze względu na wielkość, oraz rodzaj) kamieni wymagało fachowego oka. Jeśli miał być ułożony na w miarę nie zdegradowanym terenie, to wystarczyło wybrać 30-50 cm ziemi, potem zasypać warstwą piachu, następnie żwirku (tego ci u nas dostatek) i zagęścić go, tak, aby od góry, do lica projektowanego poziomu nawierzchni pozostało ok. 20 cm - dokładnie tyle, ile miał największy kamień. Potem wsypywano luźny, ostry pach, po czym kamieniarze mogli już osadzać kamienie "pod łatę" (prostą deskę poziomującą), dobijając je dość ciężkim młotem (przez deszczułkę). Na końcu obsypywali szczeliny piachem, polewając je wodą i jeszcze raz "dobijali" kamienie. Przy tym pilnowali spadków poziomu całej płaszczyzny tak, aby woda deszczowa mogła spłynąć na jedną ze stron, lub do rynsztoków (zobaczcie bruk na dziedzińcu naszego zamku).

Znakomity historyk Jerzy Dygdała uważa, że wszystkie główne ulice Brodnicy były wybrukowane na długo przed początkiem XVIII wieku. Miasto musiało ponosić na to spore wydatki, a w każdym razie prowadzić takie inwestycje, skoro w 1757 roku Rada Miejska zwróciła się do króla Augusta III o zgodę na podwyższenie "mostowego" i "spławnego", czyli opłat od wozów i przepędzanego przez most bydła i tratw na Drwęcy, z przeznaczeniem środków na "zakładanie bruków". Sas wyraził zgodę.

60 lat potem, w słynnym, już cytowanym przeze mnie wspomnieniowym opisie Brodnicy z lat 1819 - 1863 "Nieznany Świadek" (prof. Chudziński) w odnośniku do 1819 roku napisał m.in. " Jakkolwiek bowiem ulice prócz dzisiejszego Przykopu były już wszystkie brukowane."

Kamień i dachówka

W dokumentach Ośrodka Dokumentacji Zabytków w Warszawie jest tylko kilka wpisów dotyczących bruków Brodnicy. Pod datą 1773 zapisano "rynek częściowo wybrukowany", przy czym zwracam uwagę, że jest to informacja o stanie, a nie np. o wykonanej pracy. Chodzi tu pewnie o spory obszar przed ratuszem, gdzie odbywały się rozmaite zgromadzenia i handel. Wyłożono go kamieniami; jeżeli nie w średniowieczu, to co najmniej w okresie największej prosperity miasta, czyli latach 1526- 1625. Dalej dokumenty ODZ informują, że w 1840 roku przebrukowano (położono nową nawierzchnię) cały rynek, a dwa lata później podniesiono (dokonano nasypów), oraz pokryto nowym, kamiennym brukiem ulice przylegające bezpośrednio do rynku, zaś największe prace skupiły się na dzisiejszej ulicy Kościuszki (od rynku do mostu).

W roku 1847 wykonano prace brukowe na całej ulicy Kamionka. W wydanym w 1880 roku "Słowniku Geograficznym Królestwa Polskiego i Innych Krajów Słowiańskich" pod hasłem Brodnica czytamy, iż jest to

"miasto powiatowe w Prusiech Zachodnich, regencyi kwidzyńskiej, w byłej ziemi michałowskiej, na prawym brzegu Drwęcy, w dolinie między małemi wzgórzami, na łąkach śród miejsc błotnych, czyli brodów, o 6 wiorst od granicy Królestwa Polskiego, o 3 mile od stacji drogi żelaznej Jabłonów, ognisko starannie utrzymanych dróg bitych, rozchodzących się w sześciu kierunkach ".

Ha! Zwracam uwagę na określenie "starannie utrzymanych dróg bitych", bo jest tu mowa o brukowych szosach wychodzących z miasta. W 1890 roku, w czasie sporego pożaru spłonął ostatni stojący przy rynku dom o konstrukcji drewnianej, z podcieniem. Od tej pory przy głównym placu miasta stoją tylko domy murowane, kiedyś wyłącznie kryte czerwoną, ceramiczną dachówką (teraz także bitumiczną, jakieś blachy, cuda...).

Pewnie wówczas utrwalił się na stałe ów brodnicki związek: cegła, dachówka, kamień i jak się wydaje - prawie wszystkim się tu podobał. Choćby z przedwojennych zdjęć (a także niedawnych odkrywek) wynika, że bruk ulic leżących w okolicach centrum (np. ul. Hallera) był ułożony z doskonałej jakości sześciennej kostki, natomiast sam plac rynku pokrywały "kocie łby".

W czasie okupacji niemieckiej władze miasta z burmistrzem Konradem Sauerem na czele przystąpiły do rozbudowy miasta i porządkowania jego przestrzeni (zakładając m.in. dzisiejszy park im. Jana Pawła II), z jednoczesnym wykonaniem doskonałych map geodezyjnych. W 1941 roku zmieniono kamienną kostkę na głównej płycie Dużego Rynku. Pracami miał kierować inżynier z Gdańska, niejaki Schmelzer, który postanowił, że nie będzie to jedynie standardowe wybrukowanie, a kostka będzie tworzyć wzór przenikających się kręgów. Rzeczywiście robotnicy (wyłącznie Polacy, wśród których byli mistrzowie ze starych brodnickich kamieniarskich rodów m.in. Panter) ułożyli intrygujący wzór. Gdyby stanąć na umownej osi rynku, twarzą do ratusza, to po lewej stronie zobaczylibyśmy dziesiątki małych kręgów. Jeden kamień tworzący centrum otaczało raz cztery, a innym razem pięć okręgów, potem płynnie przechodzących w falę, w raz z innymi tworzącą coś w rodzaju rybiej łuski. Po prawej było podobnie, lecz owych kręgów było zdecydowanie mniej. Niektóre z kamiennych linii łamały szyk fali i mknęły przez rynek w półokręgu, zagarniając "łuski" w zbiór...

CZYTAJ TAKŻE: Brodnica. Ćwierć wieku temu odkryto kamienną kostkę

Zwolennicy rozmaitych "tajnych teorii" i zagadek sztuki próbowali w ułożeniu kamieni brodnickiego rynku widzieć jakiś kod, jakąś zagadkę. Sam nigdy tego specjalnie nie dementowałem, kombinując, że to może być jakiś produkt turystyczny dla miasta. Ba! Jeszcze wiosną poproszony przez jednego z właścicieli ośrodków wypoczynkowych o pokazanie gościom Brodnicy, zaprowadziłem ich na rynek i pokazałem intrygujące wzory. Byli zachwyceni!... Potem, latem tego roku władze miasta przeprowadziły "rewitalizację" rynku. Mistrzowską robotę naszych starych kamieniarzy zastąpiono tandetą...

To może ja już lepiej skończę ten artykuł...

 

(Piotr Grążawski)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%