Pani ambasador Argentyny zamawia nasze wyroby regularnie, sama nawet do nas przyjechała. U nich mają podobny przysmak narodowy - opowiada właściciel zakładu pod Brodnicą. Jego słodkości, podobno jedyne takie w Polsce, trafiają do wielu krajów, a u nas delektują się nimi goście dorocznego spotkania ambasadorów
Mówiąc najprościej dulce de leche w Argentynie i innych krajach Ameryki Łacińskiej to słodycz bardzo podobna do tej, którą nad Wisłą nazywa się kajmakiem. A kajmak w wersji tradycyjnej, o smaku i konsystencji dokładnie takich jak w dawnej kuchni dworskiej, produkuje się w Polsce tylko w małym zakładzie rodzinnym we wsi Bobrowo pod Brodnicą. Tak nas przynajmniej zapewnił Tadeusz Przymus, który firmę Polder prowadzi wraz z żoną.
[ZT]26327308[/ZT]
Wbrew pozorom trzeba dużego doświadczenia, żeby wszystko się udało jak należy, żeby kajmak był odpowiednio kremowy i smak miał właściwy. No i my w naszym zakładzie mamy własną, autorską linię technologiczną, gdzie proces powstawania produktu jest właśnie dokładnie taki jak ten domowy, wywodzący się z tradycyjnej kuchni dworskiej.
Firma zaczęła się pojawiać na międzynarodowych targach. Był Berlin, Monachium, Paryż, Drezno, Rimini we Włoszech, Czechy i inne państwa Europy Środkowej. W Polsce uzbierało się kilkuset odbiorców, oprócz tych dużych liczne małe cukiernie, hurtownie i inni drobni producenci słodkości, którzy kajmak kupowali w wiadrach jako składnik swoich wyrobów. Zainteresowane były też lokalne sklepy, choć raczej na wsiach, w samej Brodnicy raczej trudno dostać wyrób z Bobrowa. Za to na eksport towar ciągle idzie bardzo dobrze. Niemcy, Wielka Brytania, Litwa, Czechy - tu sprzedaje się najwięcej. Ale ostatnio dużo sprzedaje się też choćby w Malezji i Singapurze.
Coroczne spotkanie ambasadorów organizowane w Warszawie przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych to impreza również poniekąd kulinarna. Czyje wyroby zasmakują na stołach, w kolejnych latach pojawiają się znowu. I tak od lat na tym spotkaniu przygotowywane są słodkości na bazie kajmaku z Bobrowa. Jest też prezentowane stoisko, gdzie każdy może bliżej zapoznać się z ofertą firmy.
- Najbardziej zachwycona była pani ambasador Argentyny Ana Maria Ramirez. U nich w kraju narodowym przysmakiem jest dulce de leche, coś bardzo podobnego do produkowanego przez nas kajmaku. Niektórzy uważają, że to niemal to samo. Tak jej smakowało, że teraz zamawia u nas dostawy na liczne imprezy w jej ambasadzie. Mało tego! Przyjechała nawet do nas do Bobrowa niedawno osobiście, żeby nam pogratulować świetnego produktu - opowiada przedsiębiorca.
Ciekawostka - w krajach Ameryki Łacińskiej świętują nawet Światowy Dzień Dulce de Leche, a przypada on właśnie teraz, w niedzielę 11 października.
Jeśli chodzi o zachwyty, to szefowie firmy szczególnie przypominają sobie targi w Niemczech.
- Wszyscy mówili, że nasze kajmaki są dużo lepsze od ich kremu sztandarowej marki znanego na całym świecie. A kiedy uruchomiliśmy fontannę czekoladową wlewając kajmak zamiast czekolady, a do tego dolaliśmy whisky, to całe targi były nasze! - śmieje się pan Tadeusz.
W fabryce w Bobrowie produkuje się wyłącznie kajmak, żadne tam gotowe ciastka czy cukierki. Ale odmian ich wyrobu jest sporo.
Opowiedziała nam o nich Natalia Celebucka, prokurent firmy, czyli ktoś w rodzaju menadżera.
Tradycyjny kajmak produkowany jest w licznych smakach: śmietankowy, waniliowy, czekoladowy, orzechowy, z solą morską. Do tego w wersjach klasycznych kremów, ale też polewy czy do zapiekania. W słoiczkach różnej wielkości z najbardziej popularnym 530 gramowym, aż po wiadra 6 i 12 kg. Klienci detaliczni kupują przez internet raczej te mniejsze opakowania, ale gdyby ktoś skusił się na takie wiadro to też nie ma problemu. Ceny? Choć to produkt naturalny i tradycyjny, to nie jest strasznie drogo. Przy większych opakowaniach i ilościach wychodzi jakieś 14-15 zł za kilogram, słoiczek 530 g to koszt 12 zł.
Od 2016 roku przy fabryce działa laboratorium, gdzie stworzono linię produkcyjną w wersji zminiaturyzowanej do produkcji nowych wyrobów testowych.
Na budowę laboratorium ponad 220 tys. zł firma dostała z funduszy unijnych, a konkretnie z Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Kujawsko-Pomorskiego na lata 2014-20 - na wsparcie procesów badawczo-rozwojowych, w ramach promowania inwestycji przedsiębiorstw w badania i innowacje. Jak zaznacza pani Natalia Celebucka - w sumie z funduszy unijnych na rozwój firmy otrzymali już ok. 3 mln zł.
Siłownia dla każdego
Trudno może uwierzyć, ale firma produkująca 60 ton kajmaku miesięcznie, z własnymi biurami i laboratorium zatrudnia tylko 20 pracowników.
- Ale wszyscy pracują tu latami i mają umowy na stałe. Choć to fabryczka na wsi, to pracownicy mieszkają niedaleko i dla nich specjalnie przy zakładzie urządziliśmy siłownię do ćwiczeń dla pań i panów. Mamy wyposażenie w pełni profesjonalne, łącznie z dobrym nagłośnieniem do muzyki, i wszyscy przychodzą tu z całymi rodzinami - opowiada Tadeusz Przymus.
Firma planuje zwiększać produkcję i zatrudnienie, chętnie już teraz przyjmie nowych pracowników, na razie mężczyzn. Kierownictwo nie ma nawet specjalnych wymagań odnośnie kwalifikacji, ważne, żeby byli pracowici, odpowiedzialni i chętni do uczenia się. A płacą podobno trochę lepiej niż średnio w innych zakładach produkcyjnych w okolicy.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz