- Od początku pogoda mnie nie rozpieszczała. Przeważnie towarzyszył mi deszcz, mało miałem słonecznych dni, ale na szczęście humor mi dopisywał, choć przyznam się, że miałem chwilę zwątpienia – opowiada Kacper Nadolski
Brodniczanin Kacper KEPA Nadolski swój tegoroczny urlop postanowił spędzić nietuzinkowo. I tak, w 19 dni, przepłynął kajakiem Wisłę – od początku jej szlaku żeglownego czyli Oświęcimia, aż po ujście do Zatoki Gdańskiej. Razem 941 kilometrów.
- Skąd pomysł? Od dłuższego czasu myślałem by zrobić coś ciekawego, jakieś większe wyzwanie – opowiada Kacper. - Lubię wodę, przypomniało mi się jak tata z przyjaciółmi około dziesięciu lat temu przepłynęli kajakami pętlę Drwęca-Wisła-Kanał Elbląski-Drwęca (ponad 500 kilometrów – przyp. red). Wpisałem w necie „kajak Wisła”, zobaczyłem filmy z wypraw tych, którzy już naszą królową rzek przepłynęli. Wtedy już wiedziałem, że muszę ją też przepłynąć. Nie dla rekordów, ale dla siebie – by sam zobaczyć na co mnie stać i przeżyć fajną przygodę.
Do Oświęcimia pojechał samochodem z tatą Piotrem. Tam zwodowali kajak, a do niego trochę ciuchów, mały namiot, kuchenka gazowa oraz kilkadziesiąt puszek i słoików. Do tego ładowarka na baterie słoneczne i w drogę.
- Od początku pogoda mnie nie rozpieszczała – kontynuuje Kacper. - Przeważnie towarzyszył mi deszcz, mało miałem słonecznych dni, ale na szczęście humor mi dopisywał, choć przyznam się, że miałem chwilę zwątpienia.
W większości nocował na dzikich plażach. Tam rozbijał namiot, suszył (jeżeli nie padało) ciuchy, gotował posiłki i ładował baterie do telefonu. Jest harcerzem, a więc takie biwaki na „dziko” to dla niego nie nowość. Czasami było tak, że rozbijałe namiot dziesięć metrów od rzeki, a rano budził się i wchodził prawie do wody.
Fot. Kacper Nadolski: nocleg nad Wisłą
- Piątego dnia dopłynąłem do jednej z dzikich plaż pod Tarnobrzegiem – wspomina brodniczanin. - Byłem strasznie przemoczony, a namiot był już nie do użycia. Byłem wkurzony, że nie mam jak odpocząć na sucho. Była ok. 21. Wszedłem na jeden z portali zakupowych i zacząłem szukać do kupienie namiotu gdzieś w pobliżu. W końcu znalazłem, za 125 zł, napisałem gdzie jestem, co robię i że to pilne. Nikt się nie odzywał, aż za około pół godziny przyjechał samochód, wyszedł mężczyzna z partnerką i dali mi ten namiot. Nie chcieli nic pieniędzy. Mężczyzna powiedział, że sam od lat marzy o takiej wyprawie i życzył powodzenia.
Po drodze nie miał czasu na zwiedzanie wiślanych miast i miasteczek. Podziwiał je z kajaka, a ich panoramy – co podkreśla Kacper - są godne obserwowania. Tak jak otaczająca przyroda. Codziennie wypływał ok. siódmej rano, a kończył około dziewiętnastej.
Fot. Kacper Nadolski z tatą Piotrem
- We Włocławku przed tamą miałem wielki kryzys, musiałem zażyć leki przeciwbólowe bo tak bolały mnie ręce – opowiada Kacper. - W głowę wdarło się zwątpienie. Po podjęciu decyzji o dalszych zmaganiach do spływu postanowił dołączyć też tata. Powiedział, że będzie czekał w kajaku pod Toruniem, tam gdzie do Wisły wpływa Drwęcą. No i tak się stało. Ostatnie trzy dni, do ujścia w Zatoce Gdańskiej, płynęliśmy we dwójkę. Po dopłynięciu radość i duma była ogromna.
- Wisła w środku lata ma niski poziom – podsumowuje wyprawę brodniczanin. - Bardzo dużo piaszczystych łach i czasami trzeba było przez nie przepychać kajak. Płynie się praktycznie slalomem, pomiędzy nimi, ale to nie jest jakieś utrudnienie. Najgorsza była ta pogoda, ale oczywiście niczego nie żałuję, bo te niedogodności czegoś mnie nauczyły. Sama Wisła nie jest przygotowana dla wodniaków. Brakuje małych przystani, w których można by było zacumować kajak i iść w miasto. Jedynie w Tyńcu było pole namiotowe z toaletami, a w Grudziądzu port – i tam spaliśmy z ojcem w tamtejszej Marinie.
---
Kacper Kepa Nadolski, ma 33 lata, pracuje zdalnie w korporacji zajmującej się IT, po godzinach nagrywa muzykę, pisze wiersze, maluje. Podróżuje od niedawna.
zBrodnicy18:25, 27.08.2023
5 0
Brawo! Fantastyczna sprawa, 18:25, 27.08.2023