Zamknij

Wczasy w PRL-u. Alkoholowe libacje, braki w zaopatrzeniu i "uroczysty program poświęcony XXX-leciu naszej Ojczyzny"

18:53, 23.05.2020 Aktualizacja: 14:40, 17.06.2023
Skomentuj FOTO ARCHIWUM FOTO ARCHIWUM

W połowie lat siedemdziesiątych XX wieku pojezierze brodnickie zaczęli okupować turyści urządzający nocne libacje przy ogniskach, a ich wrzaski niosły się po taflach jezior. Dotarliśmy do "Księgi wpisów" sołectwa Ciche, gdzie swoje zażalenia i wnioski wpisywali wczasowicze niemal pół wieku temu

„Księgę Wpisów” sołectwa Ciche założył ponad pół wieku temu sołtys Dominik Adamowski, a jego syn Stanisław był kontynuatorem tej lokalnej tradycji. Była przeznaczona dla gości, czyli w praktyce dla wczasowiczów, bo wokół same jeziora, lasy, ośrodki wczasowe i biwakowe. Każdy mógł wpisywać zarówno pochwały, jak i skargi.

"Nie spotyka się chuligaństwa, pijaństwa i grabieży"

Gdy w lipcu 1972 roku nad jeziorem Robotno swój obóz założyła Młodzież Męska Kwatermistrzostwa z Warszawy, a od lipca do sierpnia 125 harcerzy z Warszawy wypoczywało nad jeziorem Partęczyny, wpisano taką opinię: „- rzadko się spotykamy z tak sprzyjającymi warunkami: pięknym miejscem obozowania, ładną pogodą i sympatią mieszkańców wsi”. W podobnym tonie wpisywali się do „Księgi Wpisów” sołtysa z Cichego również inni wczasowicze w tym czasie – z Piaseczna, Lesznowoli i Grudziądza. Swoje pochwalne wpisy dokonywali również turyści „z Czarnego Śląska” oraz wczasowicze indywidualni.

Podczas kolejnego lata spędzanego w Cichem harcerze w 1973 roku napisali:

„Kraina pięknej przyrody, bogatej w lasy i jeziora przyciągnęła nas po raz drugi na miejsce obozowania w Cichem (…). Kadrze i uczestnikom obozu bardzo podobały się tutejsze okolice. Jest to odpowiednie miejsce, gdzie można wypocząć. Nie spotyka się chuligaństwa, pijaństwa i grabieży. Ludzie są na ogół spokojni i uprzejmi. Nie zakłócają spokoju i nie utrudniają pożądanego wypoczynku.

Nieco więcej trudności jest z turystami niezorganizowanymi. Oni niekiedy nastręczają wielu trudności, zarówno mieszkańcom, jak i nam. Wydaje mi się, że należałoby w przyszłości zwrócić na nich większą uwagę. Niech i oni potrafią zachować swoją obywatelską postawę. Wierzymy, że nasze życzenia i prośby zostaną spełnione. W przyszłości będziemy mogli pracować i wypoczywać dużo, dużo lepiej”.

CZYTAJ TAKŻE: Kraina lasów, jezior, bursztynowego szlaku i Napoleona. To zobaczysz na Pojezierzu Brodnickim

Drużyna harcerzy z Zalesia Dolnego po raz pierwszy złamała swoją tradycję. Rokrocznie organizowano obozy w innym regionie. Tymczasem w 1973 po raz drugi zielone mundurki ponownie przyjechały do Cichego i nad jezioro Robotno planując wizytę po raz trzeci: „Co nas tu przyciągnęło? – pisali – trudno skwitować odpowiedź jednym słowem. Chyba najważniejsi są okoliczni mieszkańcy, którzy stwarzają atmosferę życzliwości i gościnności, tutejsze władze pomagają nam na każdym kroku, piękne są uroki przyrody tej krainy...”.

"Piwo w ilości 75 butelek na jedno posiedzenie"

W lipcu 1973 roku mgr R. napisał: „Nad jednym z najpiękniejszych jezior pojezierza brodnickiego – Ciche na polanie »Duży Wyszor« spędzam urlop wraz z rodziną, krewnymi oraz znajomymi od kilku lat. Chociaż życzliwość i serdeczność gospodarza tego terenu w osobie sołtysa pana Adamowskiego, kierownika sklepu GS i jego personelu nie uległy zmianie, to jednak od trzech lat atmosfera wypoczynku na naszej planecie uległa radykalnej zmianie. To nie jest już »ziemia lasów, jezior i spokojnego wypoczynku«, jak pisał w 1970 roku komendant Hufca ZHP Wąbrzeźno. Lasy i jeziora pozostały, ale coraz częściej zanieczyszczone przez turystów, zniknął natomiast spokój.

Uciekamy od gwaru, hałasów większych zbiorowisk ludzi nad jeziorem Ciche i tu spotykamy od trzech lat z roku na rok narastającą grupę młodzieży (w bieżącym roku w ilości 10-15 osób, w większości z Grudziądza), która używa wulgarnych słów, zachowuje się skandalicznie, zaczynając » dzień” od godz. 21.00.

Pomimo kontroli przeprowadzanych przez komendanta MO Zbiczno i interwencji osób pragnących spokoju, przebywanie w otoczeniu grupy młodzieży, która przyjeżdża na biwak, by pić piwo w ilości 75 butelek na jedno posiedzenie, nie licząc wódki i wina, staje się nie do zniesienia. Sądzę, że moje spostrzeżenia nie są odosobnione, wobec czego należałoby podjąć pewne kroki, aby w Cichem tak, jak dawniej było cicho”.

"Zaopatrzenie sklepu jest zbyt małe"

W kolejnych wpisach turyści potwierdzali, że faktycznie nad jeziorami rozpanoszył się bałagan i nieporządek. Inni oponowali, że nie jest aż tak źle. Z kolei turyści, będący tu po raz pierwszy, zdawali się nie dostrzegać panujących tu niedostatków, a zachwyceni krajobrazem opisywali go jako wręcz „baśniowy”.

CZYTAJ TAKŻE: To wszystko sprawia, że tu każdy da radę się zrelaksować i odpocząć nad brzegami Drwęcy na Pojezierzu Brodnickim

Warto zacytować tych, którzy przyjechali tu po raz pierwszy, jak państwo T.: „Po raz pierwszy w życiu jesteśmy na pojezierzu brodnickim. Brak nam jest słów zachwytu dla pięknie położonej wsi Ciche i jej mieszkańców (…). Wyjeżdżamy zadowoleni z pobytu i wypoczęci, zachowując najlepsze wspomnienia”.

W lipcu 1974 roku pracownicy Szklarskiej Spółdzielni Pracy „Gwiazda” z Bydgoszczy po raz dziesiąty wypoczywali nad jeziorem Małe Partęczyny. Nadal byli zadowoleni z piękna otaczającej ich natury oraz obfitości ryb i malin. Dziękowali za przyjazność i serdeczność mieszkańców wsi: „Jesteśmy pełni podziwu nad uprzejmością i zainteresowaniem naszymi sprawami żywnościowymi kierowniczki sklepu w Ładnówku ob. Jakubowskiej, która stara się nas zadowolić. Mamy w tej sprawie jednak pewne ale. Zaopatrzenie sklepu jest zbyt małe i musimy niejednokrotnie wędrować do odległego Cichego po wędliny czy chleb”.

"Uroczysty program artystyczny poświęcony XXX-leciu naszej Ojczyzny”

Od 27 czerwca do 17 lipca 1974 swoje wakacje spędzali tu harcerze z Płońska. Aura jednak nie była dla nich łaskawa – niemal cały czas lało, jak z cebra. Komendant tak podsumował czas spędzony pośród lasów i jezior w strugach deszczu: „Ciche dostarczyło naszej młodzieży, mimo niesprzyjających warunków atmosferycznych, wiele radosnych chwil oraz pięknych przygód i widoków; lasy dotleniły nasze płuca”. W podobnym tonie zabrzmiał wpis wypoczywających w tym samym czasie harcerzy z Warszawy. Po ich wyjeździe na drugi turnus nad jeziora przybyli harcerze z Grudziądza. Aura nieco się poprawiła. Również przy tym, kolejnym harcerskim ognisku często gościł sołtys z Cichego Dominik Adamowski, opowiadając młodzieży o zajęciach mieszkańców i wspominając dawne dzieje. W rewanżu potrafił zmienić się w „pana świetlicowego” i w porozumieniu z ówczesną kierowniczką „Klubu Rolnika” panią Suwińską – udostępniał harcerzom wiejską salę i pomagał w organizowaniu tam zabaw tanecznych oraz uroczystego programu artystycznego poświęconego XXX-leciu naszej Ojczyzny”.

Równie zadowoleni wyjeżdżali harcerze ze stołecznego hufca ZHP Praga Południe, którzy w sierpniu 1974 roku wypoczywali nad jeziorem Wielkie Partęczyny.

"Przeszkadzały nam komary, na które nie pomagał nawet Muchozol"

Także w sierpniu 1974 roku w Cichem gościli uczestnicy obozu harcerskiego Szczepu Drużyn HSPS VII Liceum Ogólnokształcącego w Bydgoszczy. Do Księgi sołtysa Adamowskiego wpisali się tak: „ Dzięki życzliwości mieszkańców i kierownika sklepu pozytywnie można było rozwiązać trudności związane z zaopatrzeniem. Było nam tu bardzo miło, okolica cudowna, no i... cisza. Troszkę tylko przeszkadzały nam komary, na które nie pomagał nawet »Muchozol«. W imieniu Rady Obozu życzę wszystkim turystom i wczasowiczom tak miłego przyjęcia, jakiego doznaliśmy my...”.

Brakowało owoców, mięsa i wędlin. I jeszcze paru rzeczy

Mieszkańcy wsi serdecznie witali turystów. Biwakowicze chętnie przecież pukali do drzwi gospodarzy w nadziei kupna jajek, mleka, serów, czy ziemniaków. Czego im brakowało? Wpisy turystów, którzy wypoczywali tu od czerwca do sierpnia były dość zgodne – otóż wypoczywającym brakowało przede wszystkim owoców, mięsa i wędlin. Prócz tego mankamentem letników był brak campingu „z prawdziwego zdarzenia”, a także zwykłej plaży w postaci dogodnego zejścia do jeziora. Brzegi jezior były wówczas urwiste i mało przystępne – wymagały znacznego nakładu pracy w celu oczyszczenia co najmniej kilkudziesięciometrowego odcinka pobrzeża z chwastów, wodorostów i mułu. Trzeba więc było skakać do wody z urwistego brzegu z zadanym sobie w trakcie lotu pytaniem – w co wpadnę – w głębię, czy też plątaninę wodnych roślin i gałęzi drzew?

"Piękno krajobrazu oczarowało nas"

Mimo tych wszystkich niedogodności turyści wypoczywający nad jeziorami pojezierza brodnickiego, na przykład rodzina Chęcińskich z Warszawy, na koniec pisali tak: „Mimo to wracamy zadowoleni i obiecujemy sobie ponowny przyjazd w przyszłym roku. Dziękujemy wszystkim tym, z którymi żeśmy się stykali za prosty, bezpośredni stosunek do nas...”. Inni dodawali: „Piękno krajobrazu oczarowało nas. Jesteśmy zachwyceni gościnnością i życzliwością gospodarzy”. Dodawano też strofy poezji: „Nie zgaście tej przyjaźni żar,/ Co połączyła nas,/ Nie pozwolimy by ja starł/ Nieubłagany czas”.

CZYTAJ TAKŻE: Śladami Władysława Łokietka, Marii Dąbrowskiej i Fryderyka Chopina. A na końcu wielki zamek

5 sierpnia 1976 roku harcerze z Milanówka napisali: „Pierwszy raz harcerze naszego Hufca wyruszyli na swoją samodzielną letnią akcję. Jest nam przyjemnie, że miejscem naszego pobytu jest Ciche. Znad jeziora Robotno wywieziemy najmilsze wspomnienia. Długo pozostaniemy pod urokiem pięknej ziemi Pojezierza Brodnickiego. Rzadko spotykamy się z tak sprzyjającymi warunkami na miejsce obozowania. Kiedy powrócimy do swoich domów będziemy wspominać nie tylko czas spędzony we własnym gronie, ale również miłych, życzliwych nam mieszkańców wsi Ciche”. Dziękowano też młodemu sołtysowi wsi – Stanisławowi Adamowskiemu.

"Mistrz produkcji zwierzęcej na 1973 rok"

Między stronami „Księgi Wpisów” odnajdujemy wciśnięty wycinek z jakieś gazety z nieokreślonym tytułem i czasem wydania. Po rozwinięciu tego zwita papieru czytamy: „W minioną sobotę (wolną) jak i w niedzielę w całym kraju – jeśli tylko pogoda pozwoliła – rolnicy kosili i zwozili zboże oraz dokonywali podorywek i siewów podplonów. Potwierdza to nasz kolejny, reporterski wywiad. Ciche (gmina Zbiczno, woj. toruńskie). W sobotę była tu zmienna pogoda; spoza chmur, które tu i ówdzie zostawiały trochę deszczu, coraz częściej wyglądało słońce. Rolnicy wyszli więc z pługami na pole; pomagała im w tym Spółdzielnia Kółek Rolniczych w Brodnicy (Zakład Usług Mechanizacyjnych w Zbicznie). M.in. traktorzysta Józef Sikorski orał ściernisko u Antoniego Nowińskiego. – Pół hektara zorałem, a rolnik zasiał perko – mówi traktorzysta. – Później musiałem zająć się snopowiązałką, bo spodziewaliśmy się, że w niedzielę będzie dobra pogoda. – Co nawaliło? - Pechowe noże; zorałem jeden nowy, a drugi miałem stary, ale obydwa są kruche i pękają. Po tych słowach ruszył do koszenia kolejnego hektara zboża. – Dla nas rolników nie ma niedzieli – mówi sołtys Cichego Stanisław Adamowski, dobry gospodarz na siedmiu hektarach, mistrz produkcji zwierzęcej za 1973 rok”.

"Alkoholowe libacje nie dają spać w nocy"

28 lipca 1981 roku rodzina B. z Warszawy do Księgi Wpisów uczyniła następujący zapis: „Poznaliśmy te przepiękne okolice jeszcze w czasie studiów (1964-1968) płynąc kajakami szlakiem Drwęcy i jezior brodnickich. Gdy przyszły na świat dzieci, spływy kajakowe stały się niemożliwe. Jeździliśmy z maluchami (1973-1974) nad Jezioro Partęczyny z namiotem i kajakiem.

Na naszą bindugę dochodziliśmy przy cmentarzu w Cichem. Niestety, zostaliśmy wyrugowani przez powoli budujący się ośrodek wypoczynkowy. W następnych latach jeździliśmy nad jezioro Robotno, ale zostało ono całkowicie zajęte przez obozy harcerskie. Próbowaliśmy zadomowić się nad jeziorem Cichym, na wyznaczonym polu namiotowym. Okazało się jednak, że jest tam strasznie tłoczno i niestety głośno – grupy motocyklowej młodzieży urzędującej głośno, alkoholowe libacje nie dają spać w nocy.

W tej atmosferze trudno mówić o spokoju, ciszy, nauczeniu dzieci obcowania z przyrodą. Mimo to z uporem wracamy w okolice Cichego. Czujemy się tu prawie jak w domu, wśród bliskich ludzi, bo odkąd pamięcią sięgniemy i ksiądz w Cichem ten sam, i kierownik sklepu ten sam, i sołtys mieszka w tej samej zagrodzie...”.

Autor dziękuje Stanisławowi Adamowskiemu za udostępnienie "Księgi wpisów"

 

(RADOSŁAW STAWSKI)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%