Zamknij

Brodnica. Klejnoty Anny Wazówny

Radosław Stawski 11:32, 20.03.2018 Aktualizacja: 09:42, 30.07.2025
Skomentuj Fot. Wikipedia: Anna Wazówna - portret z Sali Wielkiej w pałacu Anny Wazówny w Brodnicy Fot. Wikipedia: Anna Wazówna - portret z Sali Wielkiej w pałacu Anny Wazówny w Brodnicy

Brodnicka starościna Anna Wazówna chciała Dymitrowi I Samozwańcowi - a był to car osadzony na rosyjskim tronie przez Polaków - potajemnie sprzedać klejnoty. Gdy trafiły one już do Moskwy na Kreml, kilka godzin później Rosjanie zabili cara. Co stało się z klejnotami?

Królewna szwedzka i od 2.10.1604 roku starościna brodnicka - Anna Wazówna była właścicielką sporej kolekcji klejnotów, którą wyceniano na 200 tysięcy talarów. Być może spora część tych drogocenności pochodziła jeszcze z czasów ostatnich Jagiellonów i matki Katarzyny. Z niewiadomych przyczyn Anna Waza postanowiła spieniężyć blisko jedną trzecią część tego skarbu. Czy zmusiła ją do tego trudna sytuacja materialna, czy też chęć zakupu nowych, zagranicznych sadzonek do ogrodu lub na potrzeby swojego zielnika i apteki - trudno dziś jednoznacznie ocenić. Postanowiła sprzedać je nowemu władcy Rosji, wcześniej poznając osobiście jego żonę i teścia.

Jak Wazówna tańczyła z carycą

W listopadzie 1605 roku Maryna Mniszchówna, córka wojewody sandomierskiego Jerzego Mniszcha, została żoną Dymitra i przez to stała się jedyną Polką-carycą na tronie Rosji. Jest to wyjątkowy fakt historyczny. Okazuje się, że na ich ślubie wiele zadań do spełnienia miała starościna brodnicka Anna Waza. Ślub odbył się w Krakowie (jednak w imieniu nieobecnego Dymitra ślubował "per procura" jego specjalny wysłannik - Afanasij Własiew). Król Zygmunt III nadjechał tam we wspaniałej karecie, otoczony swym dworem, razem ze swoją siostrą królewną szwedzką, i z dziesięcioletnim królewiczem Władysławem. Po wejściu do sali królewna Anna wraz z damami dworu i innymi zaproszonymi paniami podeszła bliżej ołtarza.

Anna Wazówna stanęła podczas tej ceremonii tuż przy pannie młodej na kobiercu przed ołtarzem; nieco dalej przy ołtarzu stał kardynał i król. W trakcie ceremonii odśpiewano hymn "Veni Creator" i wszyscy obecni łącznie z królem uklękli. Nad nimi górowały jedynie dwie sylwetki innowierców, którzy nie uklękli i przyjęli postawę stojącą. Była to Anna Wazówna (luteranka) i ślubujący w imieniu cara Własiew (prawosławny). Po pełnym różnych zawirowań ślubie wszyscy przeszli do sali bankietowej. Przodem szła Maryna, za nią Anna Wazówna, a następnie Własiew. Tam po wręczeniu przebogatych prezentów od cara zaczęła się suto zastawiona uczta. Gdy rozpoczęto tańce, Anna zatańczyła najpierw z bratem - królem Zygmuntem, a potem z samą carycą Maryną. Na koniec w asyście Mikołaja Oleśnickiego i Stanisława Wapowskiego odprowadziła carycę na pokoje. Wątpliwe, aby starościna brodnicka osobiście wchodziła w tym czasie w jakiekolwiek układy w sprawie sprzedaży swoich klejnotów. Niemniej carycę Polkę i jej teścia poznała osobiście. Z pewnością dało to okazję do podjęcia tego typu rozmów za pośrednictwem zaufanych dworzan obu stron. Musiały być one skuteczne, bo sprawa sprzedaży klejnotów ruszyła już kilka miesięcy później. Okazją była podróż carycy do nowo poślubionego męża - cara Dymitra, który rezydował w Moskwie. Jednak jeszcze 11 grudnia 1605 roku bawiono się na kolejnym ślubie. Na kobiercu w katedrze wawelskiej stanął król Zygmunt III i księżniczka Konstancja - późniejsza starościna brodnicka w latach 1625-1631().

Klejnoty z Brodnicy

W pierwszych dniach stycznia 1606 roku do Krakowa przybył Jan Buczyński - sekretarz rozmiłowanego w kosztownościach i towarach luksusowych cara Moskwy - Dymitra. Za jego pośrednictwem car rozgłosił po Polsce, że chętnie kupi klejnoty i drogie kamienie. Jednak każdy, kto chce je sprzedać, musi stawić się na dworze moskiewskim. Pośrednictwa chętnie podjęli się wówczas kupcy krakowscy i lwowscy. I wówczas królewna Anna zamierzała spieniężyć część swojej kolekcji. Jako siostra króla nie mogła tego dokonać jawnie, ani nawet poufnie. Tu potrzebna była tajna misja. Podjął się jej bardzo majętny dworzanin króla Zygmunta - podstoli koronny Stanisław Niemojewski herbu Rola (bywało, że sam pożyczał pieniądze skarbowi państwa).

Starościna brodnicka powierzyła mu klejnoty o wartości 70 tysięcy ówczesnych złotych. Miał też dochować tajemnicy, kim jest ich właścicielka. Klejnoty były owinięte w pstrą tkaninę z jedwabiu, którą wraz z zawartością złożono w żelaznej skrzynce pomalowanej na zielono.

Orszak Niemojewskiego, który wyruszył na początku marca 1606 roku, stanowiło 15 osób. Po półtoramiesięcznej podróży dotarli do Orszy, gdzie dołączyli do kilkutysięcznego orszaku samej carycy Maryny Mniszchówny i jej ojca. Po dotarciu do Moskwy, wkrótce świętowano wesele cara z Maryną. Niemojewskiego potraktowano jako gościa weselnego. Tymczasem nastroje Rosjan były w stanie wrzenia. Ostrzegał przed tym Dymitra Samozwańca nawet jego teść - Jerzy Mniszech, na co car machnął ręką, twierdząc, że to jakieś plotki. To zbyt duże zaufanie do poddanych miało go wkrótce zgubić. Według autorki biografii Dymitra Danuty Czerskiej, Niemojewski wraz z klejnotami Wazówny stawił się na audiencji u cara wieczorem 16 maja 1606 roku [A. Saar-Kozłowska omyłkowo zapewne, na stronie 50, pisze o 26 maja 1606 r.- przyp. RS]. Dymitr I Samozwaniec chętnie obejrzał kosztowności i rozmawiał życzliwie. Kazał też przynieść do pokazania swoje kosztowności.

Potem zaproponował, że klejnoty zatrzyma u siebie, aby przed kupnem przyjrzeć się im dokładniej. Niemojewski zgodził się na to. W swoim pamiętniku później napisał: "Zabawił się po tym ze mną rozmowami familiarissime [tj. po przyjacielsku] chwilę i później niż godzinę w noc [czyli godzinę po zachodzie słońca] od niegom odszedł". Jak pisał dalej: "szczęście mało czasu mu użyczyło, do przepatrywania się tym klejnotom, bo najdalej w ośm godzin po tym gardło dał, czego się Boże pożal". Następnego dnia, więc 17 maja 1606 r. uśmiercono cara i zabito około 500 otaczających go Polaków. Znana z niskiego wzrostu Maryna miała ukryć się pod suknią swej wielkiej ochmistrzyni. Nagie i pokrwawione polskie trupy, objadane przez psy miały leżeć na ulicach Moskwy przez trzy dni.

Kim był Łże-Dymitr?

Niewiele postaci z dziejów Rosji budzi tak wielkie zainteresowanie historyków, poetów i pisarzy, jak Dymitr Samozwaniec. Jak w swojej gramocie pisał patriarcha Jowa - naprawdę nazywał się Juszka Otriepiew i przebywał na dworze Romanowów, skąd po popełnieniu jakichś przestępstw zbiegł i dla uniknięcia kary, postrzygł się na mnicha i przybrał imię Grzegorza (Grigorij, Griszka). Przebywał w wielu klasztorach, jako diakon przepisujący księgi cerkiewne. Dla patriarchy jednak przede wszystkim "był łotrem, zbiegiem (...), czerńcem, rasstrigą [ten, który porzuca habit zakonny], co popadł w łacińską herezję [przyjął katolicyzm] i jął się fałszywie nazywać carewiczem Dymitrem". Niektórzy uważali go nawet za nieślubnego syna króla Stefana Batorego. Ów człowiek z poparciem potężnych polskich magnatów kresowych zamierzał zasiąść na tronie carskim, jako rzekomy syn cara Iwana IV Groźnego, który faktycznie zmarł w Ugliczu, jednak ludność wierzyła, że żyje.

Tę plotkę bardzo rozdmuchali Polacy i w osobie Otriepiewa zamierzali uzyskać "pacynkę", która będzie powolna w ich rękach, jako car Rosji. Zygmunt III Waza zamierzał przez to rozciągnąć katolicyzm jak najdalej na wschód. Ten plan do pewnego stopnia się powiódł. Pogrążona w słabości politycznej i gospodarczej Rosja nie była w stanie obronić się przed interwencją Polaków. Całą akcją kierował wojewoda sandomierski Jerzy Mniszech. O tej "prywatnej awanturze książąt kresowych" wszystko nieoficjalnie i doskonale wiedział oraz wspierał brat Anny Wazówny - król Zygmunt III Waza. Jaki naprawdę był Griszka Otriepiew podający się za cudownie ocalałego Dymitra? "Miał fenomenalną pamięć, umysł niezwykle bystry [tłumaczono to też jako pochopny i popędliwy - RS] i chłonny, jednak wiedzę niezbyt rozległą. Znał kilka tekstów z Biblii, głównie z Nowego Testamentu, trochę faktów z historii (...)". Znał kilka postaci historycznych i orientował się w znajomości kronik moskiewskich. Potrafił posługiwać się mapami, a więc wiedział co nieco o geografii. Wysławiał się w sposób żywy i zajmujący. Swobodnie mówił po polsku. Łaciny jednak nie znał - pewnego razu pod listem do króla Polski podpisał się nie "imperator", lecz "In Perator". Twierdził, że ozdobą monarchy jest znajomość sztuki wojennej i mądrość wypływająca z gruntownej wiedzy. Chciał więc się uczyć i sprowadzić do Rosji polskich nauczycieli. Jego wszak nauczycielami byli polscy jezuici.

I tu Rosjanie zaczęli nabierać podejrzeń i wreszcie wrogości do nowego cara - bo zbyt często przebywał z katolikami, a w jego otoczeniu byli niemal sami Polacy. Byli i tacy, którzy klęli się, że widzieli, że car chadzał na msze katolików i nawet przyjmował komunię w opłatku. W narodzie rosyjskim dojrzała w końcu myśl - to nie może być prawdziwy, prawosławny Dymitr - to kłamca i oszust - Łże-Dymitr. Gdy cała akcja się wydała, rosyjski spisek Wasyla Szujskiego i powstanie zmiotły Łże-Dymitra z tronu. Jego ciało poćwiartowano, spalono, a prochami nabito armatę i następnie wystrzelono tam, skąd przybył - w kierunku Polski. W wyniku rozpętanych w Moskwie walk zginęło wielu ludzi.

Klejnoty wróciły

Niemojewski ocalał i dostał się na dwa lata do niewoli. Przez ten czas jego rodzina nie miała wieści nawet o tym, czy żyje. Również starościna brodnicka Anna Wazówna nie wiedziała, co się stało z jej klejnotami. Wiele wskazywało na to, że przepadły. Zapewne dzięki posłom polskiego króla Wasyl Szujski uwolnił wreszcie Niemojewskiego (powrócił do kraju na początku 1609 roku) i oddał klejnoty, poświadczając to specjalnym kwitem. Dzięki temu pismu być może wiemy, jakie to klejnoty chciała sprzedać carowi starościna brodnicka i jaka była zawartość zielonej skrzynki, która trafiła na Kreml. Jak zapisano w pamiętnikach Stanisława Niemojewskiego (1606-1608), wydanych przez A. Hirschberga we Lwowie w roku 1899: "odzyskano samego obicia z tabunu [czyli z jedwabiu] sztuk 13 (...) do tego klejnoty Jego Miłości Pana Stanisława Niemojewskiego z Ulubieńca, podstolego Korony Polskiej, a mianowicie: diament punt [punkt, kropka] wielki, wokół niego 12 małych diamentów, (.) Alszbant [naszyjnik] z diamentów iż pereł, w którym diamentowych tabliczek 15, pereł 15; szacowany na 18 000 złotych...". Przynajmniej część tych klejnotów należało do Anny Wazy. I to właśnie one były jednymi z ostatnich skarbów oglądanych przed śmiercią cara Rosji w tak wyjątkowym dla Polski i Rosji nurcie wydarzeń historycznych. Wypędzenie "polskich interwentów" z Kremla jest obecnie największym świętem narodowym Rosjan, obchodzonym 7 listopada.

Na podstawie:

* D. Czerska, Dymitr Samozwaniec, Ossolineum, Wrocław 2004. * A. Saar-Kozłowska, Infantka Szwecji i Polski Anna Wazówna 1568-1625. Legenda i rzeczywistość, Toruń 1995. * P. Czapliński, Senatorowie świeccy, podskarbiowie i starostowie Prus Królewskich 1454-1772, Toruń 1921. * K. Lepszy, Anna Wazówna, PSB, t. I, Kraków 1935.

(Radosław Stawski)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%