Zamknij

Brodnica i okolice. Paradoks naszej Tivoli

14:31, 21.01.2014 Aktualizacja: 15:14, 21.09.2024
Skomentuj FOTO PG. Tak dzisiaj wygląda willa zbudowana w XIX w. FOTO PG. Tak dzisiaj wygląda willa zbudowana w XIX w.

Wieś - nie wieś, osada - nie osada, istnieje i jej nie ma, choć wszyscy wiedzą, że... jest i gdzie leży

TEKST ARCHIWALNY - ukazał się w papierowym wydaniu Czasu Brodnicy w styczniu 2014 roku

Na przestrzeni ponad 700 lat istnienia tego co umownie można by nazwać regionem brodnickim, a którego zasięg jest zdecydowanie większy, niż terytorium dzisiejszego powiatu powstawały i nierzadko ginęły rozmaite miana miejscowe, nazywane także toponimami (grec. Topos - miejsce) lub geonomami (grec. Geo - ziemia), czyli nazwy wszelkich obiektów przestrzennych, terenowych, zarówno zamieszkałych jak i niezamieszkałych przez człowieka. Te, które szczęśliwie przetrwały w nazwach wsi, osad, lub tylko ludzkiej pamięci zachowują wiele zjawisk językowych i kulturowych, po których często nie pozostał żaden inny ślad. Może jeszcze będzie kiedyś okazja o tym napisać, tymczasem wręcz wypada w tym miejscu przywołać fakt, że w okolicach Brodnicy mamy do czynienia z pełną gamą motywacji nazwotwórczych; od tych związanych z rzeczywistością topograficzną, np.: Podgórz, Górzno, poprzez świat zwierzęcy: Bobrowo, Jastrzębie, do kulturowo społecznych, a nawet duchowych związanych z wierzeniami: Diabelec, Czortek, Wąpielsk (niewątpliwie od starosłowiańskiego -wąpierza). Jest też pewna mała grupa nazw pamiątkowych, nie wynikających z miejscowej tradycji, lecz sztucznie przeniesionych na nasz grunt, jak np. wieś Florencja leżąca dziś w gminie Bobrowo. Kiedyś było ich więcej, ponieważ istniał zwyczaj nazywania dużych folwarków, karczm, nawet młynów.

CZYTAJ TAKŻE: Niedaleko wykopano prawdziwy skarb, teraz poszukiwacze weszli na pole kukurydzy. Też było warto

Jedną z najbardziej zaskakujących, najdziwniejszych nazw wiązanych z regionem brodnickim (że będę się trzymał tego niekonkretnego określenia) znalazłem w znakomitej pracy Wojciecha Kętrzyńskiego, świetnego historyka, działacza narodowego (urodzony jako Adalbert von Winkler zmienił nazwisko na polsko brzmiące), tego samego, dla którego zasług zmieniono po wojnie (w 1946) pruskie miasteczko Rastembork na Kętrzyn. Otóż tenże doktor Kętrzyński wydając we Lwowie dzieło pt. "Nazwy Miejscowe Polskie Prus Zachodnich, Wschodnich i Pomorza Wraz z Przezwiskami Niemieckimi", w dziale "Regencyja Kwidzyńska, Powiat Brodnicki" zamieścił informację, iż jedna z wsi naszego powiatu nazywa się Frankenstein!...

Od razu wyjaśnię, że ta - w zasadzie osada - leży dziś w powiecie golubsko-dobrzyńskim i nazywa się Fraksztyn. "Prowadząc dochodzenie" skąd takie sławne miano wzięło się w okolicach Brodnicy, założyłem, że nasz naukowiec mógł się zwyczajnie pomylić, ale gdzie tam! Kętrzyński był doskonałym profesjonalistą. Doszedłem do tego, że w czasach Kętrzyńskiego osada należała do rodziny długoletniego, znanego brodnickiego sędziego Karla Franza Jaeckela, zaś ich ród wywodził się z dzisiejszych Ząbkowic Śląskich, czyli z przedwojennego Frankenstein! Możliwe, że Jaeckelowie "przechrzcili" osadę na pamiątkę gniazdowej miejscowości, a Kętrzyński po prostu to spisał.

Nieoficjalna nazwa w oficjalnym obiegu

Z brodnickimi nazwami określającymi siedziby człowieka jest sytuacja następująca; bardziej lub mniej zmienione ale wraz z miejscowościami zachowały się do dzisiaj i jako samodzielne weszły do urzędowego spisu; przestały istnieć jako określenia samodzielnych jednostek, stając się nazwami dzielnic (np. Gajdy), zostały jedynie w historycznych dokumentach, bo miejscowość przestała istnieć (np. wieś Piaski), funkcjonują szczątkowo w świadomości najstarszych ludzi, skazane na zapomnienie (dawne osady, czy części wsi). Pewnie można by tu jeszcze wymyśleć parę innych kombinacji, lecz chcę tu dziś zwrócić uwagę na jedną dość szczególną sytuację. Oto około 130 lat istnieje nazwa ściśle określająca miejsce pod Brodnicą, od początków XX wieku umieszczana na wielu mapach, w nieoficjalnych spisach miejscowości, rozkładach jazdy komunikacji publicznej, niektórych nawigacjach GPS itd., która jednak nie figuruje w żadnym urzędowym wykazie miejscowości. Mowa o Tivoli alias Tiwoli, a nawet Tywoli.

CZYTAJ TAKŻE: Pojezierze Brodnickie. Kiedyś miała być tu wieś z kościółkiem. Teraz jest jezioro

Nie ma jej w przytaczanej tu pracy Kętrzyńskiego, nie ma w ostatnich pruskich spisach miejscowości i osad, także w drobiazgowym "Skorowidzu Miejscowości Rzeczpospolitej Polskiej" z 1926 roku (tom XI woj. pomorskie), nie ma na żadnych powojennych urzędowych inwentarzach! Zaskakująca niekonsekwencja, ponieważ w czasie, gdy nie istnieje w wykazach, jednocześnie jest umieszczana przez kartografów na większości map, tyle, że nazwa jest przekręcana na wiele sposobów. Najwcześniejszy zapis jaki widziałem pochodzi z mapy, tzw. "pruskiej sztabówki" (1911 rok 1:25000), gdzie zaznaczona jest graficznym znakiem wsi jako Tivoli. Inna wersja nazwy widnieje na mapie z 1936 roku - Tiwola. Mapa z początku lat 60. ubiegłego wieku (ciekawe, że posługiwali się nią radni z I, II, a nawet III kadencji Rady Miejskiej!) wprowadza zapis Tiwoli, tak samo jak na Mapie Powiatu Brodnickiego (1: 100000) sporządzonej w 1970 roku (na sztabowej wojskowej mapie z tego roku nie ma jej w ogóle). Tymczasem mapa Brodnicy (1: 50000) opublikowana w małym nakładzie na początku lat 70. (istny cymes, bo widnieje na niej zaznaczone Osiedle Meksyk, czyli dzisiejsza Gdynia) wraca do korzeni i zapisuje nazwę Tivoli. Z kolei Wojskowa Mapa Topograficzna z 1991 roku używa nazwy Tivola.

Jak widać różne zapisy pojawiają się i znikają, zaś samo miejsce raz jest, raz go nie ma na mapie i to nawet niezależnie od jej skali, a zatem szczegółowości! Rychtyk istne UFO! Mimo tego bajzelku zaryzykuję twierdzenie, że nie ma brodniczanina, który by nie potrafił zlokalizować, gdzie leży Tiwola, Tywola, czy Tivoli (różnie to dziś się wymawia, zaś ja jestem zdecydowanie za tą ostatnią wersją).

Tę pewność zawdzięczamy charakterystycznej budowli i legendzie, która wokół niej wyrosła. Oprócz tego nasza Tivoli też ma swoją historię.

Zaczęło się 150 lat temu

W 1865 roku właścicielem niezabudowanej działki został drobny rzemieślnik z Szabdy, ewangelik Antoni Marquart. Nie ma pewności, czy to on, czy też następny właściciel terenu Gotfryd Bunn (wg zapisów w księgach przejął ją w 1873 roku) wpadł na pomysł założenia tam gościńca, albo jak kto woli - karczmy. Koncept był dobry, ponieważ akurat przy działce zbiegały się dwie ruchliwe drogi z Grudziądza i Torunia, a do miasta było niedaleko. Dziś już tylko możemy spekulować skąd się wzięła i kiedy się pojawiła ta oryginalna nazwa Tivoli, choć myślę, że należy ją wiązać wyłącznie z budynkiem, który szczęśliwie dotrwał do naszych czasów, a nie z jakimś jego poprzednikiem (przypuszczalnie dużo skromniejszym). Z analizy sztukatorskich, dziś mocno zniszczonych ozdób elewacji, jedynie podkreślających tektonikę (stabilność, przejrzystość kompozycji) i umieszczeniu ich w okresie mody na takie wzory trzeba zaryzykować, że budowla powstała w ostatniej ćwierci XIX wieku, około 1880 roku.

CZYTAJ TAKŻE: Czy twoja wieś kryje takie skarby? Zaskakujące odkrycie archeologiczne pod Brodnicą!

O rodzinie Bunnów - jej pierwotnych właścicieli - wiemy niewiele, poza tym, że byli ewangelikami, mieszkali w Szabdzie, gdzie Gotfryd był nauczycielem i jednocześnie posiadaczem sporego gospodarstwa rolnego. Syn Hugo (w 1898 r. przejął Tivoli) po ponad dziesięcioletnim okresie zarządzania restauracją zajął się spekulacjami ziemskimi, na czym zrobił całkiem niezłe pieniądze. Wnuk Gotfryda Edwin już nie interesował się byłym rodzinnym interesem, tylko po okresie nauki osiadł w Tylicach, skąd wygnała go radziecka ofensywa 1945 r.

Więcej możemy powiedzieć o inspiracji, bo ta jest ewidentna, choć znajduje się parę tysięcy kilometrów stąd. Mowa oczywiście o włoskim mieście Tivoli, które leży około 30 kilometrów na wschód od Rzymu, na wzgórzach sabiniańskich, skąd rozpościera się zapierający dech w piersiach widok na dolinę włoskiej Kampanii. Słynie z pałacu i fantastycznych ogrodów noszących imię kardynała Hipolita d'Este, intelektualisty, syna słynnej Lukrecji Borgia... Kiedy z naszej brodnickiej Tivoli przejdziecie około 300 metrów w stronę Brodnicy, nagle spostrzeżecie, że stoicie na szczycie jednego z pasm wzgórz otaczających przepiękną, malowniczą dolinę Drwęcy, na dnie której, w otulinie zieleni, wśród murów, wież, domów, ogrodów miasta meandruje Drwęca, tworząc widok tak sielski jak z pudełka bombonierki... Czy ten fakt, to podobieństwo zjawisk podsunął Bunnowi pomysł nazwania restauracji imienia - Tivoli? Hmmm... całkowicie możliwe. Oczywiście nasza willa nie jest nawet dalekim echem włoskiego pałacu Villa d'Este, choć detaliczne inspiracje można znaleźć. Wątpię zresztą, czy jej budowniczy bodaj próbował stworzyć tu jej namiastkę. Myślę, że raczej chciał wznieść po prostu estetyczny, elegancki budynek w stylu swojej epoki i to mu się niewątpliwie udało. Na sporej reszcie działki utworzono rozległy ogród, którego centrum stanowiło miejsce dzisiejszego niewielkiego zagajnika, który raczej żadnego wrażenia na nas nie sprawia.

Rewelacja - plenerowe potańcówki

W 1909 roku Hugo Bunn sprzedał interes handlarzowi nieruchomościami Arnoldowi Bohm, zaś ten przekonał do jej zakupu rolnika Franciszka Friedricha. Dziwne, ale od tego momentu do 1916 roku zmieniło się aż 5 właścicieli! Prawdopodobnie restauracja nie przynosiła spodziewanych zysków i kto wie, jaki byłby jej los, gdyby nie pomysł męża ostatniej przed zakończeniem pierwszej wojny światowej właścicielki. Piszę pomysł męża, ponieważ w tym czasie Eliza Sokołowska de domo Weber, na którą figurowała w księgach nieruchomość prowadziła jakiś interes w okolicach Lidzbarka Welskiego, zaś Tivoli najprawdopodobniej zawiadywał jej mąż Henryk, co sugeruje fragment tekstu urzędowego pisma landrata (zachował się w archiwum ziomkostwa brodnickiego). Koncept pana Henryka polegał na dobudowaniu na tyłach willi sporej, prostej sali z bufetem, gdzie by można urządzać tanie zabawy i potańcówki, także dla tej przeciętnie sytuowanej części społeczeństwa. Sala miała osobne dojście, wejście (przez pomieszczenie bufetu, co było dość sprytne, bo taka defilada przed flaszkami była dość sugestywna), a także przejście do ogrodu, który z ozdobnego przekształcono w bardziej skromny, lecz "wyposażono go" w podłogę do tańca i półmuszlę koncertową dla orkiestry, czy kapeli. Od lata 1921 roku zaczęto tu urządzać zabawy letnie, także "pod chmurką", co na owe czasy było sporą rewelacją, jednocześnie przysparzając Tivoli określenia - letnisko.


Pocztówka ze zbiorów Marcina Perlińskiego

Restauracja zaczęła być modna, lecz jeszcze bardziej ogrodowe potańcówki, letnie zabawy plenerowe. Odbywały się one w szczególnej scenerii płonących lamp naftowych (linię energetyczną dociągnięto tu dopiero w 1942 roku z osobistego polecenia dyrektora brodnickiej Elektrowni Miejskiej inż. E. Hasse), ogrodowej roślinności, no i... pobliskiego lasu, który był tak niepokojąco blisko... Kto wie, czy z czasem Tivoli nie nabrałoby sławy innego brodnickiego lokalu rozrywkowego, który stał na Piaskach (niedaleko nieczynnego wówczas klasztoru), a nazywał się znakomicie, bo "Concord" (potem "Concordia"), lecz lokal Tivoli nie był czynny codziennie, ani do tak późna jak "Concord". Pewnie to spowodowało, że brodniccy imprezowicze odpuścili sobie Tivoli, zwłaszcza, że "dziewczynki" były tylko w "Concord".

O ile dobudowana "tańcbuda" i urządzenie ogrodu przeznaczono dla "Wielce Szanownej Publiczności", o tyle restauracja w willi już nie była tak egalitarna. Z policyjnych raportów zdarzeń wokół Tivoli wynika, że lubili ją podróżni, a także... przemytnicy znad pobliskiej granicy z Prusami. Lokal pasował im znakomicie. Położony przy skrzyżowaniu ważnych dróg, a jednak na uboczu, blisko miasta, mimo to nie aż tak, żeby komuś się tu chciało przyjść pieszo. 20 lat II Rzeczpospolitej było dla Tivoli całkiem dobrym okresem.

(Piotr Grążawski)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%