Zamknij

Apiinhalacja, czyli pszczoły leczą ludzi. Terapia i relaks w domku z czterema ulami, ale całkiem bezpieczne

16:41, 11.06.2021 Maria Oryszczak Aktualizacja: 16:06, 05.05.2023
Skomentuj Fot. Maria Oryszczak Fot. Maria Oryszczak

Delikatny zapach miodu, świeżego drewna i szum pracujących pszczół - pobyt w pszczelich domkach i oddychanie niezwykłym powietrzem z wnętrza ula to terapia na stres, stany lękowe, bezsenność, a także dla chorych na astmę i mających problemy z oddychaniem - jak niektórzy ozdrowieńcy po COVID-19. - To praktyki znane na Ukrainie i w Rosji, w Polsce takich miejsc mamy niewiele - mówią właściciele niezwykłej pasieki.

O apiinhalacji, fascynującym życiu pszczół oraz o hodowli pszczelich matek i naturalnych mydłach rozmawiamy z pasjonatem pszczelarstwa Kamilem Durszlewiczem, właścicielem gospodarstwa pasiecznego położonego w otoczeniu Górznieńsko-Lidzbarskiego Parku Krajobrazowego.

MARIA ORYSZCZAK: Czym jest apiinhalacja?

KAMIL DURSZLEWICZ: W 2019 roku zbudowaliśmy dwa domki ulowe. To niewielkie pomieszczenia z ekologicznego drewna. W każdym domku znajdują się cztery ule, w których mieszkają pszczoły. Są zabezpieczone, w taki sposób, aby uniknąć bezpośredniego kontaktu z osobami przebywającymi w domku. Małymi otworami (wylotkami) z boku domków pszczoły wylatują na zewnątrz po pożytek. Pole gorczycy jest tuż obok domków.

Apiinhalacja to coraz bardziej popularna metoda relaksu i leczenia poprzez oddychanie powietrzem z wnętrza ula oraz wsłuchiwanie się w szum pracy pszczół.

[ZT]27174529[/ZT]

Powietrze w ulu jest antyseptyczne, nie zawiera wirusów, bakterii. Pszczoły utrzymują bardzo wysoką higienę. Powietrze, w którym unosi się zapach miodu i propolisu, wpływa dobroczynnie na układ oddechowy. Przebywanie w domkach ulowych szczególnie chwalą sobie osoby cierpiące na astmę i problemy z oddychaniem.

Jestem chwilę w domku ulowym i czuję, że to miejsce uspokajające, relaksujące...

- Kojąco działają biopole, wibracje oraz regularny szum pszczół. Terapie w domkach ulowych na pewno są dobre dla osób przemęczonych, zabieganych, żyjących w stresie oraz potrzebujących psychicznego odpoczynku. Seanse pozytywnie wpływają na syndrom ciągłego zmęczenia, bezsenność, stany lękowe, stres.

Ile kosztuje seans w domkach w gospodarstwie TILIA?

- Godzina zabiegu to tylko 20 zł, w ramach którego w domku mogą przebywać nawet cztery osoby, a to już tylko 5 zł na osobę. Apiinhalacja to nie tylko siedzenie i czekanie, aż minie godzina. Czas można umilić sobie na wiele sposobów. Może to być picie kawy, czytanie książki, świetny pomysł na randkę, rozmowę, czy też po prostu słuchanie bzyczenia pszczół. Zapraszamy również do zakupu karnetów, które mogą być ciekawym prezentem. Teraz już po pandemii możemy udostępniać domki naszym gościom, wystarczy wstępnie umówić się na termin w wiadomości prywatnej, mailowo, telefonicznie lub przez sklep www.pptilia.pl.

Domki ulowe są raczej mało znane w Polsce.

- Są popularne na wschodzie Europy, na Ukrainie, w Rosji, a w Polsce rzeczywiście mamy ich niewiele. My jesteśmy jedyni w powiecie brodnickim, najbliżej nas są w okolicach Gniezna. Myślę jednak, że staną się niebawem popularne. Niedawno przyjechała do nas duża grupa z Zachodniopomorskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego, zainteresowana prowadzeniem i udostępnianiem domków ulowych.

Domki ulowe to właściwie margines pana gospodarstwa pasiecznego. Wśród pszczelarzy pana nazwisko kojarzone jest przede wszystkim z hodowlą matek pszczelich.

[ZT]27178391[/ZT]

- Tak, to moja kolejna pasja. Zaczęła się od lektury fachowych artykułów i samodzielnie zrobionej cieplarki. Z mikrofalówki wyjąłem całą elektronikę, włożyłem swoje grzałki, termostaty, wentylację… Obecnie pracuję na większym inkubatorze. Od kilku lat wysyłam moje matki pszczele w wiele regionów Polski i otrzymuję informację, że tworzą dobre, miododajne rodziny złożone z nieagresywnych pszczół. W tym roku zamierzam rozbudować pracownię i zrobić większą cieplarkę do wychowu pszczelich matek.

Jak udaje się panu wyhodować pszczołę matkę?

- Trzeba sprowadzić matkę reprodukcyjną, czystej rasy. Mam teraz matki z Niemiec, Austrii, Rumunii. Z tego produkuje się matki tzw. użytkowe. Matkę reprodukcyjną wkładam do ula. Rodzina ją przyjmuje, tworzy własną i od tej matki pobieramy larwy do hodowli kolejnych matek, które mają 50 proc. genów reproduktorki. Larwy przekłada się do ramki hodowlanej i umieszcza w rodzinie bezmatecznej, następnie w wychowującej. Ostatecznie dojrzewają w inkubatorze, w tzw. lokówkach, w temperaturze 34,5 stopnia - tak jak w ulu. Kiedy się wygryzą, wkładam je do bezmatecznej rodziny w ulu.

Larwa ma kilka milimetrów. Po czym poznaje pan, że z larwy powstanie matka - królowa pszczół?

- Królowa może być wyhodowana z każdej larwy. Po pionowym ułożeniu komórki oraz odpowiednim przygotowaniu rodziny pszczoły wiedzą, że to komórka matecznikowa. Królowa jest inaczej przez pszczoły karmiona. Od 4. dnia pszczoły robotnice są karmione mleczkiem z dodatkiem pyłku pszczelego, królowa mleczkiem o specjalnym składzie. Ma ono inny skład chemiczny.

Królowe w ulu - matki są specjalnie oznakowane.

- Tak. Robię im na grzbiecie kolorową kropeczkę - opalitek. W tym roku jest to kropka biała. Matka pszczela żyje przeciętnie ok. 5 lat, ale te młode są bardziej sprawne, żywotne. Kolor kropeczki pozwala określić wiek królowej. Jest pięć kolorów do znakowania, które obowiązują w całym świecie hodowlanym i są używane do znakowania po kolei. Żeby łatwiej zapamiętać kolejność, pszczelarze w Polsce używają hasła „Boży czyn" - w którym są pierwsze litery kolorów: biały, żółty, czerwony, zielony i niebieski" . W tym roku jest biały, w następnym roku będzie żółty. Matki oznakowane są gotowe do wejścia do rodziny pszczelej.

Królowa może być początkiem nowej pszczelej rodziny?

[ZT]27172896[/ZT]

- Szklanka pszczół wystarczy, tzw. ulik weselny (ok. 200 mililitrów pszczół), żeby królowa matka stworzyła nową rodzinę. Daje się pokarm i królowa z ulika wylatuje, zależnie od pogody, po około 4 dniach na lot rozpoznawczy, a potem na lot weselny. W powietrzu spotyka się z trutniami, które ją zapładniają. Potem zresztą umierają, bo tylko do tego są stworzone. Matka natomiast wraca do ula i jest już gotowa do składania jaj. Jest już unasienniona.

Czy w istniejących już rodzinach także trzeba dawać nowe matki - królowe?

- Tak. Albo robi to pszczelarz, albo same pszczoły. Jeśli matka jest stara i nieproduktywna, pszczoły w najlepszym termicznie miejscu w ulu tworzą komórkę matecznikową. Dokarmiają ją, a kiedy już nowa matka dojrzeje, rodzina likwiduje starą matkę – żądli ją, zabija i zajmuje jej miejsce.

A jak wysyła pan matki do swoich klientów?

- W klatkach ze świtą, czyli kilkoma pszczołami, które zapewnią odpowiednią temperaturę i pokarm dla królowej.

Jak zaczęła się pana pszczelarska pasja?

- W świat pszczół wprowadzał mnie tata. Mieliśmy dwa ule. Pszczoły nie chciały nam się roić, więc zacząłem czytać, uczyć się, i tak wsiąkłem A potem już uczyłem się sam - z książek i internetu. Teraz mamy już 50 uli, zdałem potrzebne egzaminy i zdobyłem zawód pszczelarza.

W pana pracowni widzę też mnóstwo produktów pszczelich.

- Są to produkty, które sami wykonujemy, według naszych autorskich receptur. Mamy naturalny miód, pastylki do inhalacji z dodatkiem propolisu, świece z prawdziwego wosku, no i naturalne, ekologiczne mydełka - z propolisem, kawą, miodem, cynamonem, węglem aktywnym albo kozim mlekiem. Nasze mydła mają odpowiednie badania, są bezpieczne w użytkowaniu i zostawiają na skórze warstwę lipidową.

Na seans apiinhalacji można się wybrać do Mełna niedaleko Brodnicy (kujawsko-pomorskie). Kilka minut jazdy od Świedziebni, niedaleko Wierzchowni koło Górzna, w otoczeniu Górznieńsko-Lidzbarskiego Parku Krajobrazowego, blisko lasu, wśród pachnących zbożem pól ma swoją siedzibę Przedsiębiorstwo Pasieczne TILIA. Jego gospodarze to Karina i Kamil Durszlewiczowie.

Kamil Durszlewicz jest inżynierem budownictwa, na co dzień pracuje w Urzędzie Gminy w Osieku, a po pracy oddaje się swojej pasji - pszczelarstwu. Jest wiceprezesem Koła Pszczelarzy w Górznie. Jeździ do szkół, by opowiadać o pszczołach.

Karina Durszlewicz, z zawodu leśnik oraz architekt krajobrazu, podziela zainteresowania męża i wspólnie prowadzą pasiekę. Mają dwójkę dzieci, które zupełnie nie boją się pszczół.

(Maria Oryszczak)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%