Kuszę wymyślili Chińczycy, a w każdym bądź razie w V wieku p. n. e. na ich terenach pojawiły się pierwsze znane egzemplarze takiej broni. Sto i dwieście lat później podobna broń pojawiła się w Europie, używali jej Grecy, a potem Rzymianie, którzy szczególnie upodobali sobie wersję „maxi”, czyli w formie wielkiej machiny posyłającej śmiercionośne wystrzały nawet na ponad kilometr. Generalnie w całej historii była to jednak broń niewielka, zwykle przeznaczona do obsługi przez jednego żołnierza.
Ekskluzywna praca Polki w Dubaju. "Bogaty Arab z dwiema żonami miał na szczęście poczucie humoru"
Po czasach rzymskich dopiero kilkaset lat później, w czasie wypraw krzyżowych kusze ponownie wróciły do łask. Były bardzo skuteczne, bo swoją siłą rażenia przebijały nawet najtwardsze zbroje i tarcze. Kiedy jednak zaczęto je wykorzystywać nie tylko w walce z niewiernymi, papież zabronił ich używania przeciw chrześcijanom. Chodziło o to, że każdy mógł jako tako celnie strzelać po krótkim szkoleniu i być zabójcą zakutego w stal „szlachetnego” rycerza. Tylko ta broń dawała takie możliwości. W praktyce jednak niewiele się przejmowano zakazem papieskim, Anglicy czy Francuzi, ale też inne nacje używały jej powszechnie. Lekkie kusze obecne były nawet pod Grunwaldem, w Europie używano ich na polu walki jeszcze w XVI wieku, a na polowaniach jeszcze dłużej.
W średniowieczu jedyną konkurencją dla kuszy jako broni rażącej na odległość były łuki, bo nawet wprowadzenie broni palnej zrazu oprócz huku efektu przynosiło niewiele. Zarówno łuk, jak i kusza współistniały na polu walki. Generalnie w obu przypadkach chodziło o to samo – wystrzeliwaniu pocisków (strzał czy bełtów) na odległość za pomocą energii zgromadzonej w napiętej cięciwie i sprężystej części broni (łuku). Z kuszy można było strzelać dalej i z większą siłą niż z łuku, a więc bardziej skutecznie, a wyszkolić kusznika, który jako tako radził sobie na polu walki, również można było znacznie szybciej niż łucznika, bo celowanie z łuku było trudniejsze. Tylko że wprawny łucznik mógł znacznie szybciej oddawać kolejne strzały, bo kusznik tracił znacznie więcej czasu na naciąganie cięciwy za pomocą odpowiednich narzędzi (np. specjalnego haka).
Horror w środku lasu. Dla ludzi o mocnych nerwach
Zarówno łucznictwem, jak i kusznictwem zajmowali się od początku członkowie Bractwa Rycerskiego Zamku Krzyżackiego w Brodnicy, stowarzyszenia założonego w 1996 roku, które początkowo miało swoją siedzibę na terenie piwnic zamkowych, ale od wielu lat jest to Gród Foluszek – Ośrodek Edukacji Ekologicznej niedaleko Zbiczna. Od początku strzelali w średniowiecznych strojach ze sprzętu wykonanego współcześnie, ale opartego dokładnie na wzorcach sprzed wieków, z tych samych materiałów co dawni rycerze. Oczywiście dostępne są też kusze czy łuki typowo nowoczesne, ale ich nie interesował tylko aspekt sportowy, to zawsze byli pasjonaci historii. Już pod koniec XX wieku nawet kilkunastoosobowa grupa z Brodnicy brała udział w mistrzostwach Polski w strzelaniu właśnie z takiego historycznego sprzętu, wśród nich największe sukcesy odnosił założyciel Bractwa Jan Majewski. Przez lata był w krajowej czołówce, a w 1997 roku zdobył tytuł mistrza Polski w kuszy tradycyjnej. Również obecnie jest czołowym działaczem stowarzyszenia, a instruktorami kusznictwa są: Łukasz Wilmowicz, Tomasz Bork i Joanna Brzostek-Bork.
- Obecnie mamy cztery kusze w Foluszku, oczywiście wszystkie oparte na tradycyjnych wzorcach. Oczywiście korzystać z nich może znacznie więcej osób - mówi Łukasz Wilmowicz, który również zalicza się do czołowych kuszników w kraju.
- Takie tradycyjne kusze wykonuje obecnie w Polsce tylko kilka osób, wyłącznie na zamówienie – dodaje Jan Majewski, obecny wiceprezes stowarzyszenia i Kasztelan Grodu Foluszek. – Koszt jednej to ok. 3 tys. zł, ale żeby wejść w jej posiadanie należy posiadać specjalne pozwolenie, bo kusze – tradycyjne czy nowoczesne – traktowane są jak broń. Nie każdy takie pozwolenie od służb może dostać – dodaje Kasztelan i dawny mistrz Polski kuszników.
Zdjęcia: Gród Foluszek
Jan Majewski, Kasztelan Grodu Foluszek i były mistrz Polski kuszników
Kusznicy z Grodu Foluszek; z lewej nasz rozmówca Łukasz WiImowicz
Podczas oddawania strzału w Foluszku
Kusznictwo tradycyjne to doskonała rozrywka
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz