Zamknij
Fot. Nadesłane

Ekskluzywna praca Polki w Dubaju. "Bogaty Arab z dwiema żonami miał na szczęście poczucie humoru"

Maria Oryszczak 14:42, 22.07.2022 Aktualizacja: 15:15, 17.10.2024

Ekskluzywna praca Polki w Dubaju. "Bogaty Arab z dwiema żonami miał na szczęście poczucie humoru"

Krwistoczerwona szminka na ustach, takież paznokcie, makijaż - to było wymagane w tej pracy. Nie byle jakiej pracy dla Polki, po którą czekała limuzyna z szoferem w liberii i białych rękawiczkach, apartamenty i luksusy. Dziewczyna z Brodnicy w Zjednoczonych Emiratach Arabskich spotkała Ronaldo, Beckhama i innych wielkich i bogatych.

 

Przypominamy publikację Czasbrodnicy.pl z lipca 2022 roku

 

 - Opowiadałam rodzicom, wszystkim znajomym, że na pewno będę latać i nawet ciotki mówiły do mnie „stewardesa". Mój tato był jednak bardzo stanowczy i nakłonił mnie, żebym po maturze zdobyła jakiś „bardziej przyziemny" zawód. Poszłam do Poznania na filologię francuską - opowiada Dominika Kreńska, która od 16 lat wykonuje zawód stewardesy.

[ZT]28003241[/ZT]

Od 2006 roku mieszkała w Oslo, w Dubaju, Francji i Warszawie, a pochodzi z Brodnicy  i nadal, jeśli tylko czas pozwala, powraca do swojego rodzinnego miasta, gdzie mieszkają rodzice i starzy przyjaciele.

MARIA ORYSZCZAK: Jak dziewczyna z Brodnicy trafiła do lotnictwa i zawodu stewardesy?

DOMINIKA KREŃSKA: O tym, by latać jako stewardesa, marzyłam właściwie od dzieciństwa. Już w szkole - w SP nr 7 w Brodnicy, a potem w I LO - wyobrażałam sobie, że jestem w samolocie, w uniformie stewardesy. Ta wizualizacja miała swoje źródło w filmach, które oglądałam, bo przecież wtedy nigdy nie leciałam samolotem. Opowiadałam rodzicom, wszystkim znajomym, że na pewno będę latać, i nawet ciotki mówiły do mnie „stewardesa".

[ZT]26877230[/ZT]

Mój tato był jednak bardzo stanowczy i nakłonił mnie, żebym po maturze zdobyła jakiś „bardziej przyziemny" zawód. Poszłam do Poznania na filologię francuską. Kiedy byłam na ostatnim roku, dowiedziałam się o rekrutacji prowadzonej przez irlandzką linię lotniczą. Pojechałam do Warszawy i zostałam przyjęta na szkolenie. Tak zaczęłam realizować swoje marzenie z dzieciństwa i zawsze miałam duże wsparcie z domu, od rodziców, ale także od stających na mojej drodze pedagogów.

Szkolenie, które pani przeszła, otworzyło możliwość latania w samolotach różnych linii lotniczych?

Nie. Szkolenie zawsze dotyczy konkretnej linii lotniczej i kiedy chce się zmienić pracodawcę, trzeba od początku przechodzić proces rekrutacyjny. Oczywiście w CV pisze się, jakie ma się doświadczenie zawodowe, ale to nie zawsze pomaga, bo każda linia ma swoje procedury i swoje zasady.

[ZT]27623937[/ZT]

Na każdym szkoleniu poznaje się np. specyfikę samolotów, sposoby ewakuacji, udzielanie pierwszej pomocy, zasady komunikacji z klientami i załogą itd.

Pani zatrudniona była przez różne linie lotnicze.

Pracowałam u przewoźnika irlandzkiego, potem w Emiratach Arabskich i teraz, po urodzeniu dziecka, powróciłam do linii irlandzkich. Mieszkałam w Belgii, Norwegii, Emiratach Arabskich, Francji i teraz w Polsce - w Warszawie. Mieszkałam tam, gdzie były bazy moich pracodawców, stamtąd zaczynałam loty.

Czy rzeczywiście te zasady i procedury w różnych liniach są tak odmienne? Na czym te różnice polegają?

Jeśli chodzi o rekrutację, to najdłuższa i najtrudniejsza jest do tych linii renomowanych i drogich. Na przykład razem ze mną do linii Emiratów Arabskich aspirowało ok. 50 osób.

[ZT]26554283[/ZT]

Było kilka etapów kwalifikacyjnych, m.in. bardzo dokładnie sprawdzano stan zdrowia, były rozmowy z psychologiem, testy. Do ostatniego etapu doszło tylko kilka osób, a w efekcie tylko cztery otrzymały zatrudnienie. Priorytetem dla tego przewoźnika jest luksus w obsłudze klienta - pasażera. Ale też warunki stwarzane pracownikom są bardzo atrakcyjne.

Czy chodzi tu o wysokie zarobki?

Nie tylko. Na przykład kiedy zostałam zatrudniona i po raz pierwszy przyjeżdżałam do Dubaju, na lotnisku czekała na mnie luksusowa limuzyna z kierowcą w liberii i białych rękawiczkach, który podwiózł mnie do mojego apartamentu. Lokal był dla mnie wynajęty za darmo. W czasie przerw w lotach mieszkaliśmy w najlepszych hotelach. Na pokładzie samolotu było za darmo jedzenie, napoje itp. W czasie wolnym mogłam np. pięć minut przed zamknięciem odprawy zjawić się na lotnisku i polecieć w dowolne miejsce, płacąc tylko 10 proc. ceny biletu, i zawsze dla mnie było miejsce w samolocie.

Wymagania w stosunku do pracowników z pewnością były także wysokie?

Obowiązywał, oczywiście, jednolity strój, ale także makijaż - krwisto czerwone usta, tego samego koloru paznokcie, makijaż, włosy gładko przyczesane. Miałyśmy takie toczki z białą chustą opadającą na piersi i wyglądałyśmy wszystkie bardzo podobnie. Kiedyś moja mama czekała na mnie na lotnisku i obserwowała załogę wychodzącą do hali przylotów, i nie poznała mnie w grupie stewardes, choć były tam dziewczyny z różnych części świata - Azjatki, Afrykanki, szatynki i blondynki - ale wszystkie wyglądałyśmy podobnie. W kontaktach z pasażerami ważne było, by dostosować się do wymagań klienta, by mieć do każdego osobiste podejście, żeby każdy czuł się wyjątkowo zaopiekowany, no i np. absolutnie nie istniało słowo „nie", „niemożliwe". Zamiast tego mówiło się: „Zobaczę, co mogę dla pana/pani zrobić".

Zawsze się to udawało? W ekskluzywnych samolotach wymagania pasażerów mogły być przecież najróżniejsze.

Wbrew pozorom pasażerowie z klasy pierwszej zwykle nie mają takich niemożliwych do zrealizowania żądań. Niektórzy są nawet bardzo ascetyczni. Na przykład kiedyś leciał z nami prezes Toyoty - starszy już pan Toyota. Leciał z Tokio do Dubaju i przez kilka godzin lotu poprosił tylko o szklankę wody i orzeszki. Zresztą wielcy i sławni tego świata nie zawsze podróżują klasą I, często latają w klasie ekonomicznej. Zwykle okazuje się, że to mili, skromni ludzie. Miałam okazję poznać np. Dawida Beckhama i jego żonę Victorię, Ronaldo z ówczesną partnerką Iriną.

I nigdy nie powiedziała pani - „nie"?

Jest wiele sposobów komunikacji, więc mówi się tak, by klient był zadowolony i czuł, że robi się wszystko, by spełnić jego wymagania. Raz jednak zdarzyło mi się powiedzieć „nie" i to był taki trochę żart, który mógł mnie drogo kosztować - nawet zwolnienie z pracy. Dzwonkiem przywołał obsługę pasażer w białym tradycyjnym stroju i turbanie - obywatel Emiratów Arabskich, członek tej elitarnej grupy, która żyje w luksusie dzięki szejkowi i przynależności do grupy 20 proc. rdzennych Arabów z tego kraju.

Kiedy podeszłam, poprosił o colę, a że byłam wtedy w takim żartobliwym nastroju, powiedziałam, że mu nie podam. „Dlaczego? Bo cola jest bardzo niezdrowa, a ja tu jestem, by o Pana dbać". Pasażer zamilkł i bardzo poważnie zapytał, jak mam na imię i skąd pochodzę. Odpowiadałam i już z przerażeniem myślałam, co ja zrobiłam. Czeka mnie rozmowa dyscyplinująca albo jeszcze gorzej. Po chwili milczenia usłyszałam, jak pasażer bardzo powoli mówi: "Pani Dominiko, mam dwie żony. Proszę szybko podać mi colę, jestem gotowy, by napój mnie wykończył, zanim one to zrobią".

Miałam szczęście, że trafiłam na człowieka z poczuciem humoru.

Czy latając ekskluzywnymi liniami lotniczymi, pasażerowie mogą liczyć na coś wyjątkowego?

W dużych samolotach, np. Airbus 380, są dwa piętra. Na górze jest klasa I i klasa biznes, na dole klasa ekonomiczna. Standard lotu zależy od klasy. W klasie I każdy pasażer ma możliwość skorzystania z prysznica, kabinę zamykaną z łóżkiem, jednorazowe bawełniane piżamy itd. Linia lotnicza może nawet zadbać o to, by dostarczyć pasażerowi tort, jeśli np. obchodzi urodziny.

[ZT]28702746[/ZT]

Pasażerowie wszystkich klas mają własny monitor z dostępem do Internetu, zestawem filmów, wiadomości, muzyką. Dla wszystkich są także napoje i jedzenie za darmo i bez ograniczeń, i zestawy podróżne, w których m.in. są kosmetyki najlepszych firm, zdjęcia robione w czasie lotu itd.

A praca w tanich liniach lotniczych?

Tu priorytetem dla przewoźnika, oczywiście poza bezpieczeństwem, jest to, żeby w czasie jak najkrótszym przewieźć jak największą liczbę pasażerów. Między kolejnymi lotami mamy tylko 20 minut na wypuszczenie pasażerów z samolotu, ogarnięcie pojazdu i przyjęcie nowej grupy.

Ile godzin pracuje stewardesa?

Teraz pracuję przeciętnie 70-80 godzin miesięcznie, pięć dni w tygodniu. Trzy dni latam, dwa dni jestem na dyżurze pod telefonem, gotowa, gdy ktoś się nie stawi albo gdy jest jakaś sytuacja awaryjna. Jednego dnia mogę być dwa razy w Londynie.

Czy latanie utrudnia życie rodzinne?

Przeciwnie, mam sporo czasu dla rodziny, dla córki. Na przykład mogę pracę zaczynać o 6 rano i być w domu ok. 15, czasem ok. 12 - jeśli to są loty europejskie.

Czy jest limit wieku w tym zawodzie?

Nie. Jeśli tylko zdrowie dopisuje i ktoś chce pracować, nie ma limitu wieku. Niestety wiele osób rezygnuje z powodów zdrowotnych - zmiana stref czasowych, nieprzespane noce, specyficzny klimat w samolocie - to nie jest zdrowy styl życia. Na szczęście, jak mówią, ja się chyba urodziłam do latania, bo na razie nic mi nie szkodzi i świetnie się czuję.

Czy praca stewardesy daje okazję, by zwiedzić świat?

Z pewnością. Latałam najbardziej nowoczesnymi, największymi samolotami, w najbardziej egzotyczne miejsca w Afryce, Australii, Azji obu Amerykach. Moje koleżanki często zabierały z sobą specjalny ekwipunek, żeby zwiedzać. Widziałam wiele pięknych miejsc, ale najbardziej lubię przyglądać się ludziom: jak żyją, czy są szczęśliwi, uśmiechnięci, jak się ubierają, co jedzą.

Nigdy, w żadnym momencie nie bała się pani latać?

To tak jakby spytać np. rowerzystę, czy boi się jeździć na rowerze. Nie boję się. Nigdy nie zdarzyła mi się sytuacja zagrożenia życia, najwyżej były jakieś drobne problemy techniczne. Samolot jest zresztą jednym z najbardziej bezpiecznych środków transportu. Zdarzają się katastrofy, ale rzadziej niż np. na szosie. Po każdym takim zdarzeniu analizuje się przyczyny, zmienia procedury postępowania. Na przykład po zamachach terrorystycznych z 11 września wszystkie kabiny pilotów są zamknięte, mają kuloodporne drzwi, zabezpieczenia. Kiedyś pasażerowie mogli wchodzić do pilotów, oglądali kabinę, witali się z pilotami, robili zdjęcia - teraz to niemożliwe.

A jacy są współcześni pasażerowie? Jak zachowują się w samolotach Polacy?

Teraz dla większości samolot nie jest jakimś niezwykłym środkiem transportu. Podróżuje wielu młodych ludzi, obytych w świecie, mówiących dobrze po angielsku. Bardzo lubię latać z Polakami, bo są to na ogół ludzie sympatyczni, mający pewien respekt do obsługi.

A niesforne dzieci, pijący alkohol, podróżni, którzy nie przestrzegają zakazów?

Sama mam dziecko, więc współczuję rodzicom, gdy dziecka nie można opanować. Staramy się razem jakoś rozładować sytuację. Jeśli pijący alkohol nie reagują na nasze uwagi, nie znają umiaru, awanturują się, zachowują wulgarnie, jeśli np. ktoś pali papierosy, np. w toalecie - to wzywa się policję. Są to sytuacje bardzo rzadkie.

Czego stewardesa nigdy nie powie pasażerom?

Generalnie nie straszymy pasażerów, nie mówimy np. o problemach technicznych, choć przecież ludzie widzą, jeśli coś się dzieje, więc nigdy nie kłamiemy. W liniach arabskich był też stanowczy zakaz rozmawiania na trzy tematy - i to nie tylko z pasażerami, ale także między sobą nie rozmawia się o seksie, polityce i… futbolu.

Najtrudniejsza sytuacja w pani pracy stewardesy?

Raz miałam zgon na pokładzie, ale tu już nic nie mogliśmy zrobić. O wiele bardziej stresująca jest dla mnie sytuacja, gdy trzeba ratować życie i wszystko zależy ode mnie. Miałam taką sytuację, kiedy musiałam przeprowadzić reanimację w czasie lotu.

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%