Co roku w Małym Leźnie koło Brodnicy właściciele gospodarstwa agroturystycznego organizowali swoiste happeningi, gdzie pochód stylizowany na ten z czasów PRL-u przyciągał prawdziwe tłumy. Była nawet mównica, przemówienia ucharakteryzowanego "sekretarza partii" i obstawa "Milicji Obywatelskiej". Niestety, z powodu pandemii zrezygnowano z imprezy organizowanej przez lata. Nie było w tym roku pochodu w Małym Leźnie, za to po raz pierwszy majowy pochód z flagami urządziły morsy w Małym Głęboczku, a więc niedaleko.
Nad jeziorem Sopień
[ZT]27002010[/ZT]
Andrzej Rzepka, lider grupy morsów, razem z Aleksandrą Korecką z Agroturystyki Sopień zaprosili na wiosenny spacer wokół jeziora. Były oczywiście flagi i pierwszomajowe piosenki z przenośnego głośnika. Organizatorzy zadbali też, żeby było bezpiecznie i żeby nikt się nie zgubił. Oznakowana trasa, żółte kamizelki ze stowarzyszenia Pojezierze Brodnickie, dystans i maseczki. Na czele pochodu Wojtek Kopiczyński ze Świerczyn w swoim traktorze, a za nim spora grupa pasjonatów morsowania z okolic Brodnicy i Nowego Miasta Lubawskiego. Razem z morsami leśnymi ścieżkami wędrowała też m.in. Danuta Kędziorska, wójt gminy Brzozie.
- Biegam tędy codziennie i chciałem innym pokazać, jak piękne są lasy wokół jeziora Sopień. Potem oczywiście zapraszamy do kąpieli w jeziorze, chociaż kiedy na dworze ciepło, to morsowanie nie jest już tak ekscytujące jak zimą - mówi Andrzej Rzepka.
Bigos i kiełbaski
[ZT]25146458[/ZT]
Mimo tego amatorów majowej kąpieli nie zabrakło. Pozostali na brzegu obserwatorzy doglądali kiełbasek w ognisku i bigosu w kociołku, który dla uczestników pochodu w Małym Głęboczku ugotowała pani Ewa, żona pana Andrzeja.
Pan Jerzy Trzciński, zwany przez morsów „Dziadkiem”, dokładając do ognia przypominał, jak piękne urodziny urządziły mu morsy nad jeziorem.
- Ja morsowałem od młodości w jeziorze Niskie Brodno. Dziś już do wody nie wejdę, ale czuję, że morsy to moja rodzina. W lutym tego roku kończyłem 80 lat i po morsowaniu moi towarzysze urządzili mi prawdziwe święto z plackami i tortem urodzinowym – wspominał Jerzy Trzciński.
Pierwszomajowa biesiada morsów nad jeziorem była równie okazała, bo poza bigosem i kiełbaskami na wspólnym stole znalazły się smakołyki przywiezione przez uczestników majówki.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz