Zamknij

Junaki, wueski, jawy i inne stare maszyny. Odnawiane, naprawiane jeżdżą do dzisiaj

14:41, 11.12.2020 Aktualizacja: 16:31, 25.01.2023
Skomentuj FOTO RS FOTO RS

Grupa kolegów z powiatu brodnickiego związana jest wspólną pasją. Są wśród nich bracia Grzegorz i Wiesław Budzich ze wsi Tomki w gminie Zbiczno, Andrzej Bernacki z Kamienia, Wojciech Laskowski z Płowęża, Tomasz Magalski z Jabłonowa Pomorskiego i Sławomir Mianecki z Gorzechówka związani są wspólną pasją.

- Nie tylko amatorsko restaurujemy stare motocykle, ale również na nich jeździmy – wyjaśnia Grzegorz Budzich. – Czasami siadamy również na te nowoczesne. Zawodowo restaurowaniem motorów zajmuje się Sławek Mianecki, który zwłaszcza celuje w naprawie Junaków. Składa je od przysłowiowego „a do z” i złożył ich już naprawdę wiele, choć to niełatwa sztuka.

Tego dnia, gdy z nimi się spotkaliśmy, na swoich odnowionych maszynach pojechali na czterogodzinną eskapadę do Kurzej Góry koło Kurzętnika, a następnie dalej, w okolice Iławy i z powrotem.

- Organizujemy wspólne wypady kiedy się tylko da – opowiadają motocykliści. – Latem pojechaliśmy w dziesięć motocykli w Bieszczady na kilka dni. Ze względu na awaryjność wysłużonego sprzętu nie wszyscy jednak tam dojechali.

Większość starych motocykli opisywanej grupy zarejestrowana jest jako zabytek, stąd żółte tablice rejestracyjne, a wcześniej konieczność zasięgnięcia i uzyskania pisemnej opinii rzeczoznawcy oraz wpis do rejestru zabytków.

Z Grzegorzem Budzichem rozmawiamy o jego hobby.

RADOSŁAW STAWSKI: Kiedy uaktywniła się w Tobie motoryzacyjna pasja?

GRZEGORZ BUDZICH: - Z tą przygodą jestem związany właściwie od dzieciństwa, jak i z motorami WSK, które były czasami jedyną dostępną formą obcowania z motoryzacją, zwłaszcza na wsi. Mój tata Stanisław miał trzy wueski, zwykłe 125-tki, w czarnym eleganckim kolorze. Oczywiście jeździłem na tych motorach, a gdy się psuły, ile mogłem, tyle sam naprawiałem. Co z częściami zamiennymi? Trudno było je zdobyć. Jednak bywały dostępne w Brodnicy w sklepie przy ul. Jatki oraz w Jabłonowie. Problem był taki, że gdy motory stały zepsute, po części do miasta trzeba było jechać najczęściej ciągnikiem rolniczym, czyli naszym ursusem.

Sporo dowcipów opowiadano sobie za czasów PRL z udziałem tego popularnego motocykla. Żartowano ze skrótu WSK, wskazując, że pochodzi od nazwy Wiejski Sprzęt Kaskaderski lub Wieśniaku Śmierć Kupujesz. Ówczesna reklama głosiła „nie chcę kotka, nie chcę pieska, radość sprawi mi WUESKA”, a szczęśliwego nabywcę motoru można było podobno rozpoznać po promienistym uśmiechu podczas jazdy i komarach między zębami. Ale na poważnie, czy rzeczywiście owe motory były niezawodne czy też przeciwnie – awaryjne?

- Czy coś psuło się w wueskach? Praktycznie wszystko (śmiech)! Najwięcej problemów stwarzała trzyprzekładniowa skrzynia biegów, w której najczęściej „ginął” drugi bieg. Szwankowały również silniki. Naprawiano je często, choć zdarzały się również konieczności całkowitej wymiany i kupna nowego silnika. Gdy już jednak maszyna była na chodzie, można było nią pojechać niemal wszędzie – i po drogach, i po szosach, i po bezdrożach. Na przełomie lat 70. i 80. XX wieku jeżdżono nimi na zabawę, do sklepu, w gości czy do kościoła. Mimo awaryjności, uważam, że wueski nie były złymi motorami. Oczywiście się psuły, ale przy dobrej pielęgnacji działały do 20 lat, a bywało, że i dłużej. Nawet teraz po regeneracji widać jeszcze sędziwe wueski na naszych drogach.

Twoje motoryzacyjne marzenie z tamtych lat?

- Takimi motocyklami, które wtedy chyba każdy chciał mieć, były ETZ i MZ oraz simsony produkowane w NRD oraz czeskie jawy. Inne motocykle właściwie były niedostępne dlatego marzenia w tej tematyce bywały dość skromne.

Obecnie jesteś szczęśliwym właścicielem kilku starych motocykli, którym przywróciłeś dawny blask.

[ZT]26096706[/ZT]

- Pierwszym motorem, który udało mi się złożyć była Jawa 175, o pojemności 175 cm sz. z roku 1959. Kupiłem ją w Konojadach. Proszę sobie wyobrazić, że ten egzemplarz przez blisko 20 lat stał bezczynnie przyłożony drewnem. Po podłączeniu akumulatora i wlaniu paliwa jawa odpaliła bez problemów. Wiadomo jednak, że wymagała ona remontu, który przeprowadzałem dość długo, bo aż dwa lata. Części były drogie i zamawiałem je przez Internet najczęściej od polskich dostawców. Motor składałem po pracy, pomalował go na czerwono mój brat Janusz.

Mój drugi motor, produkcji radzieckiej to K750 wraz z koszem, udało mi się kupić aż w Siedlcach za rozsądną wówczas cenę 2.000 zł. Było to sześć lat temu. Maszyna również była sprawna, ale także nadawała się do remontu. Jeden sezon przejeździłem bez napraw, jednak później potrzebna była wymiana i naprawa elementów. Tym razem zdołałem dokonać niezbędnych napraw w ciągu jednej zimy. Mój brat pomalował również i tę radziecką maszynę, tym razem na kolor czarny, który w ZSRR zarezerwowany był dla cywilów.

Trzeci z moich motocykli to Junak M10, produkcji polskiej. Złożył go mój kolega, a pomalował mój brat. Junak jest tak bardzo wymagający pod względem konstrukcyjnym, że amatorzy mogą sobie nie poradzić sobie z jego renowacją. W tym przypadku ja tylko sfinansowałem remont, który przeprowadził Sławek Mianecki. W ten sposób przybył mi Junak M10 w kolorze kremowym, o pojemności 350 cm sz. z 1969 roku.

Oprócz tego posiadam jeszcze suzuki intruder o pojemności 1400 cm sz. oraz cztery wueski do remontu. Na razie nie przywiduję jednak ich renowacji. Cztery sprawne motocykle na razie wystarczą mi do jazdy.

Bierzesz udział w zlotach motocyklowych?

- Dawniej, o ile czas pozwalał, jeździłem na zloty. Najczęściej na te, które organizowane były najbliżej, więc w Sumowie, w Cichem, w Iławie czy w Lipnicy. Obecnie przez pandemię o takie zloty raczej trudno. Teraz więcej czasu spędzam z rodziną – z żoną Wiolettą, 17-letnią córką Natalią i 19-letnim synem Michałem, studentem ekonomii na UMK w Toruniu.

Wioletta Budzich (żona Grzegorza): – Tak bywa, że ludzie z małych miejscowości miewają wielkie pasje. Największą fanką męża jest córka Natalia, który lubi z nim jeździć na pobliskie zloty motocyklowe. Żona raczej czeka na powrót męża z ciepłą kolacją w domu (śmiech), ale z tego, co wiem, żony pozostałych motocyklistów, kolegów męża, częściej wybierają się z nimi w trasy.

Dziękuję za rozmowę.

(Radosław Stawski)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%