Zamknij

Schował przed hitlerowcami jako cenny skarb, za ukrywanie groziła śmierć. Rodzina odnalazła to po 60 latach. Barwne opowieści z życia dziadk

11:47, 27.09.2020 Aktualizacja: 16:22, 25.01.2023
Skomentuj Foto: Nadesłane: Sebastian Rejewski zwyciężył w wojewódzkim konkursie Foto: Nadesłane: Sebastian Rejewski zwyciężył w wojewódzkim konkursie

Sebastian Rejewski, uczeń Szkoły Podstawowej im. Janusza Kusocińskiego w Jabłonowie Pomorskim zajął I miejsce w Wojewódzkim Konkursie Historycznym im. gen. bryg. prof. Elżbiety Zawackiej „Oni tworzyli naszą historię" w kategorii klas VII-VIII szkół podstawowych. Swoją pracę pod tytułem „Niedobrze samemu na świecie żyć, tak nie mieć nikogo, jak ten kamień być” napisał pod kierunkiem Ewy Rzepki, nauczycielki historii i badaczki dziejów regionu brodnickiego.

[ZT]26339637[/ZT]

W swojej pracy uczeń pisze: „Rodzina jest dla mnie najważniejszą wartością. Dlaczego? Pewnie dlatego, że w mojej rodzinie więzi są nieustannie pielęgnowane i ja także zostałem wychowany na tych wartościach. Spotykamy się, wspólnie śpiewamy, opowiadamy sobie rodzinne historie, przeglądamy pamiątki. Dzięki temu wśród nas nie ma osób, które nie znałyby naszej historii, nie potrafiłyby wymienić przodków, czy nie rozpoznałyby członków naszej rodziny na zdjęciach. Z tych rozmów, opowieści, dyskusji, dowiedziałem się, że wielu moich przodków zachowało się bohatersko podczas II wojny światowej i jestem z nich bardzo dumny. Choć wspólnie tworzymy jedną rodzinę, to każda z osób, których wojenną historię znam, jest inna, każda w inny sposób i w innym miejscu walczyła o wolność. Dlatego nie skupiłem się na jednej postaci. W moim albumie opowiem o każdej z nich i przedstawię ich wzruszające historie”.

[ZT]25798429[/ZT]

Poniżej publikujemy fragmenty tej pracy.

Tragiczna historia wujka

"Rodzina Chyłkowskich to przodkowie mojej babci Ewy Prajs (nazwisko rodowe Gorzka). Praprababcia Teofila urodziła się w 1892 roku, prawdopodobnie w Czystychbłotach, (wieś w gminie Zbiczno), zmarła w 1977 roku w Jabłonowie Pomorskim. Prapradziadek Józef od urodzenia mieszkał w Góralach (rodzinna wieś babci Ewy położona w gminie Jabłonowo Pomorskie). Gdy dobiegała końca II wojna światowa, został wywieziony do Charkowa, skąd już nigdy nie wrócił. Świadkowie przekazali praprababci Teofili informację, że zmarł podczas transportu. Prapradziadkowie mieli troje dzieci: Józefa, moją prababcię Helenę i Józefa. W latach 20. XX wieku moja rodzina przeżyła straszną tragedię: pięcioletni Józef Chyłkowski (starszy brat prababci) wpadł do kotła z wrzątkiem, który został wystawiony przed dom w celu wystudzenia. W wyniku oparzeń jego nerki przestały pracować i po pewnym czasie zmarł. Śmierć, tak małego dziecka, w wyniku wypadku, odcisnęła piętno na całej rodzinie, a moja Mama do dziś powtarza, że gdy prababcia Helena opowiadała o wypadku jej brata, zawsze miała łzy w oczach.

[ZT]25845994[/ZT]

W rodzinnym albumie, który posiadam, nie ma zdjęcia Józefa za życia, ale zachowało się jego zdjęcie w trumnie. Zbieżność imion braci także nie jest przypadkowa, bo drugiego wujka Józefa jeszcze wtedy nie było na świecie i dostał on imię na cześć brata”.

Jak prapradziadek uratował sztandar

Prapradziadkowie ucznia przez całe swoje życie hołdowali hasłu: „Bóg, Honor, Ojczyzna” i te wartości przekazywali także swoim dzieciom i to nie tylko słowem, ale też czynem. Gdy wybuchła II wojna światowa, prapradziadek ucznia, będący strażakiem wiedział, że nie może pozwolić, by sztandar jego OSP dostał się w ręce Niemców, przyniósł więc go do domu. Jego żona Teofila zaszyła go w kożuch, a potem pan Józef schował go gdzieś na terenie gospodarstwa i nikomu nigdy nie powiedział, gdzie on jest, bo nie chciał narażać rodziny. Przechowywanie sztandaru wiązało się z narażeniem życia wszystkich domowników, gdyż jego znalezienie w gospodarstwie byłoby równoznaczne z wyrokiem śmierci dla wszystkich. Wykazali się więc nie tylko odwagą, ale i patriotyzmem. Sztandar OSP Górale przeleżał w ukryciu ponad 60 lat. Jako, że pod koniec wojny pan Józef został wywieziony do Charkowa i już nigdy stamtąd nie wrócił, więc nikt nie wiedział, gdzie spoczął sztandar.

[ZT]25849127[/ZT]

„Został on znaleziony przez przypadek podczas rozbiórki domu moich prapradziadków w pierwszym dziesięcioleciu XXI wieku" – pisze Sebastian Rejewski. "Był ukryty pod belką stropową. Ta historia bardzo mnie wzruszyła i kiedy się dowiedziałem, że sztandar się znalazł, nie mogłem w to uwierzyć. Historię sztandaru poznała też moja Mama, jeszcze jako mała dziewczynka. Mówiła mi kiedyś, że była to dla niej swoista rodzinna legenda, aż do czasu, kiedy okazało się, że sztandar został odnaleziony i oddany druhom OSP w Góralach. Obecnie odnaleziony sztandar wisi w gablocie w remizie strażackiej Ochotniczej Straży Pożarnej w Góralach. Moja Mama miała okazję trzymać go w rękach, gdy pojechała do Góral, aby go sfotografować. Gdy zobaczyłem jego zdjęcia, czułem się wyjątkowo, tak jakby na chwilę moi prapradziadkowie znaleźli się blisko mnie. Ich historia jest dla mnie drogowskazem, aby niezależnie od konsekwencji strzec swoich wartości i nie bać się ich bronić, nawet za cenę życia”.

Niecodzienne spotkanie, czyli historia wujka Feliksa

„To najbardziej wzruszająca historia, jaką kiedykolwiek słyszałem. Piękna i ekscytująca. To historia spotkania dwóch braci, których zawierucha wojenna rzuciła w różne strony świata. Ale od początku…

[ZT]25859567[/ZT]

Mój wujek Feliks Grabowski urodził się 21 października 1914 roku w Jabłonowie Pomorskim, zmarł 23 stycznia 1992 roku również w Jabłonowie Pomorskim. Z moją rodziną wujek Feliks związał się poprzez małżeństwo z siostrą mojego dziadka – Kazimierą Rejewską. Pomimo tego, że doświadczył okropieństwa drugiej wojny światowej, nigdy nie opuszczał go dobry humor. Był uznawany za duszę towarzystwa. Moja ciocia, Iwona Rejewska (siostra mojego taty), uważa, że wujek Feliks był najfajniejszym wujkiem na świecie. We wrześniu 1939 roku wujek Feliks brał udział w bitwie pod Mławą, gdzie został ranny. Gdy wyzdrowiał, walczył dalej, ale niestety trafił do niewoli sowieckiej, a następnie do armii gen. Andersa. Sytuacja pomiędzy Polską a Związkiem Radzieckim pogarszała się, więc armia musiała ewakuować się na wschód. Na granicy wujek musiał zdać broń, którą dostał od Sowietów. Potem trafił do I Korpusu Sił Zbrojnych w Anglii, gdzie stopniowo awansował na sierżanta. Był również pod Monte Casino, choć nie brał udziału w samej bitwie.

[ZT]24457178[/ZT]

Podczas wojny wujek Feliks posługiwał się fałszywym nazwiskiem – Poniatowski. Wujek Feliks i jego brat Witold wzięli udział w walkach na frontach drugiej wojny światowej. Zawierucha wojenna ich rozdzieliła, nie mieli też informacji o swoich losach. Ta niepewność o losy rodziny tak naprawdę dotyczyła wszystkich żołnierzy. Moja babcia, Sabina Rejewska, wspomina, że wujek zawsze powtarzał, że najgorszy podczas wojny był strach o rodzinę, a najbardziej martwił się o swojego brata Witolda, który, tak jak on, walczył o Ojczyznę. Pełniąc służbę w Invert (Wielka Brytania) w polskiej kompanii, zauważył Witolda, który również nosił fałszywe nazwisko – Biały. Bracia padli sobie w objęcia! Nie mieli pojęcia, że przez jakiś czas byli tak blisko siebie. Obaj bracia płakali ze szczęścia, a wraz z nimi inni żołnierze. Ta sytuacja podniosła wszystkich na duchu, bo uwierzyli, że im też uda się odnaleźć rodzinę i wrócić do swoich bliskich”.

Mój dziadek był ułanem

„Mój pradziadek Jerzy Gorzka urodził się 27 grudnia 1913 roku w Gelsenkirchen (Niemcy), zmarł 14 lipca 1995 roku w Brodnicy. Jego ojciec, a mój prapradziadek, był Niemcem, więc pradziadek miał podwójne obywatelstwo, co go niejednokrotnie uratowało w czasie II wojny światowej. Pradziadek wychowywał się w rodzinnej wsi swojej mamy, w Kłódce (powiat Grudziądz). Praprababcia Anastazja (nazwisko rodowe Ciechanowska) wyszła za mąż za Jana Gorzka, z którym miała dwoje dzieci: Aleksa i Eugenię.

[ZT]16573553[/ZT]

Pradziadek nosił nazwisko swojego ojczyma. Bardzo kochał konie, więc się nie można dziwić, że należał do 18. Pułku Ułanów Pomorskich. Jego zamiłowanie do koni przełożyło się też na to, że po II wojnie światowej został weterynarzem. Jeszcze przed wojną, pradziadek był z grudziądzkimi ułanami na manewrach w lasach w okolicach Góral i szukając noclegu dla generała, poznał swoją przyszłą żonę, a moją prababcię, Helenę Chyłkowską (córka Teofili i Józefa, o których pisałem wcześniej). Pradziadek bardzo często po zakończonych manewrach z Grudziądza przyjeżdżał do prababci na koniu. 1 września 1939 roku pradziadek wraz z grudziądzkimi ułanami brał udział w bitwie pod Krojantami, niestety w tej bitwie wielu ułanów zginęło, więc pułk przestał istnieć. 3 września pradziadek Jerzy brał udział w bitwie pod Mełnem, a 11 września w bitwie nad Bzurą. Bitwa nad Bzurą skończyła się dla pradziadka strasznie, Niemcy przestrzelili mu kolano i spadł z konia. Pradziadek wspominał, że wtedy najbardziej bał się o swojego ukochanego konia, który nie chciał odejść i ogrzewał go swoim ciałem, ratując mu życie. Po pewnym czasie pradziadka znalazł żołnierz niemiecki. Już wspominałem, że pradziadka nieraz uratowały niemieckie korzenie i to była jedna z tych sytuacji. Gdyby nie niemieckie pochodzenie, pradziadka czekałaby pewna śmierć.

[ZT]26008177[/ZT]

Pradziadek Jerzy przeszedł poważną operację nogi w szpitalu polowym w Łowiczu, a jego noga była usztywniona do końca jego życia. Już nigdy nie dowiedział się, co stało się z jego koniem. Gdy pradziadek wyzdrowiał, został wciągnięty do Wehrmachtu, z którego uciekł i zaciągnął się do wojska amerykańskiego. Wiadomo również, że walczył w armii gen. Andersa. 6 czerwca 1944 roku pradziadek brał udział w operacji Overlord, Wiem, że wracał do domu przez Lourdes, bo mam w domu obrazek, który stamtąd przywiózł. Był już wtedy żonaty z moją prababcią. Po wojnie pradziadek zamieszkał z prababcią w Góralach, a potem w Jabłonowie. Pradziadek Jerzy całe życie był dobrym, spokojnym i bardzo religijnym człowiekiem. Był patriotą. Kochał ludzi i zwierzęta, a najbardziej konie. Mimo, iż go nie znałem osobiście stanowi on dla mnie wzór do naśladowania”.

Wiersze prababci Heleny

„Prababcia Helena Gorzka (Chyłkowska) (ur. 08.04.1918 w Czystychbłotach, zm. 21.12.1995 w Brodnicy) była wyjątkową osobą. Od najmłodszych lat wyróżniał ją talent pisarski i poetycki. Moja Mama opowiadała mi, że prababcia zawsze pięknie opowiadała bajki, śpiewała piosenki i recytowała swoje wiersze. Pisała przede wszystkim o sprawach ważnych dla Polaków i lokalnej społeczności. Mieszkańcy Jabłonowa świetnie znają wiersze autorstwa mojej prababci, opowiadające o nadaniu naszej miejscowości praw miejskich. Jednak najbardziej poruszające wiersze moja prababcia napisała w czasie II wojny światowej. Zwłaszcza jeden: „Polak grupy III”, który opowiada o tragedii młodych Polaków, których wcielano przymusowo do wojska niemieckiego." 

To tylko wybrane zagadnienia z nagodzonej pracy

(Radosław Stawski)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%