Zamknij

Lata 70. na pojezierzu brodnickim. Wpisy turystów: "w Zbicznie bar rozpijał ludzi", "nie widać opieki ze strony organów MO"

17:21, 08.05.2020 Aktualizacja: 00:38, 21.08.2023
Skomentuj FOTO Księga sołtysów z Cichego Dominika i Stanisława Adamowskich. FOTO Księga sołtysów z Cichego Dominika i Stanisława Adamowskich.

Pół wieku temu turyści - jak sami pisali - byli oczarowani naszym pojezierzem. Narzekali jednak na całonocne hałasy na campingach i brak mięsa w sklepach. Inni apelowali, by wstrzymać wycinkę drzew, która dewastowała krajobraz. Z kolei wczasowicze z Torunia wnioskowali, by ze sklepu z Cichego pociągnąć "piwociąg" na ich pole biwakowe

Walory krajobrazowe naszego powiatu od dziesięcioleci pracują na renomę tych okolic. Jednakże jeszcze kilkadziesiąt lat temu, gdy baza turystyczna na Pojezierzu Brodnickim dopiero raczkowała, zorganizowane grupy harcerzy i turyści indywidualni musieli prosić sołtysa o wyszukanie miejsc biwakowych w celu rozbicia namiotów.

Sołtysowie z Cichego – Dominik i jego syn Stanisław Adamowscy prowadzili specjalną Księgę, do której każdy turysta mógł wpisywać swoje pochwały, uwagi lub spostrzeżenia. Pierwszy wpis dokonano 13 sierpnia 1970 roku, a ostatni w 1990. Warto więc prześledzić wrażenia turystów wypoczywających nad jeziorami Ciche, Robotno, Dębno, Partęczyny, Okonek, Mieliwo i Zbiczno i zaobserwować zmiany, jakie zachodziły tu na przestrzeni kilkudziesięciu lat.

[ZT]25908376[/ZT]

Wpisów dokonali m. in. harcerze z Grudziądza (13.08.1970), z Warszawy (14.08.1970), Wąbrzeźna (20.08.1970), z Warszawy – Pragi Północ (12.07.1971), uczniowie z Grudziądza (27.07.1971), harcerze z Warszawy – Pragi Południe (15.08.1971). W kolejnych latach wpisali się harcerze z Grudziądza, uczestnicy Centralnego Rajdu Pieszego, wczasowicze z Bydgoszczy, Torunia, Warszawy i turyści indywidualni. Za każdym razem chwalono ofiarność, życzliwość i bezinteresowność sołtysa z Cichego, dziękowano pani z kiosku „Ruchu” i personelowi sklepu za miłą obsługę, podziwiano piękno tutejszej przyrody, życzono powstania w Cichem ośrodka wypoczynkowego i solidarnie przeklinano deszcz.

Harcerze z Grudziądza 13 sierpnia 1970 roku, a więc 44 lata temu, napisali: „chcielibyśmy złożyć podziękowania sołtysowi p. Adamowskiemu za bardzo serdeczne przyjęcie i poświęcenie mnóstwa czasu dla nas. Pan Adamowski, mimo nawału obowiązków służbowych i domowych, przyczynił się do należytego przygotowania ognisk tematycznych – »Region a ciekawi ludzie« oraz » Region a walka o wyzwolenie w latach 1939-1945” (...).

Okolica? Wręcz urzekająca! Miejscowa ludność bardzo życzliwa. Naszym życzeniem byłoby poprawienie zaopatrzenia w artykuły mięsne miejscowej spółdzielni. Będąc przy tym zagadnieniu chcemy zaznaczyć, że poza tym miejscowa spółdzielnia jest b. dobrze zaopatrzona, a obsługa jest godna postawienia jako wzór. Składamy tą drogą podziękowania panu Wójcikowi i pozostałemu personelowi sklepu za uprzejmą i wzorową obsługę. Ponadto pragnęlibyśmy, aby nad jeziorem Ciche było więcej miejsc biwakowych...

 Harcerze z Wąbrzeźna, także wypoczywający w Cichem w tym czasie już po raz czwarty dziękowali sołtysowi m.in. za zorganizowanie spotkań przy ognisku z kombatantami drugiej wojny światowej, którzy opowiadali młodzieży swoje wojenne przeżycia.

Bar w Zbicznie rozpijał...

Wart szerszego zacytowania jest wpis mgr. Stefana Dąbrowskiego z Warszawy, również oddający sytuację okolic Cichego przed 44 laty: „Już siódmy rok przyjeżdżam do Cichego. Wiele spraw od mojego pierwszego przyjazdu zmieniło się na lepsze: gospodarka, drogi, urządzenia kulturalne (Klub Rolnika), zaopatrzenie. W Zbicznie zlikwidowano »Bar Myśliwski«, który nie był myśliwskim, lecz rozpijał ludność, nie wyłączając nawet niektórych gospodarzy z Cichego i Ładnówka. Ludzie są tutaj uczciwi, uczynni, pracowici, do wczasowiczów i turystów odnoszą się przyjaźnie, łatwo nawiązują z nimi kontakty. Rozumie się, są i tutaj wyjątki, jak zresztą wszędzie: można spotkać się z niedbalstwem, rozmaitymi wybrykami, niechęcią i brakiem kultury. Objawy te występują jednak bardzo rzadko, o wiele rzadziej, niż gdzie indziej. Jestem przekonany, że w porządkowaniu spraw ludzkich, w rozwoju urządzeń kulturalnych i realnej pomocy dla młodzieży, letnich obozów i turystów największe zasługi ma sołtys Cichego obywatel Adamowski – człowiek rozumny, kulturalny, przyjazny ludziom, umiejący wybrnąć z rozmaitych kłopotliwych sytuacji i konfliktów, jakie powstają na terenie jego pracy, interesujący się wszystkim, co wiąże się z wsią, wybiegając zresztą poza partykularyzm ku sprawom ogólnym.

[ZT]25910444[/ZT]

Jest jedna ważna sprawa, która również na Pojezierzu Brodnickim staje się coraz bardziej aktualna – nie tylko ze względu na stale zwiększającą się wakacyjną wędrówkę ludności miejskiej na wieś, ale i ze względu na wzmagającą się frekwencję turystów zagranicznych w naszym kraju. W związku z tym zasadniczą rolę odgrywa nie tylko możność wygodnego urządzenia się, ale i przebywania na »łonie przyrody« w pięknych okolicach. Pod tym względem Pojezierze Brodnickie, a więc i okolice Cichego z pięknymi niegdyś krajobrazami, w których lasy i jeziora odgrywają zasadniczą rolę – zaczyna wyglądać coraz żałośniej. Nadleśnictwo tutejsze robi wszystko, aby zniszczyć piękno krajobrazu brodnickiego. Zaciszne, pełne uroku jeziora otoczone lasem, piękne drogi, którymi jechało się, czy spacerowało, jak zielonymi tunelami ulegają dewastacji i zeszpeceniu. Piękno takich jezior jak Wielkie i Małe Partęczyny, jak Cichem i Mieliwo jest niszczone przez wyręby leśne, sięgające od otaczających je pagórków aż po lustra wody. Przy tym gałęzie wyciętych na brzegach drzew rzucane są do wody, co zaśmieca jeziora, utrudnia pracę rybakom i łowienie ryb na wędkę. Piękne niegdyś jeziora po wystrzyżeniu ich brzegów z drzew tracą swój urok, są jakby okaleczone. Nie bardzo rozumiem dlaczego nie pozostawia się wokół piękniejszych przynajmniej jezior pasa drzew szerokości jakichś 20-30 metrów? W jakim stopniu brak jest zrozumienia dla naturalnego piękna krajobrazu świadczy zresztą nie tylko niszczenie drzewostanu na brzegach jezior, nie tylko odżywiczanie sosen w najpiękniejszych niekiedy partiach przydrożnych, np. koło mostku między jeziorami Wielkie Partęczyny i Dębno, czy odżywiczanie sosen naprzeciw parkingu nad jeziorem Zbiczno: turyści, którzy tu parkują patrzą na zalesiony pagórek po drugiej stronie szosy, na którym sterczą okaleczone, stosunkowo małe sosny. W paradoksalny wprost sposób przejawia się ten brak zrozumienia w założonym »rezerwacie przyrody prawnie chronionym«, jaki jest jezioro Okonek: tablice z napisami, zielone znaki na drzewach wskazujące granicę, której nie wolno przekraczać, aby nie naruszyć naturalnego stanu przyrody i... w granicach tego rezerwatu odżywiczone sosny. Drwęca na znacznym odcinku w powiecie brodnickim, a prawdopodobnie i samo pojezierze mają w przyszłości stać się dobrze zagospodarowanym »zagłębiem turystycznym«. Czy ten wzgląd nie powinien wstrzymać dewastacji krajobrazu brodnickiego?”.

Dewastowane i hałaśliwe Partęczyny

W roku 1971 grupa harcerzy z Warszawy – Pragi Północ zabłądziła w lasach koło Cichego. Przypadkiem znalazł ich sołtys z Cichego i prowadził do miejsca ich zgrupowania przez 15 kilometrów. Co ciekawe – gdy wszyscy doszli wreszcie do obozu, z uwagi na zakończoną porę odwiedzin, nie pozwolono harcerzom wejść do środka, ani nawet rozbić namiotów. Sołtys więc zaproponował im jako miejsce biwakowe na jedną noc – podwórze w swoim gospodarstwie. Następnego dnia wyszukał im pole biwakowe nad jeziorem. Pomógł też znaleźć ciche i spokojne miejsce nad jeziorem rodzinie Dąbrowskich z Sulejówka pod Warszawą, którzy uciekli z campingu przez panujący tam hałas i całonocne wrzaski.

Tadeusz Sołtyk, inżynier z Warszawy pisał: „Przyroda piękna, ludzie mili i kulturalni. Co również przyjemne znaleźliśmy teren przygotowany dla gości. To przyjemne, że ktoś nas tu oczekiwał, że nie jesteśmy intruzami...”.

Jednak rodzina Leskiewiczów z Torunia, wypoczywająca nad Partęczynami 5 sierpnia 1971 roku zauważała: „Jesteśmy długoletnimi wodniakami i poznaliśmy mnóstwo pięknych okolic naszej polskiej ziemi. Tu nad tymi jeziorami jesteśmy po raz drugi i jesteśmy bardzo zadowoleni z piękna terenu, mnóstwa ryb i jeżyn. Jedno nas martwi, że nie wszyscy dbają o mienie i udogodnienie, jakie stworzyły miejscowe władze dla turystów, bo rok temu jeszcze nie było wszystko tak zdewastowane. Korzystając z grzeczności sąsiadów, którzy przywożą nam mleko od miejscowego sołtysa, musimy stwierdzić, że jest ono przepyszne i tłuste”.

Państwo Dąbrowscy z Warszawy – oczarowani walorami pojezierza i gorącymi sercami tutejszych ludzi utyskiwało jednak:

„do mankamentów pobytu nad jeziorem Partęczyny Wielkie należy jednak obecność ośrodków campingowych, a właściwie nieopanowanego przez kierownictwo tych ośrodków wrzasków ludzi i muzyki z głośników z reguły po godz. 22, co przy zjawisku rozchodzenia się dźwięków »po wodzie« daje efekty przykre dla ucha dla miłośników wypoczynku w ciszy i spokoju. Sprzęt będący w posiadaniu ośrodków wymaga stałej konserwacji, gdyż kajaki często są zdekompletowane, a rowery wodne piekielnie skrzypiące. Nie widać również opieki ze strony organów MO [Milicji Obywatelskiej] nad korzystaniem z kąpieli wodnych i sprzętu wodnego...

Turyści żądali „piwociągu”

Sołtys Adamowski dwoił się i troił, by pomagać turystom. Bywało, że na ogniska organizowane dla harcerzy zapraszał kierownika szkoły w Cichem Edwarda Czappa lub sam opowiadał, jak podążał w szeregach 1. Armii Wojska Polskiego w stopniu plutonowego, przemierzając szlak bitewny z Sielc nad Oką aż do Berlina. Wspólne spotkania organizowano albo na polach biwakowych, albo przy kominku w Klubie Rolnika w Cichem. Zaopatrzenie sklepu w Cichem było z reguły zadowalające, choć narzekano na brak wędlin i mięsa. Gorzej był zaopatrzony sklepik w Ładnówku. Bywało, że po zakupach zuchów i harcerzy – niewiele artykułów pozostawało dla miejscowych. Turyści tymczasem marzyli coraz śmielej: „Jako wniosek stawiamy pociągnięcie »piwociągu« ze sklepiku w Cichem lub Ładnówku do campingu Spółdzielni Pracy Transportowiec z Torunia” – pisali otwarcie uczestnicy drugiego turnusu w lipcu 1972 roku. Ich życzenie Gromadzka Rada Narodowa w Zbicznie potraktowała, jako dobry żart.

 

(RADOSŁAW STAWSKI)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%