Pół wieku temu turyści - jak sami pisali - byli oczarowani naszym pojezierzem. Narzekali jednak na całonocne hałasy na campingach i brak mięsa w sklepach. Inni apelowali, by wstrzymać wycinkę drzew, która dewastowała krajobraz. Z kolei wczasowicze z Torunia wnioskowali, by ze sklepu z Cichego pociągnąć "piwociąg" na ich pole biwakowe
Walory krajobrazowe naszego powiatu od dziesięcioleci pracują na renomę tych okolic. Jednakże jeszcze kilkadziesiąt lat temu, gdy baza turystyczna na Pojezierzu Brodnickim dopiero raczkowała, zorganizowane grupy harcerzy i turyści indywidualni musieli prosić sołtysa o wyszukanie miejsc biwakowych w celu rozbicia namiotów.
Sołtysowie z Cichego – Dominik i jego syn Stanisław Adamowscy prowadzili specjalną Księgę, do której każdy turysta mógł wpisywać swoje pochwały, uwagi lub spostrzeżenia. Pierwszy wpis dokonano 13 sierpnia 1970 roku, a ostatni w 1990. Warto więc prześledzić wrażenia turystów wypoczywających nad jeziorami Ciche, Robotno, Dębno, Partęczyny, Okonek, Mieliwo i Zbiczno i zaobserwować zmiany, jakie zachodziły tu na przestrzeni kilkudziesięciu lat.
[ZT]25908376[/ZT]
Wpisów dokonali m. in. harcerze z Grudziądza (13.08.1970), z Warszawy (14.08.1970), Wąbrzeźna (20.08.1970), z Warszawy – Pragi Północ (12.07.1971), uczniowie z Grudziądza (27.07.1971), harcerze z Warszawy – Pragi Południe (15.08.1971). W kolejnych latach wpisali się harcerze z Grudziądza, uczestnicy Centralnego Rajdu Pieszego, wczasowicze z Bydgoszczy, Torunia, Warszawy i turyści indywidualni. Za każdym razem chwalono ofiarność, życzliwość i bezinteresowność sołtysa z Cichego, dziękowano pani z kiosku „Ruchu” i personelowi sklepu za miłą obsługę, podziwiano piękno tutejszej przyrody, życzono powstania w Cichem ośrodka wypoczynkowego i solidarnie przeklinano deszcz.
Harcerze z Grudziądza 13 sierpnia 1970 roku, a więc 44 lata temu, napisali: „chcielibyśmy złożyć podziękowania sołtysowi p. Adamowskiemu za bardzo serdeczne przyjęcie i poświęcenie mnóstwa czasu dla nas. Pan Adamowski, mimo nawału obowiązków służbowych i domowych, przyczynił się do należytego przygotowania ognisk tematycznych – »Region a ciekawi ludzie« oraz » Region a walka o wyzwolenie w latach 1939-1945” (...).
Okolica? Wręcz urzekająca! Miejscowa ludność bardzo życzliwa. Naszym życzeniem byłoby poprawienie zaopatrzenia w artykuły mięsne miejscowej spółdzielni. Będąc przy tym zagadnieniu chcemy zaznaczyć, że poza tym miejscowa spółdzielnia jest b. dobrze zaopatrzona, a obsługa jest godna postawienia jako wzór. Składamy tą drogą podziękowania panu Wójcikowi i pozostałemu personelowi sklepu za uprzejmą i wzorową obsługę. Ponadto pragnęlibyśmy, aby nad jeziorem Ciche było więcej miejsc biwakowych...
Harcerze z Wąbrzeźna, także wypoczywający w Cichem w tym czasie już po raz czwarty dziękowali sołtysowi m.in. za zorganizowanie spotkań przy ognisku z kombatantami drugiej wojny światowej, którzy opowiadali młodzieży swoje wojenne przeżycia.
Wart szerszego zacytowania jest wpis mgr. Stefana Dąbrowskiego z Warszawy, również oddający sytuację okolic Cichego przed 44 laty: „Już siódmy rok przyjeżdżam do Cichego. Wiele spraw od mojego pierwszego przyjazdu zmieniło się na lepsze: gospodarka, drogi, urządzenia kulturalne (Klub Rolnika), zaopatrzenie. W Zbicznie zlikwidowano »Bar Myśliwski«, który nie był myśliwskim, lecz rozpijał ludność, nie wyłączając nawet niektórych gospodarzy z Cichego i Ładnówka. Ludzie są tutaj uczciwi, uczynni, pracowici, do wczasowiczów i turystów odnoszą się przyjaźnie, łatwo nawiązują z nimi kontakty. Rozumie się, są i tutaj wyjątki, jak zresztą wszędzie: można spotkać się z niedbalstwem, rozmaitymi wybrykami, niechęcią i brakiem kultury. Objawy te występują jednak bardzo rzadko, o wiele rzadziej, niż gdzie indziej. Jestem przekonany, że w porządkowaniu spraw ludzkich, w rozwoju urządzeń kulturalnych i realnej pomocy dla młodzieży, letnich obozów i turystów największe zasługi ma sołtys Cichego obywatel Adamowski – człowiek rozumny, kulturalny, przyjazny ludziom, umiejący wybrnąć z rozmaitych kłopotliwych sytuacji i konfliktów, jakie powstają na terenie jego pracy, interesujący się wszystkim, co wiąże się z wsią, wybiegając zresztą poza partykularyzm ku sprawom ogólnym.
[ZT]25910444[/ZT]
W roku 1971 grupa harcerzy z Warszawy – Pragi Północ zabłądziła w lasach koło Cichego. Przypadkiem znalazł ich sołtys z Cichego i prowadził do miejsca ich zgrupowania przez 15 kilometrów. Co ciekawe – gdy wszyscy doszli wreszcie do obozu, z uwagi na zakończoną porę odwiedzin, nie pozwolono harcerzom wejść do środka, ani nawet rozbić namiotów. Sołtys więc zaproponował im jako miejsce biwakowe na jedną noc – podwórze w swoim gospodarstwie. Następnego dnia wyszukał im pole biwakowe nad jeziorem. Pomógł też znaleźć ciche i spokojne miejsce nad jeziorem rodzinie Dąbrowskich z Sulejówka pod Warszawą, którzy uciekli z campingu przez panujący tam hałas i całonocne wrzaski.
Tadeusz Sołtyk, inżynier z Warszawy pisał: „Przyroda piękna, ludzie mili i kulturalni. Co również przyjemne znaleźliśmy teren przygotowany dla gości. To przyjemne, że ktoś nas tu oczekiwał, że nie jesteśmy intruzami...”.
Jednak rodzina Leskiewiczów z Torunia, wypoczywająca nad Partęczynami 5 sierpnia 1971 roku zauważała: „Jesteśmy długoletnimi wodniakami i poznaliśmy mnóstwo pięknych okolic naszej polskiej ziemi. Tu nad tymi jeziorami jesteśmy po raz drugi i jesteśmy bardzo zadowoleni z piękna terenu, mnóstwa ryb i jeżyn. Jedno nas martwi, że nie wszyscy dbają o mienie i udogodnienie, jakie stworzyły miejscowe władze dla turystów, bo rok temu jeszcze nie było wszystko tak zdewastowane. Korzystając z grzeczności sąsiadów, którzy przywożą nam mleko od miejscowego sołtysa, musimy stwierdzić, że jest ono przepyszne i tłuste”.
Państwo Dąbrowscy z Warszawy – oczarowani walorami pojezierza i gorącymi sercami tutejszych ludzi utyskiwało jednak:
„do mankamentów pobytu nad jeziorem Partęczyny Wielkie należy jednak obecność ośrodków campingowych, a właściwie nieopanowanego przez kierownictwo tych ośrodków wrzasków ludzi i muzyki z głośników z reguły po godz. 22, co przy zjawisku rozchodzenia się dźwięków »po wodzie« daje efekty przykre dla ucha dla miłośników wypoczynku w ciszy i spokoju. Sprzęt będący w posiadaniu ośrodków wymaga stałej konserwacji, gdyż kajaki często są zdekompletowane, a rowery wodne piekielnie skrzypiące. Nie widać również opieki ze strony organów MO [Milicji Obywatelskiej] nad korzystaniem z kąpieli wodnych i sprzętu wodnego...
Sołtys Adamowski dwoił się i troił, by pomagać turystom. Bywało, że na ogniska organizowane dla harcerzy zapraszał kierownika szkoły w Cichem Edwarda Czappa lub sam opowiadał, jak podążał w szeregach 1. Armii Wojska Polskiego w stopniu plutonowego, przemierzając szlak bitewny z Sielc nad Oką aż do Berlina. Wspólne spotkania organizowano albo na polach biwakowych, albo przy kominku w Klubie Rolnika w Cichem. Zaopatrzenie sklepu w Cichem było z reguły zadowalające, choć narzekano na brak wędlin i mięsa. Gorzej był zaopatrzony sklepik w Ładnówku. Bywało, że po zakupach zuchów i harcerzy – niewiele artykułów pozostawało dla miejscowych. Turyści tymczasem marzyli coraz śmielej: „Jako wniosek stawiamy pociągnięcie »piwociągu« ze sklepiku w Cichem lub Ładnówku do campingu Spółdzielni Pracy Transportowiec z Torunia” – pisali otwarcie uczestnicy drugiego turnusu w lipcu 1972 roku. Ich życzenie Gromadzka Rada Narodowa w Zbicznie potraktowała, jako dobry żart.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz