Pierwsza muzyczna przygoda Macieja zaczęła się w Szkole Podstawowej nr 2, gdzie przez rok należał do zespołu wokalno-tanecznego Niedźwiadki, który w tamtym czasie prowadziły Elżbieta Niedźwiecka i Ewa Kulaszewska.
- To był taki okres, że chciałem spróbować wszystkiego - wspomina Maciej. - Występowaliśmy przede wszystkim w szkole, z okazji Dnia Dziecka czy też podczas pasowania pierwszoklasistów. Ta przygoda nie trwała jednak zbyt długo. Po kilku miesiącach zrezygnowałem i muzyka poszła w kąt. Po skończeniu podstawówki przyszła pora na gimnazjum przy ul. Wiejskiej i trzy lata bez udzielania się w muzyce.
Jednak Maciej miło wspomina lekcje muzyki z Wiesławą Lewandowską i dyrektorem Zdzisławem Kędzią oraz cykliczne audycje muzyczne w szkole. W gimnazjum Maciej udzielał się w szkolnym samorządzie, podobnie w I LO w Brodnicy.
- Wiosną 2011 r. koleżanka z samorządu, Ania Smogorzewska ("Smogi"), poprosiła mnie o pomoc w spektaklu w Brodnickim Domu Kultury - opowiada. - Moja rola ochroniarza ograniczała się do stania i otwierania drzwi. Jednak wtedy zwróciłem uwagę, że w domu kultury działa sekcja wokalna i postanowiłem zapisać się na zajęcia. Studio prowadziła i nadal prowadzi Joanna Nehring-Roszkowska, która stwierdziła, że jakiś tam potencjał w głosie jest. Od tego momentu powoli zacząłem poznawać tajniki sztuki śpiewania - stwierdza. - Kilka miesięcy później pan Wojciech Zembrzycki, nauczyciel geografii, zbierał zespół teatralny do wystawienia spektaklu muzycznego "Na strunach szyn" opartego na "Metrze" Janusza Józefowicza - wspomina. Z racji, że nie ma zbyt wielu śpiewających chłopaków w szkołach i miałem tylko jednego konkurenta, udało mi się zdobyć główną rolę - wspomina. - Występowaliśmy w BDK i graliśmy ten spektakl kilka razy w czerwcu i we wrześniu. W międzyczasie wstąpiłem też w szeregi miejskiego chóru Canto Grazioso pod dyrekcją pani Mirosławy Barczewskiej. Nie mając wykształcenia muzycznego i nie grając na żadnym instrumencie, miałem problemy w śpiewaniu w harmonii z innymi głosami. Mówiąc szczerze, szybko się poddałem. Po kilku miesiącach odszedłem, jednak wyniosłem miłe wspomnienia z prób i poznałem kilka osób, z którymi do teraz współpracuję. Od 2011 r. brałem udział w wielu spektaklach muzycznych w BDK reżyserowanych przez Anetę Giemzę-Bartnicką.
W 2012 r. Maciej skończył liceum i dostał się na studia w Gdańsku, co nie przeszkodziło mu w śpiewaniu. Pojawiła się chęć spróbowania swoich sił w programie telewizyjnym. Rok temu wystapił w "Must Be the Music", jednak nie zaszedł zbyt daleko.
- To mój ulubiony program muzyczny - opowiada Zieliński. - Tam zgłaszają się profesjonalni wokaliści, a ja jestem tylko amatorem, stąd nie łudziłem się, że mam jakieś szanse. Jednak ćwicząc od dłuższego czasu stwierdziłem, że może warto spróbować i pojechałem do Warszawy na precasting. Zaproszono mnie na "Przesłuchania w ciemno" emitowane w telewizji. Wykonałem utwór Mroza pt. "Nic do stracenia", zmieniając nieco tekst piosenki, by przykuć uwagę trenerów. Wspomniani trenerzy siedzą w fotelach odwróceni tyłem do wykonawcy, oceniając tylko jego głos.
Do następnego etapu uczestnik kwalifikuje się, gdy co najmniej jeden z foteli obróci się w czasie wykonywania piosenki. Odwrócili się wszyscy, i to nie byle kto: Tomson i Baron (Afromental), Edyta Górniak, Justyna Steczkowska i Marek Piekarczyk (TSA).
Wszyscy zaprosili Macieja do swoich drużyn, wysuwając różne argumenty.
- Przed programem nie sądziłem, że ktoś się odwróci, a zrobili to wszyscy - opowiada. - Cenię wszystkich trenerów, jednak musiałem kogoś wybrać. Wybrałem chłopaków z Afromental. Dlaczego? - odpowiada. - Takiego scenariusza chciałem. Tomson i Baron mają świeże spojrzenie na muzykę, a przy tym świetne poczucie humoru i pozytywną energię. Chociaż nie ukrywam, że Edyta Górniak prawie mnie przekonała. Jednak pozostałem przy pierwotnej decyzji. W każdej drużynie znalazło się trzynastu uczestników. - Byłem jedną z osób o najmniejszym doświadczeniu - kontynuuje. - Trafiłem do świetnej drużyny, z ludźmi, którzy pracują z muzyką na co dzień, występują na dużych scenach. Jednak nikt się z tym nie obnosił, w drużynie panowała przyjacielska atmosfera.
Kolejnym etapem tego programu jest "Bitwa". Każda drużyna została podzielona na sześć duetów i jeden tercet. Osoby zestawione ze sobą wykonują razem piosenkę, po czym ich trener wybiera zwycięzcę, wysłuchując wpierw opinii innych trenerów.
- Trafiłem na Łukasza Szczepanika, aktora, absolwenta Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Krakowie oraz wokalistę zespołu Krafcy - opowiada. - W jednej chwili poznaje się swojego rywala i piosenkę, którą trzeba wykonać. Nam przypadło "It's probably me" Stinga. Ani Łukasz, ani ja nie znaliśmy tego utworu i mieliśmy jeden dzień, by nauczyć się go i zaśpiewać na próbie w studiu nagraniowym. Dzień po tej próbie musieliśmy stoczyć bitwę. Ogólnie rzecz biorąc, Sting jest jednym z tych artystów, których utworów boję się ruszać. Wymagają dojrzałości, warsztatu i pewnej finezji, a tego mi brakuje. Na wspomnianej próbie poszło mi beznadziejnie, nie mogłem skupić się na interpretacji piosenki, bo ciągle zapominałem tekstu i swojej linii wokalnej. Myślę, że wiele osób spisało mnie wtedy na straty, bo faktycznie całkiem się posypałem. Po próbie w czasie rozmowy z Tomsonem i Baronem stwierdziłem, że nie ma co się rozwodzić nad słabym dniem i jutro będzie lepiej. Jak wspominałem, chłopacy mają dużo pozytywnej energii, więc nie czułem presji z ich strony, chcieli, żebym się wyluzował. Odpocząłem, skupiłem się i wyszedłem gotowy na ring. Dopiero pod koniec piosenki dotarło do mnie, że to już występ, a nie tylko próba, dzięki czemu czułem się swobodniej.
- Jak wcześniej wspomniałem, Łukasz ma duże doświadczenie sceniczne i czasem prosiłem go o pomoc, którą zawsze okazywał. Naszym głównym celem było zostawienie po sobie udanego występu, zacięta rywalizacja nie miała miejsca. Wykonaliśmy zadanie, bo wszyscy trenerzy ocenili nas wyłącznie pozytywnie. Dało nam to wielką satysfakcję. Ostatecznie Tomson i Baron wskazali na mnie w tym pojedynku, co było dla mnie niemałym zaskoczeniem. Było mi niezręcznie, że wygrywam czyimś kosztem, ale na szczęście na tym etapie programu istnieje takie rozwiązanie jak "Kradzież". Dokładnie chodzi o to, że każdy z trenerów przejmuje dwóch przegranych z innych drużyn. Na szczęście po tak pozytywnych opiniach nie mogło być inaczej i Łukasza przejęła do swojej drużyny Justyna Steczkowska, co spowodowało u mnie wielką radość i ulgę.
Po etapie "Bitew" w każdej drużynie zostało ośmiu uczestników, którzy przeszli do etapu "Nokaut". W tym momencie programu trzeba odrzucić połowę, a więc w każdej drużynie zostaje czterech uczestników, którzy występują w odcinkach na żywo, które aktualnie są emitowane co sobotę w TVP2 o godz. 20.05. Maciej wykonując utwór Andrzeja Piasecznego pt. "To, co dobre" przegrał w walce z Sarsą Markiewicz i odpadł z programu.
- Oczywiście, każdy chce zajść jak najdalej, ale dostając się do programu chciałem poznać profesjonalnych muzyków i wiele się nauczyć pod presją czasu. Udało mi się wykonać obydwa zadania, więc jestem spełniony i cieszę się, że spróbowałem. Przegrałem, ale jestem szczęśliwy, niczego nie żałuję. Dla mnie to ogromne wyróżnienie, że udało mi się zajść aż tak daleko, i to w towarzystwie takich ludzi - opowiada brodniczanin. - Poznałem wiele osób w swojej i w pozostałych drużynach. Cały czas utrzymujemy kontakt.
Przygoda Macieja z programem dobiegła końca, ale, jak mówi, koniec jednego oznacza początek drugiego. Co robi w tej w chwili poza studiowaniem?
- Kibicuję tym, którzy walczą w odcinkach na żywo i właśnie przygotowuję ze znajomymi II Charytatywny Koncert Świąteczny, z którego dochód przeznaczymy na brodnicki Dom Dziecka, tak jak rok temu, kiedy to zebraliśmy prawie 1,9 tys. zł. Już teraz mogę powiedzieć, że prawdopodobnie w koncercie weźmie też udział kilku uczestników "The Voice of Poland", którzy odpowiedzieli na moje zaproszenie. Kto to będzie dokładnie? Sami się państwo przekonają. Bliższe informacje będą na plakatach, które pojawią się w grudniu. Już teraz wszystkich serdecznie zapraszamy. Koncert zaplanowano na 21 grudnia. Już jutro półfinał programu, a Maciej prosi o małą pomoc.
- Jeśli nadal oglądają Państwo program, to bardzo proszę o wsparcie świetnej wokalistki i mojej dobrej koleżanki z drużyny, Natalii Lubrano, która zresztą zna Brodnicę i miło ją wspomina. W czasie trwania jej występu należy wysyłać SMS-y o treści 16 na numer 7312 . Z góry dziękuję w imieniu Natalii i swoim! Obiecuję postarać się, żeby wystąpiła w naszym mieście.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz