Parking przy ul. Kochanowskiego. W busie młodzi biegacze Miejskiego Uczniowskiego Klubu Lekkoatletycznego, ich fanki - też sportsmenki, trener Zenon Rosiński, znany brodnicki nauczyciel Zbigniew Bukowski. Za kierownicą Grzegorz Król z Górzna, pracownik firmy transportowej Roberta Leśniewskiego. Dokładnie 14.07. Wyjeżdżamy. - O której zaczynają się zawody? - pyta kierowca - O 16, ale nie musimy się spieszyć - informuje trener - A o której wracamy? - O 19.15 jest bieg, trochę odpoczynku, prysznic, tak o 19.45 - A jak będzie medal? - zagaduję - To będziemy balować - uśmiecha się trener i wtedy wypada mu z kieszeni portfel. - To dobry znak - oznajmia siedzący rząd dalej Bukowski.
W drodze po naukę
Mijamy Niewierz. W Polsce są tylko dwie wsie o tej nazwie. Ta druga w Wielkopolsce. W naszym Niewierzu, tuż przy szosie na Toruń, z lewej strony, za dorodnymi lipami, w tamtejszym dworku w 1866 roku urodził się Józef Wybicki, wnuk Józefa - autora słów Pieśni Legionów, czyli naszego hymnu narodowego. Tutejszy Wybicki był pierwszym starostą pomorskim po odzyskaniu przez Polskę niepodległości.
- Trema jest - mówi trener. - To ich pierwszy start wśród seniorów. Stać ich na czas 3 minuty 15 sekund, a co to da? Chciałbym, żeby była pierwsza szóstka. - To już by była wielka sprawa - stwierdza Bukowski. - Byleby tylko w ferworze walki nie zgubili pałeczki i nie przekroczyli strefy zmian.
Do Bydgoszczy jadą młodzi zawodnicy. Byli już mistrzami kraju juniorów młodszych w 2008 roku i brązowymi medalistami w mistrzostwach juniorów w 2010. Na pierwszej zmianie pobiegnie Mateusz Ronowicz, absolwent III LO i obecny student szkoły łódzkiej, na drugiej Marcin Kowalski - uczeń III LO, na trzeciej Łukasz Kowalski - student szkoły łódzkiej, a sztafetę kończyć będzie Mateusz Zagórski, absolwent liceum przy Lidzbarskiej. Rezerwowym jest Mateusz Prylewski, uczeń Zespołu Szkół Zawodowych. Pierwszy, trzeci i czwarty mają po 20 lat, dwaj pozostali po 18. - To perspektywiczna grupa, która jedzie po naukę - kwituje Rosiński.
Tartan dla Brodnicy
Zajadamy się czekoladowymi batonikami. Dokładnie 35 lat temu rząd Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej wprowadził kartki na cukier, a batoniki można było jedynie kupić w Peweksie - za dolary. Szosa prawie pusta. Dojeżdżamy do Kowalewa. Przy drodze, za rowem i pasem zieleni biegnie równolegle ścieżka rowerowa. Z lampami, a na każdej zamocowana bateria słoneczna.
- Wiele lat byłem radnym i apelowałem o to, by u nas takie ścieżki budować, ale bez skutku - wspomina Bukowski. - Zawsze coś stawało na przeszkodzie, a tu widocznie nic i mają. My nawet w Brodnicy nie mamy dyrektora Ośrodka Sportu i Rekreacji. To jest jakieś pechowe stanowisko. Kto zostaje, to potem choruje. - Marzy mi się, by w końcu na naszym stadionie wyłożono tartan - mówi trener. - Będą lepsze warunki do treningu, będzie można organizować zawody. Burmistrz obiecał, że do końca kadencji tak się stanie.
Po piąte miejsce
Stadion imienia Zdzisława Krzyszkowiaka - mistrza olimpijskiego z Rzymu w biegu na 3 kilometry z przeszkodami. Do reprezentacji biało-czerwonych trafił w 1951. Już wtedy w naszej narodowej kadrze był brodniczanin Dominik Sucheński, który 59 lat temu na igrzyskach w Helsinkach biegł w polskiej sztafecie 4 x 100 metrów, która ostatecznie sklasyfikowana została na 9. miejscu. 19 lat temu, na igrzyskach w Barcelonie nasz powiat reprezentowały dwie osoby - w maratonie. Urodzona w Brodnicy Małgorzata Birbach (26. miejsce) oraz w Jabłonowie Pomorskim Wiesław Perszke (21. miejsce). Trzech obecnie startujących nie miało jeszcze wtedy roczku, dwóch na świecie nie było. Żeby wystartowali teraz w sztafecie na tartanie w Bydgoszczy, musieli osiągnąć kwalifikacyjny czas. Z setek klubów - znaleźli się wśród ośmiu zakwalifikowanych.
19.13. Stają na starcie. Wylosowali szósty tor, są najmłodszą ekipą wśród rywalizujących, z najmniejszego miasteczka. To ostatnia konkurencja mistrzostw. Na okazałym stadionie wiele gwiazd, przyjechały także rodziny naszych reprezentantów. Pada strzał. Biegną ile sił, wyprzedzają trzy sztafety - z AZS Warszawa, AZS Łódź i AZS Poznań. Z klubami z taką bazą, o której my możemy jedynie pomarzyć. Czas poniżej 3:15. O niemal cztery sekundy poprawiony rekord klubowy. Więcej tego dnia się nie dało. Przed naszymi sztafety z Wrocławia, AZS Gdańsk i Katowice oraz Podlasia Białystok. Zewsząd gratulacje dla Brodnicy, także od mistrzów ze Śląska Wrocław z Marcinem Marciniszynem na czele, który będzie liderem polskiej sztafety na zbliżających się mistrzostwach świata.
- Jest progresja i oby tak było dalej, to może jeszcze nie za rok, ale za dwa... - komentuje na gorąco trener Rosiński.
Na pół leworęczny
Najmłodszy ze sztafety Marcin Kowalski jedzie do domu z rodzicami. Żegna się z kolegami i trenerem. Ręcznie zmierzono mu czas 49,1, o sekundę lepiej niż rekord życiowy. Pierwszy raz biegł w sztafecie. - Za pięć lat igrzyska w Rio - zagaduję. Tylko się uśmiecha. Dokładnie 20.15. Jesteśmy na moście w Fordonie. Opuszczamy Bydgoszcz. - Czy jest ktoś leworęczny? Nie pytam bez przyczyny, bo dzisiaj jest Międzynarodowy Dzień Osób Leworęcznych. Okazuje się, że jest tylko jeden, i to taki "na pół" - brodnicki nauczyciel wychowania fizycznego i zagorzały grzybiarz, który obserwował całe trzydniowe mistrzostwa i wraca z nami - Andrzej Michalski. - Grzyby zbieram lewą ręką, ale na przykład piszę lewę i prawą - opowiada i rozmowa zbacza na temat grzybów. - Ktoś mnie kiedyś zapytał, ile zbiorę w sezonie grzybów - kontynuuje. - Odpowiedziałem, że tonę i się zdziwił. A przecież sezon trwa od maja do grudnia. I niech będzie tylko sto dni po 10 kilo - tyle po prostu wychodzi. I kto zna Michalskiego, ten wie, że to nie przechwałki.
Żeby nie ten deszcz
Jesteśmy na wysokości toruńskiej Motoareny. - Mistrzu - zwraca się do kierowcy Bukowski. - Jak otworzyć te okna u góry, bo tu już jedna panna blednie? - Trzeba wstać i śmiało do góry - zapytany odpowiada. Ten wstaje i przy dłuższym wysiłku udaje mu się otworzyć. Rozlegają się oklaski. Wstaje Zagórski i otwiera drugie - z większą lekkością, no, ale wiek robi swoje - jego różnica mówi sama za siebie. W samochodzie powiało wiaterkiem.
- Mateusz przegrał finał na 400 metrów o 28 setnych z Janem Ciepielą, który później w finale zajął piąte miejsce i tym samym został powołany na tegoroczne mistrzostwa świata do sztafety - mówi z lekką nutką żalu Michalski.
- Jestem pewien, że zszedłby dobrze poniżej 47 sekund, ale podczas półfinału lało dosłownie jak z cebra - wtrąca Rosiński. - Na tartanie tworzyły się kałuże i jak zawodnicy biegli, to bryzgało spod ich stóp na wszystkie strony. Ostatecznie Zagórski został dziesiątym 400-metrowcem w Polsce. Nagle hamujemy. Na ciągłej wyprzedza nas osobówka, a z przeciwka wyłoniła się ciężarówka. Za chwilę osobówka skręca w boczną drogę. - No i ile człowieku nadrobiłeś? Dziesięć metrów? Warto było ryzykować? - gani przez CB spieszącego się kierowcę tego auta nasz kierowca. W radiu mówią o katastrofie kolejowej pod Piotrkowem Trybunalskim.
Historia się zapisała
Wjeżdżamy do Brodnicy. 21.45. Księżyc w pełni na wysokości szczytu monstrualnej, ceglanej wieży krzyżackiej. Piękny widok zakłóca bryła sąsiadującego supermarketu, która jeszcze w dodatku zasłoniła ruiny zamku. A te w przyszłości być może wpisane zostaną na światową listę dziedzictwa kulturowego - jak chociażby piramidy egipskie. Po prawej stronie, kolejny cud nowoczesności, prężnie stojący maszt firmy McDonald's. Na drodze pracownicy budowlani malują pasy naprzeciw straży. Na samym środku całej jezdni, na szerokość czterech metrów bialutkie pasy jeden obok drugiego - tak by nikt nie mógł tu wjechać. Obok, przy krawężnikach dziury i kałuże. Średniowiecze i teraźniejszość. Za dwie godziny minie 13 sierpnia 2011 roku. Dzień, w którym po raz pierwszy w dziejach Brodnicy reprezentanci tutejszego klubu wystartowali w najważniejszej imprezie lekkoatletycznej w Polsce - mistrzostwach seniorów. I zajęli piąte miejsce.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz