Zamknij

Brodnica. Co nauczyciele robią po godzinach

19:43, 04.03.2022 Aktualizacja: 18:34, 19.10.2024
Skomentuj Fot. Nadesłane Fot. Nadesłane

Czy uczniowie wiedzą, co po lekcjach robią ich nauczyciele? Wojciech kocha kobiece akty i baletnice, Natalia - renesansowe i barokowe portrety. Razem świetnie sprawdzają się w sztuce sakralnej. Ten wyjątkowy duet w tym roku zaproszony został do Nowego Jorku, gdzie dla tamtejszej parafii miał specjalne zlecenie

Przypominamy tekst opublikowany na Czasbrodnicy.pl w marcu 2022 roku

 

Wojciech Chwiałkowski, rocznik 1976, urodził się w Lesznie, ale od 12. roku życia mieszka w Brodnicy. Ukończył Studium Plastyczne w Płocku. Studiował konserwację zabytków i malarstwo na Wydziale Sztuk Pięknych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Tu zdobył tytuł magistra sztuki w pracowni prof. M. Wiśniewskiego i prof. P. Klugowskiego.

Natalia Buchalska pochodzi ze Świedziebni. Ukończyła Liceum Sztuk Plastycznych w Rypinie i konserwację zabytków na Wydziale Sztuk Pięknych UMK w Toruniu. Również mieszka w Brodnicy.

Oboje pracują w zawodzie nauczyciela, ale po lekcjach wykonują zlecenia dla artystów plastyków.

O sztuce, pracy i podróżach rozmawiamy z Wojciechem Chwiałkowskim i Natalią Buchalską

[ZT]28157366[/ZT]

MARIA ORYSZCZAK: Po ukończeniu studiów w Toruniu zaczął Pan pracować jako artysta malarz kościelnych polichromii. To był początek drogi, która w tym roku zawiodła do Nowego Jorku.

WOJCIECH CHWIAŁKOWSKI: - Tak. Swoją artystyczną karierę w tej dziennie rozpocząłem u boku znanej artystki Gizeli Klaryski. To ona zdradziła mi wszystkie tajniki techniki sgraffito, a technika ta jest bardzo wymagająca i nietolerująca błędów. Z sentymentem zawsze wspominam naszą pierwszą realizację w Stykowie. Wykonaliśmy wspólnie kilka realizacji w tej technice, aż w końcu trafiliśmy do Brodnicy do kościoła Jezusa Miłosiernego. Prace nad polichromią trwały ponad 2 lata - od 1 maja 2008 do września 2010 roku. Ks. proboszcz Wiesław Pacak dał nam wolną rękę, dzięki czemu to zadanie jest takie wyjątkowe. Moja praca w tym kościele nie zakończyła się jednak tylko na polichromii. Umiejętności zdobyte na studiach pozwoliły mi na wykonanie w tym kościele również witraży. Są to moje autorskie pomysły wykonane wspólnie z panią artystką konserwatorką Natalią Buchalską. Potem z Natalią zapraszano nas do pracy w innych kościołach, m.in. w okolicach Brodnicy: Sumowie, Wardęgowie, Mszanie. W tych dwóch pierwszych świątyniach zastaliśmy białe ściany i tam właśnie powstały w całości nasze autorskie realizacje. Nie musieliśmy się dostosowywać do czegoś, co już istnieje. Trochę inaczej wyglądała praca w Mszanie, gdzie do istniejących już obrazów dodaliśmy obramowanie, które musiało współgrać z tym, co już zastaliśmy. Wykonując zlecenia, stawiamy przede wszystkim na jakość, fachowość i rzetelność wykonania, dzięki czemu nie musimy się nigdzie ogłaszać ani reklamować, a wciąż przychodzą nowe zaproszenia do pracy. Dziś mamy już kolejkę zadań na najbliższy rok.

Podróż do Nowego Jorku była także efektem takiego zaproszenia z polecenia?

W.Ch.: - Tak. Realizując pracę w innym kościele, poznaliśmy ks. proboszcza Stefana Lasa z polonijnej parafii w Passaic pod Nowym Jorkiem. Nasze prace tak mu się spodobały, że zdecydował się zlecić nam wykonanie portretu św. Charbela, a następnie św. Ojca Pio. Współpraca przebiegała na tyle pomyślnie, że zaprosił nas do siebie i tak w styczniu br. mieliśmy możliwość zwiedzić Nowy Jork. Będąc na miejscu, podpowiedzieliśmy mu kilka rozwiązań, które warto byłoby wprowadzić dla upiększenia kościoła i tak wróciliśmy z trzema kolejnymi zleceniami na obrazy.

Tworzycie dość wszechstronny duet artystyczny. Pracujecie w różnych technikach i wykonujecie bardzo różne zadania.

[ZT]27992319[/ZT]

W.Ch.: - Uzupełniamy się świetnie z Natalią, bo w kościołach mamy do czynienia zarówno z zadaniami artystycznymi, jak i konserwatorskimi. Ja lepiej się czuję w tych artystycznych, Natalia konserwatorskich. Pracujemy w różnych technikach, poczynając od rysunku. Wykonujemy prace malarskie w technice pastelu, akwareli, akrylu czy fresku. Nieobce są nam techniki pozłotnicze czy witrażownicze, ceramika czy rzeźba. Wcześniej tworzyliśmy biżuterię i ceramikę, lecz na to już teraz nie ma czasu. Sporą jego część zajmuje konserwacja, która jest bardzo pracochłonna. Uważamy, że w dzisiejszym świecie artysta nie ma lekko i lepiej jest posiadać umiejętności z różnych dziedzin artystycznych. Poza tym oczywiście mamy różne artystyczne pasje (m.in. fotografia), które nas różnią. Mamy jednak podobne podejście do pracy i jesteśmy, można powiedzieć, samowystarczalni. Mamy swoje narzędzia, rusztowania, nawet transport ogarniamy sami. A czasem jest to poważne wyzwanie logistyczne, tak jak to miało miejsce przy wykonywaniu kopii obrazu „Ostatniej wieczerzy" Philippe'a de Champaigne'a. Obraz miał ponad 5 metrów długości i 2,80 szerokości. Był tak duży, że musiał zostać przewieziony samochodem ciężarowym.

Które z wykonanych zadań uznajecie za szczególnie trudne, które było wyzwaniem?

Natalia Buchalska: - Trudność zadania wyznacza materiał, w którym się pracuje. Aby uniknąć błędów, trzeba dobrze znać daną technikę, materiały które do niej stosujemy i technologię - to jest cały zakres czynności i metod pracy. W akrylu czy oleju możemy pozwolić sobie na błędy czy poprawki. Pomyłki nie wchodzą jednak w grę, kiedy pracujemy w technice akwarelowej, rzeźbimy w kamieniu, marmurze czy drewnie. Zarówno w pracy artysty, a szczególnie konserwatora pojawiają się trudne przypadki, które sprawiają, że ta praca nigdy się nie nudzi.

W.Ch.: - Niełatwe jest także malowanie na rusztowaniach, często w niewygodnej pozycji, z głową i rękoma uniesionymi w górę przez kilkanaście godzin. Na przykład w brodnickim kościele pw. Jezusa Miłosiernego polichromie wykonywaliśmy techniką sgraffito. W technice tej rysunki na ścianę przenosi się tak samo, jak robił to Michał Anioł w Kaplicy Sykstyńskiej, tzn. za pomocą przepróchy. Pierwszy etap prac polega na wykonaniu kartonów danego motywu, wzoru w skali 1:1. Drugi na przygotowaniu podłoża, czyli nakładaniu kolejnych, kolorowych warstw tynku. Następny zaś na jak najszybszym przeniesieniu tych kartonów na powierzchnię ściany i wyskrobywaniu określonych przez wzór fragmentów warstw wierzchnich w czasie, kiedy jeszcze one nie zaschły, nie utwardziły się. Poprzez odsłanianie warstw wcześniej nałożonych powstaje dwu- lub wielobarwny wzór. W praktyce wyglądało to tak, że ekipa tynkarska dostawała wybrany przez nas kolor, kładła tynk na określonym obszarze, a kiedy tylko tynkarze zakładali ostatni fragment, wchodziliśmy już my, by przenieść rysunki i wyskrobać odpowiednie fragmenty. Czasem nie schodziło się z rusztowania przez kilkanaście godzin, bo trzeba było skończyć dany fragment, zanim tynk wysechł. Jeśli tynk wyschnie, trzeba go zrzucić i całą pracę zaczyna się od początku.

[ZT]27911217[/ZT]

Wspominaliście o osobistych artystycznych pasjach, o pracach, które powstają niejako równolegle z tymi, wykonywanymi w kościołach.

N.B.: - Tu się różnimy, choć i tak oboje lubimy bardziej sztukę tradycyjną od nowoczesnej -konceptualnej. Mnie inspiruje malarstwo renesansowe i barokowe. Szczególnie bliska jest mi sztuka portretowa.

Pan Wojciech chyba najbardziej lubi malować kobiety?

W.Ch.: - To obecnie motyw przewodni moich obrazów, rysunków i zdjęć. Kobiece akty i baletnice pojawiły się w mojej twórczości już na studiach i tak już jest do tej pory, choć maluję też pejzaże, sceny rodzajowe, portrety, kolaże, wykonuję kopie obrazów starych mistrzów.

Czy wyjazd do Nowego Jorku jakoś zainspirował Was artystycznie?

W.Ch.: - Jak każda podróż, którą dotychczas odbyliśmy. Nasze wyjazdy zawsze nakierowane są na sztukę i kulturę miejsca, które odwiedzamy. Tak było i tym razem. Podczas każdej podróży wykonuję serię zdjęć polaroidem sx70 z 1974 roku. Taka seria powstała również w Nowym Jorku. Jakiś czas temu stworzyłem, a potem zaprezentowałem w muzeum cykl prac z podróży - w jej zakres wchodziły obrazy z widokami z Włoch, Francji, Holandii, Rosji, Czech, Niemiec czy Chin. Teraz tylko czekać, aż powstanie jakieś malarskie przedstawienie Nowego Jorku. Przywozimy też z podróży niedostępne w Polsce albumy i dzieła sztuki wyszukane w antykwariatach, na pchlich targach czy kupowane bezpośrednio z pracowni artystów. Są dla mnie tylko pamiątką, ale też inspiracją po powrocie. Zanim covid nie ograniczył wyjazdów, podróżowałem również z moimi uczniami, aby zaszczepić w nich miłość do sztuki.

Uczniowie - to trzeci nurt Państwa zainteresowań, bo oboje jesteście wykładowcami w szkołach plastycznych.

W.Ch.: - Od 2006 roku jestem nauczycielem rysunku i malarstwa w Liceum Sztuk Plastycznych w Rypinie i od paru lat w Liceum Sztuk Plastycznych w Golubiu-Dobrzyniu.

N.B.: - Jestem nauczycielką specjalizacji tradycyjnych technik malarskich i pozłotniczych w Liceum Plastycznym w Rypinie.

Praca w szkole to konieczność dla artysty czy kolejne wyzwanie?

[ZT]27850049[/ZT]

W.Ch.: - Na pewno jest to praca zapewniająca stabilizację finansową. Jest to jednak przede wszystkim ogromna satysfakcja, kiedy można kształtować młodych ludzi, patrzeć, jak rozwija się ich talent i wyobraźnia. Największą radością jest, gdy uczeń przerasta mistrza. Natalia jest na to żywym przykładem - jest moją wychowanką ze szkoły w Rypinie i z dumą mogę powiedzieć, że w sztuce malarstwa olejnego i konserwacji jest lepsza niż jej nauczyciel.

Jak funkcjonują szkoły artystyczne w małych miejscowościach?

W.Ch.: - Te szkoły są szansą rozwoju dla młodzieży uzdolnionej plastycznie. Dają okazję sprawdzenia, czy wybór artystycznej drogi jest dla nich. Są to szkoły dobrze wyposażone, zapewniające uczniom możliwość rozwoju, udział w różnych projektach, wymianach (Hiszpania, Niemcy), wyjazdach krajowych i zagranicznych (Niemcy, Czechy, Węgry, Holandia) oraz plenerach.

N.B.: - Uczniowie w pierwszej klasie uczestniczą w prespecjalizacji, gdzie zdobywają podstawową wiedzę ze wszystkich specjalizacji. Po wyborze specjalności artystycznej uczniowie rozpoczynają zdobywanie gruntownej wiedzy i umiejętności z poszczególnych technik. Mogą rozwinąć swoją wiedzę i umiejętności z zakresu malarstwa, rzeźby, grafiki, sztuki użytkowej, pozłotnictwa, fotografii. Młodzież ma też okazję skonfrontować się z odbiorcami. Co roku robimy wystawy prac dyplomowych i wystawy poplenerowe uczniów.

Jacy są współcześni uczniowie?

W.Ch.: - Różni. Różnorodność i inność jest tu bardzo ważna. Wielu jest uzdolnionych i zdeterminowanych. Mają jasno określoną wizję swojej artystycznej przyszłości. Wybierają potem studia artystyczne i kontynuują swój rozwój w tym zakresie. Są też osoby, którym wiedza zdobyta w liceum plastycznym wystarcza i traktują to jako swoje hobby, a nie zawód. Zbieram najlepsze prace moich uczniów, mając nadzieję, że kiedyś o nich usłyszę jako o wybitnych artystach.

 

(Maria Oryszczak)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%