Zamknij
Fot. Lena Lange

Zawodowo zajmuje się analizą liczb, po godzinach tworzy światy pełne emocji i historii

Maria Oryszczak 12:09, 17.10.2025

Zawodowo zajmuje się analizą liczb, po godzinach tworzy światy pełne emocji i historii

O swojej debiutanckiej książce, inspiracjach, codzienności między arkuszem kalkulacyjnym a klawiaturą oraz o planach na przyszłość opowiada Ewa Lange, autorka powieści „Czarne orchidee”.

Brodniczanka. Z wykształcenia germanistka, zawodowo menedżerka controllingu - można przeczytać na stronie lubimyczytać.pl. - Czytelniczka, pasjonatka języków obcych i sztuki, w której liczy się detal: dot paintingu. Interesuje się ziołolecznictwem i świadomym życiem. Jej codzienność to bycie mamą, praca i własny rozwój (nie zawsze w tej kolejności). Siłownia to dla niej przestrzeń do złapania oddechu i spotkania z samą sobą. Wierzy, że siła tkwi w konsekwencji, a równowaga – w codziennych drobiazgach.

MARIA ORYSZCZAK: W miejskiej bibliotece stworzyła się kolejka czytelników oczekujących na możliwość wypożyczenia „ Czarnej orchidei”. To debiutancka powieść, więc tak duże zainteresowanie nią jest dość niezwykłe

EWA LANGE: Przyznam, że jestem tym bardzo mile zaskoczona. Gdy wysyłałam maszynopis do wydawnictw, nie liczyłam wstępnie na żaden odzew – wiem, jak wiele tekstów ginie w czeluściach skrzynek mailowych. Tym większą radość poczułam, gdy po niedługim czasie odezwało się do mnie między innymi Wydawnictwo Książnica, z którym ostatecznie rozpoczęłam współpracę. Dziś ogromną satysfakcję dają mi też spotkania z czytelnikami. Cenię wszystkie opinie – nie tylko pochwały. Krytyka też potrafi być inspirująca.

Tytuł „ Czarne orchidee”, na okładce kwiaty - to kojarzyć się może z francuskimi perfumami, z jakimś romansem. Słusznie?

Chciałam, żeby tytuł i okładka były nieoczywiste, żeby czytelnik nie od razu wiedział, z czym ma do czynienia. Niech apetyt rośnie w miarę lektury! To opowieść dwutorowa - część akcji rozgrywa się w 1945 roku, część współcześnie. Mamy tu elementy obyczajowe, psychologiczne, a także kryminalne. Są miłość i nienawiść, tajemnice rodzinne i trudne wybory tuż po wojnie.

To również historia uczucia między Polką a Niemcem, dla których czarna orchidea staje się symbolem tego, co ich łączy. Symbol ten zostaje potem współcześnie przejęty przez organizację ksenofobiczną, która wypacza pierwotne znaczenie tego kwiatu.

A pomysł na tytuł pojawił się już dawno temu, gdy pierwszy raz usłyszałam utwór rapera Buki „Orchidee”. Jest to kawałek o niespełnionej miłości, po której pozostały tylko czarne jak heban kwiaty.

Co było inspiracją dla tej pierwszej powieści? Czy są w niej jakiej autobiograficzne odniesienia?

Na pewno. Myślę, że w każdej mojej książce - i tej debiutanckiej, i kolejnych - jest cząstka mnie. Czasem dopiero po czasie dostrzegam, że nieświadomie wplotłam w fabułę własne emocje czy doświadczenia. Pisanie to dla mnie trochę jak prowadzenie pamiętnika i sesja psychologiczna w jednym. Poza tym od zawsze fascynuje mnie tematyka drugiej wojny światowej. Czytam literaturę dokumentalną, biografie, słucham podcastów - tam szukam inspiracji. Wiele znanych faktów historycznych można „ożywić”, dodać im ludzkiej twarzy, emocji, i wtedy historia nabiera koloru.

Druga wojna światowa, sprawy polsko-niemieckie - to nie są Pani osobiste doświadczenia. Nie należy Pani przecież do pokolenia wojennego

To prawda, ale moje korzenie są częściowo niemieckie - moi dziadkowie byli małżeństwem polsko-niemieckim. Poza tym pod koniec lat 80. moja rodzina wyjechała do Niemiec, gdzie spędziłam dzieciństwo. Kiedy wróciliśmy do Polski, czułam się jak w obcym kraju - musiałam na nowo uczyć się języka. Czytać i pisać zaczynałam praktycznie od zera. Było trudno, ale z perspektywy czasu widzę, że to doświadczenie bardzo mnie ukształtowało. I chociaż nie należę do pokolenia wojennego - nikt już nie należy - wierzę, że o tamtych czasach trzeba mówić. Nie wolno pozwolić, by historia się powtórzyła.

Skąd wzięła się ta chęć do pisania, bo przecież zawód, który Pani wykonuje nie ma nic wspólnego z literaturą

Faktycznie, zawodowo tkwię w świecie cyfr - pracuję w dziale controllingu, zajmuję się wyceną projektów części z technicznych tworzyw sztucznych. Arkusze kalkulacyjne, procenty, formuły - moja codzienność!

Ale po godzinach zamieniam Excela na klawiaturę i wracam do świata emocji. Zaczęło się to już w podstawówce - w siódmej klasie napisałam w grubym zeszycie swoją pierwszą „powieść” pt. Samanta. Tak miała na imię córka sąsiadki, w której imieniu się wtedy… cóż, literacko zakochałam (śmiech). Do dziś mam do tego wspomnienia ogromny sentyment.

Czyli jest natchnienie, impuls i powstaje powieść?

W pewnym sensie tak, choć potem wchodzi w grę plan, szkic, struktura. „Czarne orchidee” napisałam w dwa miesiące, ale nie zawsze to idzie tak szybko. Pierwsza książka to zawsze coś wyjątkowego - pisze się ją sercem, bez kalkulacji, bez myślenia o rynku. Po prostu z potrzeby. Zamiast egzotycznych wakacji wybieram laptop i ciszę. A w przerwach piekę ciasto, maluję, czytam, uczę się od innych autorów. Bardzo polecam książkę Remigiusza Mroza O pisaniu na chłodno - mnóstwo praktycznych wskazówek dla każdego, kto chce spróbować swoich sił w literaturze.

Najpierw wszystko jest w głowie, a potem pozostaje zrealizować nakreślony szkic?

Dokładnie. Na początku mam tylko zarys postaci, a potem „dojrzewają” podczas pisania. Nadaję im cechy, słowa, przyzwyczajenia. Na przykład Anna Sobota z „Czarnych orchidei” - ruda, w zielonych szpilkach, przekonana, że tic-taki pomagają jej na migrenę. Lubię, gdy bohaterowie są charakterystyczni i łatwo zapadają w pamięć. Kiedy piszę o przeszłości, dbam też o szczegóły. Rodzina Wilczkiewiczów z części historycznej mieszka na wsi, więc sprawdzałam, co wtedy uprawiano, jakich maszyn używano. Pomagała mi w tym moja córka Lena – biegała do biblioteki po materiały. Zresztą panie bibliotekarki z Miejskiej Biblioteki Publicznej w Brodnicy do dziś dzielnie mnie wspierają.

Czy po „ Czarnych orchideach” możemy się spodziewać kolejnych książek?

Mam taką nadzieję! W pierwszym kwartale przyszłego roku możemy spodziewać się drugiej części - Białe magnolie, kontynuacji losów bohaterów z „Orchidei”. W planach są też kolejne powieści, choć na razie nie chcę zapeszać. Aktualnie pracuję nad piątą książką. Wszystkie łączy jedno: wielowątkowość, kilka płaszczyzn czasowych i rodzinne tajemnice, które czytelnik odkrywa razem z bohaterami.

Co chciała Pani przekazać swoją książką i do kogo jest ona skierowana?

„Czarne orchidee” są dla każdego, kto lubi historie, w których przeszłość splata się z teraźniejszością. To opowieść o pamięci, o kobietach, o sile, która pozwala przetrwać najtrudniejsze chwile. Myślę, że każdy znajdzie w niej coś swojego - choćby odrobinę emocji, które zostają z nami na długo.

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0

komentarze (0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%