Debaty prezydenckie może i nie są najlepszym sposobem, by wyrobić sobie opinię nt. kandydatów na prezydenta RP, ale cieszą się dużą popularnością. Co w nich było w tym roku?
Liczba debat, które odbyły się przed pierwszą turą wyborów, mogła przytłoczyć. Najwięcej odbyło się w telewizji Republika, bo aż trzy. Moderatorem debaty był za każdym razem ktoś inny, ale debaty w tej stacji nigdy nie odbyły się w komplecie uczestników. Zawsze brakowało m.in. Rafała Trzaskowskiego. Jako że kandydat KO był głównym faworytem wyborów prezydenckich, często pozostali kandydaci właśnie jego atakowali najczęściej. Podczas pierwszej debaty z jego udziałem w Końskich, którą organizował jego sztab, głośną "akcją" było przejęcie tęczowej flagi przez kandydatkę na prezydenta Magdalenę Biejat. Eksperci uznali to za najlepszy moment debaty.
Chwilę przed tamtą debatą - również w Końskich - nieco mniej efektowne spotkanie kandydatów (zaledwie pięciu) zorganizowała Republika. Była to pierwsza "debata" tej kampanii. Zapamiętać się dała przede wszystkim Joanna Senyszyn, która swoim charakterystycznym stylem bycia i głosem przypomniała o sobie publice (mowa głównie w kontekście osób starszych, młodsi raczej jej nie pamiętali).
Kolejną debatę Republiki charakteryzowała tekturowa podobizna nieobecnego Rafała Trzaskowskiego, którą wniósł Marek Jakubiak. Najsłabiej wypadli ci faworyzowani, tj. Sławomir Mentzen i Karol Nawrocki, a z rywalami bawił się Szymon Hołownia, osamotniony przedstawiciel koalicji rządzącej (nie było też Biejat). 28 kwietnia w poniedziałek odbyło się chyba najciekawsze starcie kandydatów przed pierwszą turą. Dobrą formułą popisał się "Super Express", który postanowił, że dziennikarz w tym wydaniu nie zadaje pytań. Zadawali je sobie wzajemnie politycy. Oryginalnie do pomysłu debat podszedł Polsat News, 5 maja 2025 r organizując pojedynek... przedstawicieli sztabów wyborczych. Najzacieklej rywalizowali członkowie sztabu PiS (choć formalnie nie należący do tej partii) i sztab Rafała Trzaskowskiego.
Kulminacją emocji dla wyborców była oczywiście główna debata w TVP z 12 maja 2025 r. Nawrocki i Trzaskowski standardowo obrzucali się błotem, tak jak i... kandydujący z ciekawości dziennikarz Krzysztof Stanowski, który ustawiał do pionu kontrowersyjną prowadzącą Dorotę Wysocką-Schnepf.
Niemalże legendarną debatą prezydencką w Polsce była ta z 1995 roku, przed II turą wyborów, w której zmierzyli się Aleksander Kwaśniewski i Lech Wałęsa. Działacz Solidarności został w niej zdemolowany przez polityka Sojuszu Lewicy Demokratycznej, co było tak naprawdę pierwszym tak medialnym przypadkiem w naszym kraju. Była to też debata, która wywarła największy wpływ na wyborców. Samo wprowadzenie Kwaśniewskiego do studia wytworzyło jego przewagę psychologiczną. Spokój przyszłego prezydenta zaskoczył Wałęsę, który nie potrafił nad sobą zapanować, dukał coś z kartki i pokazał do obywateli twarz człowieka przegranego. No i przegrał.
Trudno jednoznacznie stwierdzić, który z polityków obecnych w drugiej turze lepiej spisywał się w debatach prezydenckich i czy to wpłynie na frekwencję wyborów. Twardy elektorat jednego i drugiego zawsze będzie stał za "swoim" człowiekiem. Każdy poseł PiS będzie wychwalał Nawrockiego, a PO - Trzaskowskiego. Finalnie jednak można określić, że więcej wygrał ten pierwszy. Przede wszystkim dlatego, że przed kampanią wyborczą był człowiekiem szerzej anonimowym, który na samym początku walki o głosy miał słabą prezencję. Przed debatami wziął się jednak za siebie i choć nadal daleko mu do najlepszych, wiele osób spodziewało się bardziej "drewnianego" polityka.
Po Trzaskowskim z kolei spodziewano się więcej, ponieważ jego PR od dawna prezentował go jako "pewniaka" w tych wyborach. Wręcz polityczną gwiazdę. Wyniki pierwszej tury podały jednak te tezy w wątpliwość. Także zakulisowe materiały oraz zamieszanie z debatą organizowaną przez jego sztab w Końskich nie wyszedł Trzaskowskiemu na dobre.