W zespole Sparty otrząśnięto się już po remisowym meczu sprzed tygodnia. Wówczas na boisku w Brodnicy zanotowano remis 2:2, którym drużyna Startu Radziejów przerwała passę dziewięciu zwycięstw zespołu znad Drwęcy. Spotkania z Unią zawsze wyzwalają dodatkowe emocje, gdyż traktuje się je jako mecze derbowe. Do Wąbrzeźna pojechało także sporo brodnickich kibiców, którzy bez względu na zimno starali się zagrzewać swych zawodników do boju. Miejscowi fani mają znacznie mniej powodów do radości. Ich zespół okupuje ostatnią pozycję w IV - ligowej tabeli, a czarę goryczy przelała porażka w zaległym meczu z Legią Chełmża 1:2. Swoje frustracje nie tylko młodzi, ale nawet starsi obserwatorzy próbowali zrzucić na Spartę. Obrażano nie tylko kibiców, ale także poszczególnych zawodników i to w bardzo obraźliwych słowach. Tym razem trener Waldemar Jarzyński miał do dyspozycji wszystkich sprawnych zawodników. W bramce ponownie pojawił się Iwan Felde, a na bocznej obronie coraz pewniej radzi sobie Adam Sosnowski. Do pomocy przesunięto Damiana Magalskiego, który jednak odczuwał skutki choroby. Jego partnerem był młodzieżowiec Arkadiusz Juchnowski, który z pewnością rozegrał swoje najlepsze spotkanie. Jak zwykle walczyli bardzo ofiarnie Sebastian Brzóska i Arkadiusz Kozłowski, a z przodu zagrali Grzegorz Bała i Artiom Kovaliov. Początek meczu jednak nie wzbudził emocji. Głownie ograniczano się do gry w środkowej części boiska, a pierwszą groźną akcję brodniczanie przeprowadzili dopiero w 26. minucie. Brzóska wrzucił piłkę z autu do Bały, a ten "urwał się" dwóm obrońcom. Znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem gospodarzy i zdecydował się na strzał z ostrego kąta. Futbolówka minęła słupek, ale chyba lepiej byłoby zagrywać do wolnego Kozłowskiego. Dziesięć minut później gospodarze mogli odwrócić losy meczu, ale niezbyt fortunnie strzelał z bliska Przemysław Wiśniewski. Na szczęście Felde zażegnał niebezpieczeństwo. To były dwie najlepsze okazje z obu stron w pierwszej połowie gry. Po zmianie stron Magalskiego zastąpił Mirosław Ratkowski, który znacznie ożywił poczynania ofensywne Sparty. Dynamicznie wpadł w pole karne, gdzie upadł po zderzeniu się z obrońcą. Sędzia Marcin Wołowski uznał to za symulację i pokazał mu żółtą kartkę. Popularny "Mirzu" nadal nękał prawą stroną obrońców wrzucając piłkę w pole karne. Tam dopadł jej Bała i uderzył głową w kierunku bramki. Futbolówka odbiła się od poprzeczki i mimo dwóch dobitek nie wpadła do siatki. Snajper z Brodnicy starał się bardzo o kolejne trafienie, gdyż dwa dni później obchodził 39 urodziny. Tym razem się nie udało. Udało się za to Kozłowskiemu, który dzięki kapitalnej akcji prawą stroną i po podaniu Brzóski znalazł się sam przed bramkarzem Janem Wiśniewskim. Skontrolował jego ustawienie i wewnętrzną częścią prawej stopy silnie uderzył zza pola karnego. Piłka ominęła doświadczonego bramkarza i zatrzepotała w siatce tuż przy lewym słupku. Okazało się później, iż w ciągu następnych dwudziestu minut wynik 1:0 się nie zmienił. Mieli ku temu okazję gospodarze na trzy sekundy przed zakończeniem meczu. W doskonałej sytuacji pięć metrów przed pustą bramką spartan znalazł się Piotr Walaszkowski. Spudłował jednak fatalnie i Unia musiała pogodzić się z porażką. Przed zespołem Sparty poważne wyzwanie. W ciągu tygodnia brodniczanie zmierzą się z Cuiavią w Inowrocławiu, a potem podejmować będą Flisaka Złotoria. Obydwa mecze zadecydują o kolejności w tabeli po rundzie jesiennej i właściwie zweryfikują aktualną formę podopiecznych Jarzyńskiego. WOJCIECH KUPCZYK
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz