Sześć lat temu wspólnie z rodziną Roberta Stańko (obecny burmistrz Górzna) wyjechał do Aten na swe pierwsze igrzyska. Stojąc pod płonącym zniczem, obiecał sobie, że będzie uczestniczył w kolejnych. Dwa lata później wraz z bratem Bogumiłem oraz Małgorzatą i Robertem Stańko przebywał w okolicach Turynu na zimowych arenach. Następnie nie odpuścił Pekinowi, gdzie jego towarzyszem był Marcin Rajnik z Brodnicy. Wreszcie wybrał się w podróż swego życia do kanadyjskiego Vancouver. Przygotowywał się ponad rok, a bardzo pomogła mu córka Karolina mieszkająca w Londynie. To właśnie stamtąd przez Toronto wyleciał do Vancouver. Zamieszkał w polskiej rodzinie pani Jadwigi Kryszewskiej. Ona wraz z mężem Edmundem i synem Sławkiem zapewniła mu wspaniałe warunki pobytu. Na obiektach olimpijskich pojawił się na biegu Justyny Kowalczyk na 10 km. Zajęła w nim piąte miejsce. Potem było już tylko lepiej. Podziwiał brąz w biegu łączonym, srebro Adama Małysza na dużej skoczni i wreszcie złoty medal Justyny w biegu na 30 km. To było dla niego największym przeżyciem, gdyż czekał, podobnie jak i cała Polska, na to złoto od czasów Wojciecha Fortuny z 1972 roku z Sapporo. W sumie obserwował 17 imprez w Vancouver. Był na torze łyżwiarskim w Richmond i na curlingu mężczyzn. Obejrzał mecz hokeja kobiet Szwecja - Słowacja oraz mecz grupowy mężczyzn Szwecja - Finlandia. Dwukrotnie kibicował bobsleistom, w tym polskiej załodze dowodzonej przez Dawida Kupczyka. Zawiedziony był postawą polskich reprezentantów w biathlonie. Chłonął atmosferę igrzysk wśród kibiców z całego świata. Razem z Jackiem Foksem z Warszawy, z którym poznał się wcześniej w Pekinie, jeździli do Whistler. Tam, w centrum kurortu, był dwa razy na ceremonii wręczania medali. Podobnie jak większość rodaków uronił łzy w trakcie gremialnego śpiewania Mazurka Dąbrowskiego. Spotkał się z wieloma polskimi sportowcami, m.in. z Małyszem i Kowalczyk, Pauliną Maciuszek i Kornelią Marek, a także z łyżwiarkami Anną Jurkiewicz i Joanną Sulej. Wspólnie pozował do zdjęć z Apoloniuszem Tajnerem i prezesem PKOL Piotrem Nurowskim, a także z pierwszą damą polskiego sportu Ireną Szewińską. Najmilej jednak wspomina spotkania z Polonią kanadyjską, która pragnęła kontaktu z Polakami z kraju. Wszędzie propagował Brodnicę, a trzy flagi naszego miasta były często widziane na ekranach telewizorów nie tylko w Polsce. Przywiózł wiele pamiątek olimpijskich, lecz najwyżej ceni autografy i wspólne zdjęcia ze złotymi medalistkami w bobslejach z Kanady. Swoimi przeżyciami dzieli się z kibicami nawet poza Brodnicą. W ubiegłym tygodniu spotkał się z mieszkańcami gminy Łubianka w miejscowym Centrum Kultury. Opowieści trwały prawie dwie godziny. Planuje wywiad w brodnickiej Telewizji Kablowej Eltronik i spotkania z młodzieżą szkolną. Kolejnym jego marzeniem będzie wyjazd na najbliższe igrzyska w 2012 roku. Jak sam mawia, będą nie tylko najbliższe, ale także "u siebie", czyli z zakwaterowaniem u córki i jej męża Grzegorza. Sądzi, że w Londynie nie zabraknie sympatyków sportu z Brodnicy, a może będą także i zawodnicy. Wojciech Kupczyk chciałby serdecznie podziękować tym wszystkim, którzy pomogli mu w wyprawie do Vancouver.
Nasz współpracownik Zamiłowanie do sportu wyniósł z domu w Górznie, gdyż rodzice byli nauczycielami wychowania fizycznego, a dwójka braci Bogumił i Krzysztof kontynuowała tradycje rodzinne. Jako nauczyciel pracował w Grążawach i Świerczynach, a obecnie pełni funkcję wicedyrektora w Zespole Szkół nr 1 w Brodnicy. Z "Czasem Brodnicy" współpracuje od 12 lat - od pierwszego numeru gazety, który ukazał się 19 lutego 1998 roku. Na naszych łamach zajmuje się głównie tematyką sportową.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz