Do opisywanych zdarzeń doszło w miniony piątek 29 lipca na kompleksie rekreacyjnym oddanym do użytku dwa tygodnie wcześniej. Na wąskim w tym miejscu akwenie z jednej strony jest plaża piaszczysta, z drugiej trawiasta, obie połączone są kompleksem pomostów na wodzie z atrakcjami dla plażowiczów (wodny plac zabaw, zjeżdżalnia wodna, zestawy wypoczynkowe, wieżyczki widokowe, do skoków itp.).
Na plaży straciła przytomność
Strzegący bezpieczeństwa na tym kompleksie ratownicy Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego w ciągu dwóch godzin musieli ratować życie czterech osób.
- Było około godziny 11.30, gdy zostaliśmy zaalarmowani, że 83-letnia kobieta z Brodnicy, wypoczywająca w koszu wiklinowym na plaży nagle straciła przytomność. Szybko udzieliliśmy jej pierwszej pomocy, kobieta została przez nas przekazana służbom medycznym już jako wydolna krążeniowo i oddechowo - opowiada ratownik Andrzej Sobiechowski.
[ZT]28731546[/ZT]
Tonący rower wodny
Dwie godziny później Stanisław Kowalski, kierownik i założyciel Brodnickiej Drużyny WOPR, odebrał telefon od służb alarmowych z informacją, że ktoś potrzebuje pomocy na drugim krańcu jeziora Niskie Brodno. Kowalski wraz z drugim ratownikiem Markiem Roszykiem wsiedli natychmiast na skuter wodny, którym musieli przepłynąć kilka kilometrów, by dostrzec tonący już rower wodny wraz z dwiema osobami – kobietą i mężczyzną w średnim wieku.
- Gdy podaliśmy bojki ratownicze i ratowaliśmy tonących, w oddali słyszeliśmy syreny alarmowe jadącej straży pożarnej, karetki pogotowia i policji, a w naszym kierunku po chwili mknął już ponton ratunkowy wraz z trzema strażakami – opowiada Stanisław Kowalski.
Gdyby jednak nie pomoc woprowców, strażacy mogliby przybyć za późno. Podtopionych małżonków szybko wyciągnięto z wody, umieszczono w pontonie strażackim i tak dopłynięto do brzegu. Akcja trwała około 20 minut. Poszkodowanymi zajęły się służby medyczne. Okazało się, że cierpiący na astmę mężczyzna miał problemy z wydolnością oddechową, dlatego obie osoby przetransportowano do brodnickiego szpitala. W tym czasie ratownicy wyłowili pływające po jeziorze elementy garderoby tonących.
[ZT]27569775[/ZT]
Skok do wody
Po zakończonej akcji minęło zaledwie 15 minut, gdy Stanisław Kowalski znowu musiał ratować ludzkie życie.
- Gdy wszedłem na pomost, zauważyłem chłopca, który zaczynał tonąć – mówi Stanisław Kowalski. – Było to, co prawda, w miejscu wyznaczonym do skakania, jednak po wskoczeniu do wody 16-latek z Osieka zasłabł w wodzie i szedł na dno. Wykonałem więc skok ratowniczy, podpłynąłem do niego, złapałem i doholowałem do drabinek. Chłopiec był przytomny, ale bardzo wystraszony. W związku z tym, że czuł się dobrze, nie zachodziła konieczność wzywania służb medycznych. Po odpoczynku wrócił do domu.
[ZT]28652728[/ZT]
Żona nie zawiodła
W sobotę, czyli następnego dnia, na plaży pojawili się małżonkowie, którzy wycieczki rowerem wodnym omal nie przypłacili własnym życiem. Dziękując ratownikom za uratowanie, wspominali trudne chwile na jeziorze. Okazało się, że w czasie gdy ich rower wodny zaczął nabierać wody, wokół nie było nikogo – ani rybaków na łodzi, ani kajakarzy, których można by było poprosić o pomoc. Zadzwonili więc pod numer 112. Zanim nadpłynęli z pomocą ratownicy wodni i strażacy – jak mówili ratownikom - zaczęli żegnać się z życiem. Ona – Polka, co prawda była zdolna dopłynąć do brzegu, ale nie chciała zostawić na pastwę losu swojego męża Włocha, który nie potrafił pływać.
40 minut bez problemów
Następnego dnia po zdarzeniu udali się nie tylko do ratowników, ale również do klasztoru Ojców Franciszkanów w Brodnicy, gdzie kupili krzyżyk z łańcuszkiem, który trafił na szyję męża - na pamiątkę ich przeżyć.
Jak to się stało, że rower zaczął tonąć? Od razu zaznaczmy, że nie był to sprzęt z wypożyczalni przy plaży, ale od prywatnego właściciela. W dodatku trudno sądzić, że był niesprawny, ponieważ zanim zaczął szybko nabierać wody, przez ok. 40 minut małżonkowie pływali nim bez kłopotów. Jak doszło do zdarzenia, wyjaśnić ma dochodzenie policji.
[ZT]28609276[/ZT]
Dziewięcioro ratowników
Ratownicy sprawujący kontrolę nad kąpieliskiem i nowym kompleksem pomostów nad jeziorem Niskie Brodno pełnią codzienne dyżury w godzinach 10-18. Łącznie 9 ratowników strzeże bezpieczeństwa plażowiczów. Kierownik i założyciel Brodnickiej Drużyny WOPR Stanisław Kowalski zaleca przestrzegania podstawowych zasad bezpieczeństwa podczas wypoczynku nad jeziorami.
- Najważniejszą osobą na kąpielisku jest ratownik i trzeba stosować się do jego zaleceń – twierdzi Stanisław Kowalski. – Rodzice powinni pilnować swoich pociech, skakać do wody można tylko w miejscach do tego wyznaczonych, nie wchodzić do wody pod wpływem alkoholu i nie utrudniać pracy ratownikom. Zbliża się półmetek wakacji i na szczęście do tej pory nikt nie utonął, choć w piątek byliśmy o włos od kilku tragedii. Na szczęście udało się nam je zażegnać.
Wypadki utonięć w tym jeziorze zdarzały się w minionych latach, ale w czasie wakacji, gdy bezpieczeństwa pilnują tu ratownicy WOPR, żadnych utonięć nie było, choć podtopień i akcji ratowniczych - sporo. Ostatnie wakacyjne utonięcie odnotowano 30 lat temu - w 1992 roku zginął 12-latek.
Nurek wyłowił pamiątkowy kapelusz
Cały kompleks, pomosty, plaże, a także dno jeziora są regularnie sprzątane - zapewniono nas w Ośrodku Sportu i Rekreacji w Brodnicy, który kompleksem zarządza. W niedzielę jezioro penetrował płetwonurek i instruktor ratownictwa wodnego Rafał Gutkowski. Oczyszczał dno z butelek i innych śmieci, a przy okazji wyłowił pamiątkowy kapelusz ratowniczy Stanisława Kowalskiego oraz okulary przeciwsłoneczne, które ratownik stracił podczas skoku i ratowania chłopca. Działał szybko i nie znalazł czasu, aby to wszystko zdjąć i odłożyć.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz