Zamknij

Powoli kończy się karnawał. Kiedyś w karczmach, na dworach i w wiejskich chatach to był czas szaleństw

20:16, 04.02.2022 Aktualizacja: 11:30, 04.02.2024
Skomentuj Fot. NAC Fot. NAC

Pewien rodzaj obyczajowego równouprawnienia widać było w wielu wioskach, choćby na Kujawach, gdzie dziewczyny oficjalnie biesiadowały w karczmach razem z chłopakami. Ale tylko podczas karnawału, bo na co dzień takie zachowanie było zakazane - opowiada Jadwiga Bieńkowska. Porozmawiajmy o karnawale.

Artykuł archiwalny

W tym roku karnawał kończy się 13 lutego. W dawnej Polsce był to prawdziwy czas szaleństw, ale też przestrzegania licznych obyczajów. O karnawale na podstawie informacji zawartych w dawnej polskiej literaturze rozmawiamy z Jadwigą Bieńkowską, szefową biblioteki gminnej w Górznie.

Liliana Sobieska: Kiedy właściwie zaczyna się karnawał? Niby wiadomo, ale ponoć zdania na ten temat są dość rozbieżne.

Jadwiga Bieńkowska: Rzeczywiście, bywają zaskakująco różne. Jedni twierdzą, że już po Bożym Narodzeniu, inni że po Nowym Roku, a może dopiero po Trzech Królach? Tak czy inaczej karnawał trwa aż do Środy Popielcowej i stanowi "wynalazek" włoski lub starorzymski. Ogniści południowcy ustanowili go pod dość mylącym hasłem "carne vale", czyli rozstania z mięsem, co potem zrozumiano jako aluzję do wielkopostnych rygorów. W Polsce przetłumaczono tę definicję na "mięsopust", określając tym ostatnie dni karnawału. Choć wymyślony daleko, wszędzie obchodzony był barwnie, hucznie i wesoło. W dawnej Polsce ten okres pełen był wszelakich uczt, balów, maskarad, kuligów, a także swatań, zaręczyn i ożenków.

[ZT]27971896[/ZT]

W naszym kraju, chyba szczególnie na wsiach, karnawał określano także jako zapusty.

- To prawda. Zapusty na wsi były okresem szczególnie ożywionych kontaktów towarzyskich. Często zbierano się na wspólne skubanie pierza, które kończyło się muzyką i sutym poczęstunkiem. Najweselszy bywał ostatni tydzień karnawału, zaczynający się od tłustego czwartku. Jedzono wówczas i pito obficie, jakby chciano na zapas zaspokoić apetyt i pragnienie przed nadchodzącym czterdziestodniowym postem.

Obyczaje te opisywać miał Oskar Kolberg.

- Kolberg chętnie opisywał w swojej twórczości tradycje związane z kulinariami. Choćby słowami: "do uczty wchodziły koniecznie pączki, na smalcu w domu smażone, lub chrust, czyli faworki - ciastka podługowate, kruche, na smalcu smażone". Na wsi królowały także różnego rodzaju bliny, pampuchy, racuchy. Dopełnieniem tych obyczajów, szczególnie przez ostatnie trzy dni karnawału, były krążące pochody przebierańców. Wśród nich pojawiały się postacie znajome z bożonarodzeniowego kolędowania, takie jak niedźwiedzie, konie, bociany, żurawie, a nawet cyganie czy żandarmi.

Jedną z najpopularniejszych karnawałowych zabaw, zasadniczo organizowanych wśród "szlachetnie urodzonych", bywały kuligi

- To była domena szlachty. Kuligi urządzano z wielkim szumem i rozmachem. Na czele jechała sanna prowadzona przez wodzireja, zwołująca okolicznych mieszkańców do wspólnej zabawy. Zatrzymując się przy dworku, wodzirej, arlekin wbiegał do mieszkania i z trzepaczką w ręku, skacząc, śpiewał "ej, kulig, kulig" - po czym znikał. Był to znak dla gospodyń domu, że należy podawać potrawy, a gospodarz częstował gości winem.

Kulig zajeżdżał od dworu do dworu, a tam na uczestników czekała uczta i salony przygotowane do tańca. Kiedy goście najedli się i napili, ogrzali i potańczyli, wyruszali w dalszą drogę, zabierając ze sobą przynajmniej jednego domownika. W ten sposób gromada gości się powiększała. Takie zabawy bywały dobrą okazją aby połączyć młodych w pary.

Wielodniowe biesiady, bale, kuligi i polowania wypełniały czas zimowych spotkań wśród warstw zamożniejszych. Osławione w literaturze kuligi organizowała szlachta mieszkająca po wiejskich dworach, leżących w znacznej odległości od siebie. Zimy bywały tęgie, więc należało się odpowiednio ubrać. Zwykle były to kożuchy ze skór dzikich lub domowych zwierząt. Po wsiach organizowano także zabawy bardziej plebejskie, kiedy chodziły grupy przebierańców, a w wiejskich izbach i w karczmach spotykano się "dla wypitki i wybitki".

[ZT]27961446[/ZT]

Karnawałowym imprezom pewnie towarzyszyć musiały też inne zwyczaje?

- Owszem, choć różniły się w zależności od miejsca, gdzie się odbywały. I tak na przykład wiejskie, starsze kobiety ubierały słomianą kukłę w babskie szaty i odwiedzały w jej towarzystwie wszystkie domy w wiosce. Przy okazji zbierając datki od panien i mężatek. A w Krakowie znany był zwyczaj zwany "combrem". Z literackich, siedemnastowiecznych opisów wynika, że szczególnie w tłusty czwartek krakowskie przekupki i baby straganowe przychodziły w grupach na Rynek Główny, gdzie tańczyły i śpiewały "combrowe" pieśni. Dwa wieki później ów krakowski zwyczaj stał się ogólną hulanką, pełną głośnej muzyki, tańców, toastów i zaczepek rozbawionych bab, które polowały na przechodzących kawalerów. Ten z pozoru swawolny i niewinny zwyczaj bywał uciążliwy dla panów.

Jak widać, już przed wiekami kobitki bywały odważne i przedsiębiorcze

- Pewien rodzaj obyczajowego równouprawnienia widać było w wielu wioskach, choćby na Kujawach, gdzie dziewczyny oficjalnie biesiadowały w karczmach razem z chłopakami. Ale tylko podczas karnawału, bo na co dzień takie zachowanie było zakazane.

Dawny karnawał wiąże się również z pewnymi obowiązującymi strojami

- Przez całe stulecia i nie tylko w karnawale stałym elementem damskiej elegancji w wyższych sferach był gorset i krynolina. Szczególnie ważnym było założenie gorsetu przed pierwszym balem, co stanowiło symbol wkroczenia panny w świat dorosłych.

[ZT]27957258[/ZT]

Podobno obowiązek wbijania się w gorset był dla kobiety niezłą męczarnią. Choć przecież czego się nie robi dla aktualnej mody? Mimo upływu wieków w tej materii chyba nic się nie zmieniło...

- Niepraktyczność i niewygoda nie były brane pod uwagę, chociaż pancerny gorset mocno ograniczał zdolność poruszania się, utrudniał oddychanie i deformował układ kostny. Ale kobieta, która nie chciała gorsetu nosić, narażała się na zarzut nieobyczajnego prowadzenia się. Innym "potworem" dawnej mody niewieściej była krynolina. Na szczęście trwało to dość krótko. A zdecydowanie większy oddech w okolicznościowych kreacjach kobiety mogły złapać dopiero w przededniu I wojny światowej. Na wsiach odświętnie traktowano kolorowe stroje ludowe.

W karnawale ważnym elementem było jedzenie

- Szczególnie widać to było w bogatych domach ziemiańskich. Wielką wagę przywiązywano nie tylko do doboru wykwintnych dań, ale też do estetyki stołu. Obowiązywały piękne, białe obrusy, kwiaty w wazonach, patery z owocami i eleganckie serwisy stołowe.

Biegłość w posługiwaniu się sztućcami świadczyła o dobrym wychowaniu i pozycji społecznej. Na obiad podawano od kilku do kilkunastu dań, w zależności od okazji i zasobów domowej spiżarni.

Oczywiście w wydaniu chłopskim, wiejskim, z uwagi na dość powszechną biedę takie luksusy nie wchodziły w rachubę. Przykładem może tu być mięso, które na stołach pojawiało się prawie wyłącznie przy okazji świąt, co też wiązało się z rytualnym świniobiciem.

Najważniejsze elementy karnawałowych, elitarnych balów?

- Na najbardziej eleganckich i elitarnych balach obowiązywały wzorce XIX-wieczne. Wystrojone damy przy wejściu otrzymywały karnety służące do rezerwowania tańców, o jakie ubiegali się ubrani we fraki panowie. Nad całością czuwał wodzirej, a przebieg zabawy był dość ściśle ustalony. Rozpoczynano ją od tradycyjnego poloneza, a nad ranem kończono obowiązkowym mazurem.

(Liliana Sobieska)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%