Zamknij

Boże Narodzenie. Dzień 25 grudnia wybrano nie na podstawie informacji biblijnych, lecz ze względu na rzymskie święta

16:25, 23.12.2022 Radosław Stawski Aktualizacja: 10:32, 31.12.2023
Skomentuj Pixabay.com Pixabay.com

Wielowiekowa tradycja chrześcijańska wiąże narodziny Jezusa Chrystusa z dniem 25 grudnia roku 1 p.n.e. Jednak prowadzone od XIX wieku badania historyków, teologów i astronomów temu przeczą. Według najnowszych danych Jezus miał przyjść na świat między 8 a 6 lub nawet 2 rokiem przed naszą erą i zapewne nie 25 grudnia. Autorem tej pomyłki jest św. Dionizy Mały.

Boże Narodzenie, czyli stałe święto kościelne przypadające na 25 grudnia, obchodzone jest w Polsce od przyjęcia chrześcijaństwa i dość powszechnie uznawane za najradośniejsze w całym roku liturgicznym. Wierzono, że Jezus rodząc się w najdłuższą noc w roku, przezwycięża ciemności zła. Dziwnym trafem główną postacią tego dnia bywa jednak Święty Mikołaj kojarzony głównie z prezentami. Wyznawcy prawosławia obchodzą Boże Narodzenie blisko dwa tygodnie po katolikach, bo w okresie Trzech Króli, co wynika z wyliczeń niestosowanego już kalendarza juliańskiego.

25 grudnia świętowano narodziny rzymskich bogów

Geneza daty świąt jest jednak bardzo skomplikowana, bowiem w żadnej ewangelii nie występuje data narodzin Jezusa Chrystusa. Ciekawy opis przytacza „The Christmas Encyclopedia": „Dzień 25 grudnia wybrano nie na podstawie informacji biblijnych, lecz ze względu na rzymskie święta, które obchodzono pod koniec roku, kiedy to na półkuli północnej następuje przesilenie zimowe".

[ZT]27943268[/ZT]

Urządzano wtedy Saturnalia (ku czci Saturna – boga rolnictwa) oraz połączone święta dwóch bóstw słońca: rzymskiego Sola i perskiego Mitry. Narodziny obu bogów świętowano właśnie 25 grudnia, na który to dzień według kalendarza juliańskiego przypadało przesilenie zimowe. Te pogańskie święta zaczęto „chrystianizować" w roku 350, gdy papież Juliusz I ogłosił 25 grudnia dniem narodzin Chrystusa. „Obchody Bożego Narodzenia stopniowo wzbogacały się o inne obrzędy związane z przesileniem lub je zastępowały" – napisano w dziele „Encyclopedia of Religion". „Wizerunek słońca coraz częściej był wykorzystywany jako symbol wskrzeszonego Chrystusa, a tarczę słoneczną w postaci nimbu (…) zaczęto umieszczać nad głowami chrześcijańskich świętych".

[ZT]27945691[/ZT]

Ksiądz Tadeusz Kasabuła próbował tę zagadkę wyjaśniać tak: „Moment przyjścia na świat Chrystusa Pana dał początek obliczaniu lat według ery chrześcijańskiej, zwanej też »erą dionizyjską« bądź po prostu »naszą erą«. System ten wprowadził w roku 525 kanonista i chronograf rzymski Dionizy Mały. Problem tkwi w tym, że w rzeczywistości nie wiemy dokładnie, kiedy urodził się Jezus Chrystus. Datę tę próbował ustalić wspomniany już Dionizy, jednakże jego obliczenia wskazujące na rok 754 od założenia Rzymu (według kalendarza rzymskiego) jako datę narodzin Chrystusa, jakkolwiek obowiązujące przez wieki całe, nie były ścisłe. Dionizy pomylił się, jak sądzono do niedawna, o 4 lata. W rzeczywistości pomyłka okazała się być większa".

[ZT]26630698[/ZT]

Obecnie coraz powszechniej przyjmuje się, że Jezus z Nazaretu mógł urodzić się między 8 a 6 rokiem przed naszą erą. W podręcznikach historii dla liceum jako dzień i miesiąc narodzin podawana jest data 19 kwietnia. Czy w takim razie wszystkie książki podają nieprawdę i historię należałoby napisać od nowa, stosując ten nowy przelicznik? W sumie tak. Świat przystał jednak na tę pomyłkę i tak już pozostanie.

Przed wieloma wiekami święta Bożego Narodzenia określano jako "Godnie Święta" lub po prostu "Gody"

Nazwa wywodzi się z języków słowiańskich, gdzie słowo god oznaczało rok. Skąd takie zestawienie? Otóż jeszcze w średniowieczu dość często od Bożego Narodzenia rozpoczynano i liczono nowy rok.

Tak więc Gody rozpoczynał wieczór wigilijny, przypadający na 24 grudnia, a kończył dzień Trzech Króli (6 stycznia). To święto obejmowało Boże Narodzenie (25 i 26 grudnia), a dawniej również dzień Świętego Jana (27 grudnia) oraz Świętych Młodzianków – dzieci zabitych z rozkazu Heroda (28 grudnia).

[ZT]26631617[/ZT]

Bogata obrzędowość Godów wchłonęła wiele zapomnianych, przedchrześcijańskich rytuałów, wierzeń, obyczajów, a także magicznych zabiegów, których niedopełnienie groziło – jak wierzono – nawet końcem świata. Od średniowiecza dbano, by dekorować domy zielonymi gałęziami, będącymi symbolem życia, płodności i radości. W izbach stawiano snopki zboża, przyrządzano obrzędowe potrawy, przyjmowano kolędników i śpiewano liczne kolędy, których w Polsce wyliczono ponad 500, i pastorałki. Co ważne – w czasie Godów urządzano tak zwane Święte Wieczory, kiedy obowiązywał ścisły zakaz wykonywania określonych czynności. Niechano więc przędzenia kołowrotkiem, motania, tkania czy szycia.

"Jeśli dzień wigilijny pogodny, roczek będzie urodny"

24 grudnia, zwany Wigilią, to dzień przygotowania do święta Bożego Narodzenia. W ludowej tradycji zapisywał się jako czas wróżb i magicznych zabiegów, których cel był w sumie jeden – zapewnienie pomyślności w nadchodzącym roku. Każdy krok i każda czynność wykonywane tego dnia miały swoje znaczenie. Wierzono bowiem, że „jakiś w Wigilię, takiś przez cały rok". Tak więc w Wigilię niczego i od nikogo nie można było pożyczać, by nie stracić szczęścia i dostatku, które z kolei można było przywołać, myjąc się w wodzie, do której wrzucono złotą monetę.

[ZT]25543422[/ZT]

Szykując się do odświętnej kolacji, dbano o dekorację domostw. W kącie izby ustawiano więc snop zboża, podłogę wyściełano świeżą słomą, a u powały zawieszano podłaźnik, czyli wierzchołek iglastego drzewa zawieszany czubkiem w dół. Przystrajano go jabłkami, orzechami i tak zwanymi światami, czyli kulami sporządzonymi z opłatków. Na stole rozkładano siano, owoce, orzechy, ziarna zbóż i nasiona roślin uprawianych w gospodarstwie. Co ciekawe – nogi stołu obwiązywano łańcuchem, a pod stół kładziono siekierę czy nawet żelazne części pługa. Te zabiegi miały zapewnić zagrodzie bezpieczeństwo, dostatek i trwałość, a jej właścicielom zdrowie i siłę. Przez cały dzień aż do wieczora trwał ścisły post ilościowy i jakościowy.

Pierwsza gwiazda na nocnym niebie była zwiastunem pory zasiadania do wigilijnej wieczerzy

Do stołu zasiadali domownicy, pozostawiając puste nakrycie dla spóźnionego wędrowca czy niespodziewanego gościa. Dawniej stawiano tyle pustych nakryć, ile osób w rodzinie przeszło do wieczności.

W zależności od regionu na stołach gospodynie stawiały od 7 do 12 potraw – „bo tylu było apostołów", jak przekonywała mnie pewna gospodyni. W miskach parowało jadło, sporządzone z produktów, których dostarczało samo gospodarstwo. Dodawano też owoce leśne. Najpierw była jednak wspólna modlitwa i czytanie Biblii „o narodzinach Chrystusa". Po tym następowało wspólne łamanie się opłatkiem i składanie sobie życzeń.

Wtedy też w wielu regionach kraju urządzano też tak zwaną »wieczerzę dla wilka« – ustawiając misy z jadłem za ogrodzeniem gospodarstwa dla wszelkich drapieżników i wypowiadając dla nich magiczną formułę-zaproszenie.

Ten zabieg miał uchronić majątek przed szkodami czynionymi przez wilki, jastrzębie czy niedźwiedzie. Dopiero wówczas siadano do wigilijnej wieczerzy. Spożywano ją w milczeniu. Musiano skosztować każdej z potraw. Co ważne, od stołu nie wolno było wstawać pod żadnym pozorem aż do zakończenia kolacji. Wierzono, że odejście od stołu w tym czasie bywa równoznaczne z odejściem w zaświaty w nadchodzącym roku. Nikt nie chciał więc ściągnąć na siebie śmierci. Cóż jednak było począć, gdy do drzwi zapukał wtedy niespodziewany gość lub, nie daj Boże, ogniem ze świeczek przytwierdzonych do gałęzi zajęła się choinka?

[ZT]27061344[/ZT]

Po skończonej kolacji gospodarze wymykali się z opłatkiem i resztkami jadła z kolacji do zwierząt gospodarskich w oborze, bacząc, by nie usłyszeć ich ludzkiego głosu. Czego życzono zwierzętom? Głównie zdrowia i siły. Po wigilijnej wieczerzy w ogóle zaczynał się niebywały ruch. Dzieci dopadały wtedy podarunki ułożone pod choinką lub przyniesione przez mikołaja. Bywały one zazwyczaj skromne – orzechy, owoce czy zrobiona na drutach przez mamę ciepła czapka na zimę lub rękawice. Wystawność nie miała wówczas żadnego znaczenia. To magia świąt była stokroć ważniejsza, intrygująca i pociągająca.

"Jak w Wigilię z dachu ciecze, zima jeszcze długo się powlecze"

Do drzwi domów, gdzie były panny na wydaniu, kołatali z życzeniami kawalerowie, a po nich przychodzili kolędnicy. W tym magicznym czasie poszukiwano oznak niezwykłości niemal wszędzie. Smakowano więc śnieg, który miał być wówczas wyjątkowy, a także wodę z potoków, rzeczek i studni, która, jak wierzono, chwilami zamieniała się w wino.

[ZT]27114066[/ZT]

Czas między kolacją wigilijną a pasterką pożytkowano także na dodatkowe wróżby – dziewczęce dotyczyły najczęściej zamążpójścia, a gospodarskie, oparte na obserwacji pogody, wyrokowały urodzaj lub nieurodzaj na przyszły rok. Przychodził też czas na podsumowania. Przypominano więc sobie wszystkie wydarzenia, które zaistniały w tym wyjątkowym dniu i miały wróżyć o ludzkim losie na najbliższą przyszłość. Przed północą wszyscy domownicy ruszali wspólnie na pasterkę do kościoła. Takie słowa jak „ale chce mi się spać", „jestem zmęczony" czy „zostanę w domu" nie dały się słyszeć w polskich domostwach. Powód był prosty – wierzono, że udział w tej wyjątkowej mszy zapewnia nie tylko zdrowie, ale i szczęście na nadchodzący rok. W czasie pasterki „polowano" też na czarownice.

By móc ją wykryć, należało z sobą zabrać drewniany stołeczek własnoręcznie wykonany koniecznie między św. Łucją (13 grudnia) a Wigilią (24 grudnia). W czasie Podniesienia Najświętszego Sakramentu przez księdza podczas mszy należało wówczas uklęknąć na owym stołku i obserwować zgromadzonych w kościele przez odcedzarkę.

[ZT]27945506[/ZT]

Patrzącemu czarownica miała się wówczas ukazać w skopcu na głowie i dziwnym przyodziewku. Jak można się domyślać, ta metoda daleka była od nieomylności, ale dostrzeżenie na przykład dokuczliwej sąsiadki przez taką dziurkę w metalu w roli czarownicy mogło co najwyżej sprowadzać sąsiedzkie kłótnie i utarczki. Ważniejszą sprawą było odwiedzenie grobów zmarłych przed lub po pasterce, zapalenie zniczy i odmówienie w ich intencji modlitwy. Po mszy wracano do domów, przygotowując się już do następnego dnia, równie wyjątkowego Narodzenia Pańskiego.

Na podstawie:

A. Krzemińska, Ukryte pod choinką, WEP, Kraków 2004.

(Radosław Stawski)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz


Dodaj komentarz

🙂🤣😐🙄😮🙁😥😭
😠😡🤠👍👎❤️🔥💩 Zamknij

Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu czasbrodnicy.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz

0%