Zamknij

Podwójne życie Klaudii z Jabłonowa. "Byłam w lesie, zbierało się na burzę."

12:08, 16.08.2021 Aktualizacja: 17:21, 08.12.2023
Skomentuj Fot. Archiwum prywatne Fot. Archiwum prywatne

Pani od polskiego w szkole w Płowężu jest nie tylko panią od polskiego. Ale nie każdy o tym wie, bo w tym innym życiu nawet nazwisko ma inne.

"Dom z widokiem na szczęście" i "Beskidzki anioł", które ostatnio można znaleźć na półkach księgarń choćby w Empiku, to dwie powieści 31-letniej Klaudii Duszyńskiej z Jabłonowa Pomorskiego. Nie wszyscy czytelnicy jej książek wiedzą, że prowadzi drugie życie jako Klaudia Bryła.

MARIA ORYSZCZAK: Jak dziewczyna z małego miasta stała się pisarką?

KLAUDIA BRYŁA VEL DUSZYŃSKA: Może ma się to w genach? Mój tata – historyk – pisał artykuły i pracował nad książką. Kiedy wybierałam studia, myślałam już, że chciałabym pisać. Na polonistyce w Toruniu wybrałam specjalizację tekstologia i edytorstwo, a potem praktykowałam m.in. w wydawnictwach. Praca wiele mnie nauczyła. Na studiach redagowałam artykuły dla portalu Kulturalny Toruń, a po studiach współpracowałam z wydawnictwami w Warszawie i Poznaniu. Poznałam autorów, zobaczyłam od podszewki, jak pracuje się nad książkami. Nauczyłam się pokory wobec redaktorów, którzy przygotowywali książki do druku. W Wydawnictwie Poznańskim kiedyś koleżanki z pracy żartowały, że też mogłabym coś napisać. To były żarty, ale było to także moje marzenie. Kiedy przyjechałam na urlop do domu rodzinnego, do Jabłonowa, zrodził się pomysł na pierwszą książkę. I zaczęłam pisać, a potem wysłałam tekst do kilku wydawnictw, w tym każde do Liry.

Jak rodzą się pomysły pisarskie? Co jest dla pani inspiracją?

[ZT]27385374[/ZT]

– Właściwie wszystko: ludzie, ich losy, twarze, gesty, rzeczy i miejsca, a nawet zapachy. Czasem z błahej rzeczy rodzi się pomysł. Na przykład pomysł na moją ostatnią książkę zrodził się z zapachu. Byłam w lesie, zbierało się na burzę i poczułam intensywny zapach malin. No i wyobraźnia ruszyła.

Czy bohaterowie pani książek mają swoje pierwowzory w świecie rzeczywistym?

– Kiedyś dostałam od koleżanki torbę z napisem: "Uważaj, co przy mnie mówisz, bo mogę to napisać". Ale to nie jest tak. Przyjaciółka kiedyś zdradziła mi, co powiedział jej chłopak, ale zastrzegła, by tego nie powtarzać. I nie powtarzam, choć to były piękne zdania. Na przykład w "Domu z widokiem na szczęście" dziadkowie bohaterki nazywali się tak samo, jak moi dziadkowie i osoby, które ich znały, zastanawiały się, czy to historia z ich życia. Ale to tylko gra. Moi bohaterowie są wytworem mojej wyobraźni, choć oczywiście czerpię ze świata rzeczywistego. Na przykład Olga, bohaterka "Domu z widokiem na szczęście", miała wiele moich cech, ale też tyle samo wyimaginowanych. Lubię bawić się z czytelnikami, lubię takie zagadki.

Zagadki są w pani książkach, ale też w realu, bo okazuje się, że autorka poczytnych powieści prowadzi jakby podwójne życie…

– No chyba tak. Od września do czerwca jestem panią od polskiego w małej Szkole Podstawowej w Płowężu w gminie Jabłonowo. Uczniowie szkoły znają mnie przede wszystkim jako Klaudię Bryłę. Ale wiedzą, że piszę i że jako autorka występuję pod nazwiskiem Duszyńska. Staram się moich uczniów zachęcić do czytania i pisania. Chcę, żeby moje lekcje były kreatywne, żeby inspirowały do tworzenia.

Czuje się pani bardziej pisarką czy nauczycielką?

[ZT]27205572[/ZT]

– Praca nauczycielska jest bardzo ciekawa, nieprzewidywalna, a także trudna, bo nie pozostawia wiele wolności. Jest tu wiele ograniczeń, np. sztywne godziny pracy, konieczność podporządkowania się wymogom programowym. Nauczyciel musi pracować dużo po lekcjach i to też ogranicza. Na pisanie mam czas tylko wieczorami, w weekendy, w czasie urlopu. Praca twórcza daje możliwość samorealizacji. Tu wiem, że wszystko zależy ode mnie i że mogę napisać wszystko, co mi w duszy gra. Chęć oddzielenia tych dwóch zajęć sprawiła, że pisząc powieści, podpisuję się nazwiskiem moich dziadków – Duszyńska.

Jest jeszcze czas na hobby? Co lubi pani poza pracą?

– Moją pasją jest jazda konna. Do stajni biegnę w każdej wolnej chwili. Lubię też pracę w ogrodzie, która daje wytchnienie po godzinach pracy przy komputerze. W małym ogrodzie przy domu uprawiam warzywa i kwiaty.

Czy Jabłonowo to miejsce, w którym chce pani pozostać?

– Nie wiem. Jestem osobą leśno-jeziorną i dobrze się czuję w rodzinnym mieście i w jego okolicach, gdzie są piękne jeziora i lasy, niezadeptane jeszcze przez turystów. Tu mieszka moja mama, która zawsze wspierała mnie w pisaniu. Ale nie wiem, co los przyniesie.

A czy przyniesie pani nową książkę?

– Nie chciałabym zapeszyć, ale mam nadzieję, że tak. Wysłałam do wydawnictwa kontynuację "Beskidzkiego anioła" i czekam na odpowiedź. Może się uda. Powstaje też konspekt kolejnej powieści.

(Maria Oryszczak)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%