Nowo kreowanego mistrza Polski, zawodnika brodnickiego klubu Fight Team MMA, poprosiliśmy o rozmowę.
JACEK LASKOWSKI: Dlaczego sporty walki? Swoją przygodę zaczynałeś od boksu, skąd szybko przeniosłeś się do MMA.
KAROL DURSZLEWICZ: Zgadza się. W 2016 roku udałem się na trening do OSiR-u, gdzie w klubie Gladiator stawiałem pierwsze kroki jako nastoletni pięściarz. W Pułtusku, gdzie wystartowałem w kategorii wagowej do 52 kg, udało mi się wywalczyć nawet brązowy medal mistrzostw Polski wśród kadetów.
[ZT]27278383[/ZT]
Zwiozłem też kilka medali w innym kolorze z ogólnopolskich zawodów. Nie miałem jednak wtedy zbyt wielkiego zapału do boksu, bo po jednej z przegranych walk odwiesiłem rękawice i przestałem trenować. W 2018 roku rozpoczęła się moja przygoda z MMA. A co do samego zamiłowania do sportów walki to chyba trochę w tym zasługi mojego ojca, który od zawsze je uwielbiał. Nieco też przyczynił się chłopak mojej siostry, z którym wybrałem się na pierwszy trening. W międzyczasie obejrzałem amerykański dramat filmowy, który poruszał historię jednego z bokserów i tak to się mniej więcej zaczęło w moim przypadku.
Ostatni sukces pokazuje, że przenosiny do MMA były dobrym ruchem - wywalczony w Warszawie tytuł mistrza Polski i powołanie do kadry narodowej na mistrzostwa Europy. Jak oceniasz zawody w stolicy?
Te sukcesy to też zasługa moich rodziców, którzy od początku wspierają mnie w moich dążeniach i to dzięki nim jestem w tym miejscu. Mistrzostwa w Warszawie były dla mnie małym przełomem, bo we wcześniejszych turniejach byłem nieco zblokowany, jeśli chodzi o walkę w parterze.
[ZT]27261473[/ZT]
Nie uderzałem przeciwników z całej siły i ciężko mi to racjonalnie wytłumaczyć. Na warszawskiej Białołęce ktoś jakby zwolnił ten hamulec i z siły zadawanych ciosów w parterze jestem zadowolony. Na początku swoich walk szukałem szczęścia w stójce, bo niegdyś boksowałem i w tym upatrywałem swoich szans.
Moi przeciwnicy, o ile dobrze się dowiedziałem, trenowali wcześniej kick boxing, a zatem na tej płaszczyźnie też radzili sobie całkiem nieźle. Wtedy szukałem ich nóg i walki na punkty wygrywałem dzięki skutecznym uderzeniom w parterze. Mistrzostwa organizowało Stowarzyszenie MMA Polska, które jako jedyne spośród polskich organizacji zrzeszone jest w strukturach światowego związku IMMAF, a co za tym idzie powołuje kadrę narodową.
Po gali takie powołanie wpłynęło do klubu, z czego się niezmiernie cieszę, bo w połowie sierpnia spędzę kilka dni w rosyjskim Kazaniu, gdzie wystartuję w mistrzostwach Europy U-21.
Już przed rokiem otrzymałeś powołanie do kadry narodowej na mistrzostwa świata, które odbywały się w Bahrajnie.
To prawda. Podczas cieszyńskich eliminacji do tego turnieju, poza jedną zremisowaną walką, wygrałem wszystkie i dostałem powołanie do kadry, ale połowę kosztów związanych z udziałem w imprezie miałem pokryć z własnej kieszeni, a nie były to małe pieniądze. Na dodatek pojawił się problem techniczny z rejestracją na zawody i do Bahrajnu w końcu nie wyleciałem.
MMA, czyli mieszane sztuki walki. W opinii wielu to dość brutalny sport, gdzie łatwo o poważniejszą kontuzję.
To stereotypowe myślenie, choć prawdą jest, że zdarzają się poważniejsze urazy, ale to chyba domena każdego sportu.
[ZT]27195315[/ZT]
Dla mnie to już trzeci rok przygody z MMA i jak dotąd miałem skręcony jedynie staw skokowy, a to nic strasznego. Nie wydarzyło się to na skutek ciosu, a było bardziej następstwem złego ułożenia stopy podczas treningu. Wydaje mi się, że to raczej sprawa indywidualnych predyspozycji każdego z zawodników. Ja kiedy wchodzę do klatki, wyłączam tego typu myślenie, a górę bierze instynkt przetrwania, który każdy z nas ma. Staram się pokonać przeciwnika i tylko to się liczy, kiedy zamykają się drzwi oktagonu.
W MMA funkcjonuje cały wachlarz określeń, które brzmią nieco enigmatycznie. Co zawodnicy mają na myśli, kiedy mówią, że wygrali dzięki gilotynie czy też założyli przeciwnikowi balachę?
- Balacha to taka dźwignia zakładana na rękę, gdzie następuje jej przeprost w stawie łokciowym. Kiedy natomiast przyduszamy przeciwnika pod pachą swoją ręką, mówimy, że założyliśmy gilotynę. Łatwo się to tłumaczy, ale w walce zastosować wspomniane wyżej chwyty jest o wiele trudniej.
[ZT]27158200[/ZT]
Teraz, kiedy trenuję już MMA trzeci rok, jest znacznie prościej, a i samą walkę w parterze lubię bardziej. Stałem się na pewno bardziej wszechstronnym zawodnikiem, który potrafi zastosować różne techniki, w czym duża zasługa mojego trenera Radosława Szpakowskiego. Coraz lepiej czuję się w tak zwanej brudnej walce, z czym MMA też jest kojarzone.
Problem wagowy w sportach walki to chyba jedna z największych bolączek?
- Dokładnie. Żeby utrzymać odpowiednią wagę, która umożliwi nam start w zadeklarowanej kategorii wagowej, niejednokrotnie musimy katować się morderczymi dietami przed zawodami. W międzyczasie trzeba przecież trenować i funkcjonować w życiu codziennym. Wtedy wszystko przychodzi trudniej, bo kiedy człowiek chodzi głodny niemal całą dobę, gorzej myśli, pracuje, śpi czy trenuje.
[ZT]27149524[/ZT]
Sporo o tym wiem, bo wcześniej startowałem w kategorii wagowej do 61 kg, gdzie trzykrotnie zdobywałem złoto w mistrzostwach Polski organizowanych przez takie organizacje jak Time of Masters czy ALMMA [red. w ALMMA swoją karierę rozpoczynali m.in. Joanna Jędrzejczyk oraz Borys Mańkowski]. Żeby utrzymać wagę, wspomagałem się aplikacją ściągniętą na telefon, która pomagała mi liczyć kalorie jedzone w trakcie dnia. Nawet moja mama przyrządzała mi niektóre potrawy. Kiedy nie jesteś dietetykiem i nie wykupisz sobie żadnej diety, ciężko to wszystko samodzielnie zbilansować. Zawodnicy wspomagani przez sponsorów po stoczonych już walkach podłączani są pod kroplówkę, dzięki czemu szybciej uzupełniają mikro- i makroelementy. Dla mnie utrzymanie poprzedniej wagi było coraz trudniejsze. Przed jedną z imprez mistrzowskich wykupiłem sobie nawet plan dietetyczny, ale finalnie uznaliśmy wraz z trenerem, że lepszym posunięciem będą przenosiny do innej kategorii wagowej.
Masz już jakieś plany na przyszłość?
- Chciałbym jak najdalej zajść w amatorskim MMA i najpóźniej w kolejnym roku spróbować swoich sił w zawodowym MMA. Najpierw jednak muszę skupić się na mistrzostwach Europy. Może wyjadę na studia i w innym mieście będę rozwijał swoją sportową karierę. Ciężko jednak mówić o konkretach, bo to wyniki matur zdecydują o moim być lub nie być na konkretnej uczelni. Bez względu na to, czy zostanę, czy wyjadę, chciałbym kontynuować swoją przygodę z MMA.
Dziękuję za rozmowę.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz