Zamknij

Pyton na strychu, kangury w ogrodzie, rekiny na plaży, ptaki jak u Hitchcocka. Ale maseczek nosić nie trzeba

10:04, 13.03.2021 Aktualizacja: 16:44, 25.01.2023
Skomentuj Foto: NADESŁANE: Martyna Rudzińska z Brodnicy wśród kangurów Foto: NADESŁANE: Martyna Rudzińska z Brodnicy wśród kangurów

Swoimi wrażeniami z życia na krańcu świata dzieliła się ze słuchaczami imprezy Tygiel Kulturowy, którą w tym roku online zorganizowali Maciej Zieliński z jej rodzinnej Brodnicy i firma Schoolhouse.

MARIA ORYSZCZAK: Jak z Brodnicy trafia się w tak egzotyczne dla nas miejsce jak Australia? Kiedy zaczęła się ta przygoda w pani życiu?

MARTYNA RUDZIŃSKA: Zawsze marzyłam o dalekich podróżach, nurkowaniu na Wielkiej Rafie Koralowej. Kiedy w 2014 roku zmarła moja mama, byłam bardzo przybita. Stwierdziłam, że by odnaleźć jakiś pozytywny aspekt życia, muszę spełnić moje wielkie marzenie i wybrać się w podróż na drugi koniec świata.

[ZT]26575827[/ZT]

Razem z moim chłopakiem, obecnym mężem, wybraliśmy się na wakacje do Australii, a konkretnie do Brisbane w stanie Queensland. Poznając ten kraj, zwiedzając niesamowite miejsca, poczuliśmy, że to jest nasze miejsce na Ziemi i że chcemy tu zamieszkać.

Wakacje w Australii dla studentów to dość kosztowna wyprawa. Skąd mieliście pieniądze?

- Zwyczajnie oszczędzaliśmy, pomogli nam też rodzice. By nasza podróż odbyła się jak najmniejszym kosztem, trwała 3 dni. Na miejscu nie nocowaliśmy w hotelach, które są bardzo drogie, ale mieszkaliśmy u rodzin goszczących. Znaleźliśmy platformę internetową, na której takie rodziny się ogłaszają i oferują wyżywienie oraz spanie w zamian za pomoc w pracach domowych. W trakcie naszego 6-tygodniowego pobytu wybraliśmy się w 10-dniową podróż autem z Brisbane do Port Douglas - ok. 1700 km. Podczas wycieczki zatrzymywaliśmy się w co ciekawszych miejscach, parkach narodowych, na wyspach, plażach. Udało nam się nawet odwiedzić wyspę Whitsunday, która szczyci się jedną z najpiękniejszych plaż świata - Whitehaven Beach. Wróciliśmy z wakacji, żeby skończyć studia, z postanowieniem, że nie był to nasz ostatni pobyt w Australii.

Co zadziwiło was w czasie tego pierwszego kontaktu z tym kontynentem?

- Byłam zaskoczona, że jest tu tyle zwierząt latających: ptaków i nietoperzy, i że żyją one w miastach, nie obawiając się ludzi. Wiosną ptaki bywają dość agresywne, gdy ktoś zbliży się w okolicę ich gniazda. Są nawet rozwieszane znaki ostrzegawcze przed szczególnie agresywnym gatunkiem ptaków.

[ZT]26528203[/ZT]

Jest to tak zwany Magpie season. Ptaki, atakując, pikują, starają się dziobać w głowę, szczypią w policzki. Lepiej nie wchodzić im w drogę, a nawet przejść na drugą stronę ulicy. Rowerzyści często do kasków przymocowują trytki [opaski zaciskowe], żeby odstraszyć ptaki. W Queensland powszechnie występują dzikie indyki, ibisy oraz pelikany.

W Australii jest wiele innych niezbyt miłych zwierząt - rekiny, krokodyle.

- W stanie, w którym mieszkam, zdarzają się średnio 3 śmiertelne ataki rekinów w roku. Ostatnio, w ubiegłym roku, zginął surfer. Niestety, rekin odgryzł mu nogę. Na północy natomiast ogromnym zagrożeniem są krokodyle. Występują dwa rodzaje - słodko i słonowodne. Także trzeba uważać za każdym razem, gdy się jest w pobliżu jakiegokolwiek zbiornika wodnego. Zdarza się, że podczas powodzi krokodyl zostaje porwany przez wodę, wraz z którą przemieszcza się dziesiątki kilometrów i w ten sposób może się znaleźć w centrum miasta.

Są też pająki, węże i skorpiony…

- Na szczęście nie wszystkie pająki są jadowite. Powszechne huntsmany mimo przerażającego wyglądu i rozmiarów (czarne, owłosione, wielkości dłoni) nie są niebezpieczne, a nawet pożyteczne, bo zjadają owady. Węże też nie wszystkie są groźne. Bardzo pospolity jest dusiciel, pyton dywanowy, nawet ostatnio mój mąż miał okazję go spotkać podczas przejażdżki rowerowej. Ten gatunek węża może mieć nawet 4 metry. Często zimą osiedlają się na strychu w poszukiwaniu spokojnego miejsca do snu.

[ZT]26008177[/ZT]

Mówi się nawet, że jeśli ktoś ma ciche poddasze, to z pewnością mieszka tam wąż, który zjada inne bytujące tam zwierzęta, m.in. oposy. Jadowite węże żyją najczęściej z dala od ludzkich siedlisk i można je spotkać na wędrówce po lasach, buszu czy górach. Zazwyczaj zwierzęta nie atakują, jeśli nie zakłóca się im spokoju i nie wchodzi się na ich terytorium. Trzeba się rozglądać i patrzeć pod nogi, a gdy już się zauważy groźne zwierzę, to najlepiej ominąć je szerokim łukiem.

Australia kojarzy się z kangurami. Czy ich jest rzeczywiście tak dużo?

- Tak, jest ich mnóstwo. Pojawiają się zwykle tam, gdzie jest trochę zielonej trawki. W mieście rzadziej, ale jeśli ktoś mieszka pod miastem, to zdarza się, że kangury przychodzą rano do ogródka. Tak samo jest na kempingach, bardzo często kręcą się przy namiotach. Są to miłe zwierzątka i nie boją się ludzi.

Czym przede wszystkim Australia was zauroczyła?

- Przede wszystkim wspaniałą przyrodą. Fantastyczna zieleń, bliskość zwierząt, plaże, ciepłe morze, kolor nieba. Podoba mi się, że dużo ludzi stara się żyć w zgodzie z naturą.

Dzień dla wielu osób zaczyna się wraz ze wschodem słońca, ok. 5 rano, wtedy często uprawia się sport, chodzi na spacery. Zwłaszcza latem jest to idealny moment na trening, ponieważ temperatura to około 23 stopni, natomiast w ciągu dnia dochodzi do ponad 30 stopni przy dużej wilgotności powietrza. Mnie bardzo odpowiada taki styl życia, zawsze wcześnie rano wstaję i uwielbiam oglądać wschody słońca.

Dziś już prawie macie obywatelstwo australijskie. Jak to się udało osiągnąć?

- Jesteśmy wielkimi szczęściarzami, że przyjechaliśmy do Australii w momencie, gdy mój mąż miał już zapewnioną pracę i wizę na cztery lata dla nas obojga. Jako że skończył doktorat z fizyki w Poznaniu, udało mu się zdobyć stanowisko pracownika naukowego na Uniwersytecie w Queensland. Po ok. dwóch latach od przeprowadzki udało nam się uzyskać wizę stałego pobytu. Natomiast po czterech latach mieszkania w Australii zaczęliśmy się ubiegać o obywatelstwo. Niedawno zdaliśmy egzamin i teraz już czekamy na oficjalną ceremonię przyznania obywatelstwa.

Na czym polegał ten egzamin?

- Jest to test składający się z 20 pytań dotyczących historii, kultury, wartości, prawa i ustroju państwa. Na szczęście urząd imigracyjny wydał książkę, na podstawie której należy przygotować się do egzaminu. A pytania są dość trudne, np. o to, ile jest oficjalnych flag Australii. A są aż trzy: australijskich Aborygenów, Wyspiarzy z Cieśniny Torresa oraz taka, jaką najbardziej kojarzymy - Union Jack z Krzyżem Południa. Nawet większa część Australijczyków nie wie, że są trzy oficjalne flagi.

Jakie jeszcze trudności trzeba było pokonać na początku pobytu?

- Mieliśmy wizę sponsorowaną przez uczelnię męża, więc nasz start był ułatwiony. Ale były też trudności. Okazało się, że w Australii moje polskie dyplomy nie są honorowane. Musiałam ukończyć kurs zawodowy na miejscu. Po ponad dwóch latach zdobyłam pracę w swoim zawodzie jako logistyk - spedytor morski.

Jak wygląda codzienne życie w Australii?

- Wstaje się rano, około 5. Nie jest niczym dziwnym, by umówić się o tej porze z kimś na kawę do kawiarni albo na rower czy do siłowni. W ciągu dnia temperatury są wysokie, około 30 stopni, i to ogranicza aktywność. Pracuje się zwykle osiem godzin (np. od 8 do 16). Po południu i w weekendy są spotkania ze znajomymi: na obiad czy na kolację w restauracjach.

[ZT]25865570[/ZT]

Częste są też rodzinno-przyjacielskie spotkania na plaży albo w parku - zazwyczaj połączone z grillowaniem.

Jako ciekawostkę dodam, że w wielu parkach i przy plaży są dostępne darmowe grille elektryczne i stoły, więc każdy może z nich korzystać. Na spotkania często każdy z gości przygotowuje coś do jedzenia dla wszystkich. W Australii stosunkowo niewielu młodych ludzi kończy studia, ponieważ są odpłatne. Zwykle po szkole średniej ludzie decydują się na pracę albo staż z kursem zawodowym.

Dla pracodawcy bardziej się liczy doświadczenie w zawodzie (uzyskane w Australii) niż edukacja. Więc wielu Australijczyków w wieku ok. 25 lat ma już swoje domy, mieszkania i samochody.

Dieta Australijczyków jest inna niż w Polsce?

- Podobna. Bardzo popularne są tu: wołowina, steki, burgery, kuchnia azjatycka. Z racji odległości, jaka dzieli Australię od innych państw, w sklepach dostępne są tu najczęściej produkty rodzime, tu wyhodowane i wyprodukowane, przez co wybór jest ograniczony. Australia słynie z wyśmienitej kawy, kokosów, migdałów. Natomiast trudno dostępne i drogie są kasze oraz zboża, których w Polsce mamy tak dużo.

Jak przetrwaliście pożary, które niedawno pustoszyły Australię?

- Australijczycy są dobrze przygotowani na różne kryzysowe sytuacje. Częste są tu cyklony, powodzie, pożary. Zeszłoroczne pożary lasów spustoszyły ogromne obszary prawie wszystkich stanów, było to straszne. Niestety zginęło w nich wiele zwierząt, które nie zdążyły uciec, np. koale, oraz spłonęło mnóstwo lasów. Jeśli chodzi o mnie, to z racji unoszącego się nad miastem dymu starałam się nie wychodzić z domu, ponieważ trudno było oddychać.

A okres pandemii? Czy też mieliście lockdown?

- Tak. Szybko zamknięte zostały granice Australii i wciąż są one zamknięte. Ale taki prawdziwy lockdown mieliśmy tylko od połowy marca prawie do końca maja 2020. Tak jak większa część Europy siedzieliśmy w domach i wychodziliśmy tylko na treningi. Na szczęście już od lipca żyjemy normalnie.

[ZT]25763769[/ZT]

Nie ma nakazu noszenia maseczek. Tak naprawdę jednym ograniczeniem jest zamknięta granica. Zdarzają się tylko pojedyncze przypadki zachorowań i to tak naprawdę jedynie u przyjezdnych, wykrywane podczas obowiązkowej kwarantanny hotelowej.

Czy jest coś, za czym tęsknicie?

- Oczywiście za bliskimi, choć współczesne środki komunikacji ułatwiają kontakty. Brakuje mi też długich wiosennych i letnich polskich wieczorów. Tu około godziny 18 (a zimą nawet około 15-16) robi się ciemno i po 15 minutach jest już czarna noc.

Czy zamierzacie powrócić do Europy, do Polski?

- Na razie czujemy, że tutaj jest nasze miejsce, i nie chcemy go zmieniać. Dobrze się czujemy w Australii. Ale zobaczymy, co nam przyniesie życie.

Dziękuję za rozmowę

Martyna Rudzińska pochodzi z Brodnicy. Mieszkała z rodziną przy ulicy Storczykowej, chodziła do szkoły przy Wiejskiej, a potem do I LO. Na Politechnice w Gdańsku ukończyła kierunek transport morski, natomiast na Politechnice Poznańskiej - transport lotniczy. W Australii mieszka od sierpnia 2016 roku i niedługo otrzyma australijskie obywatelstwo oraz paszport.

(Maria Oryszczak)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%