W latach 1738-1765, czyli raptem w ciągu 27 lat spożycie piwa wzrosło dwukrotnie, a wódki - aż 10-krotnie. W 1844 roku na głowę każdego Polaka przypadało pół litra wypitej wódki dziennie. Z kolei w latach trzydziestych XX wieku problemem było spożywanie alkoholu przez młodzież, która lubowała się w tanich buteleczkach o pojemności 0,25 i 0,1 litra
Wódka staropolska w XVIII-XIX wieku nie była tak mocna, jak współczesna. Ówczesny spirytus (okowita) zawierał około 70 procent alkoholu, wyrabiana z niego wódka ordynaryjna (zwykła, zwana też brantówką lub brantką) – 30-35 procent, a tak zwana prostka – 15-25 proc. Niższe warstwy ludności miejskiej i zwłaszcza mieszkańcy wsi piły wyrabianą ze zboża czystą wódkę żytnią – siwuchę. Była ona często źle destylowana i szkodliwa dla zdrowia nawet w małych ilościach.
Zysk ze sprzedaży alkoholu był wtedy znaczny, mało kto miał pozwolenie na jego wyrób i sprzedaż, stanowił też ważne źródło podatków dla lokalnych władz. Na przykład w 1738 roku dwa browary obsługiwały 16 karczem na terenie ówczesnego starostwa brodnickiego (obecnie kujawsko-pomorskie), a tylko posesorowie młyna w Grzmięcy posiadali prawo do wyrobu piwa i gorzałki na własne potrzeby. Całkowity zysk z browarów, jaki wpłynął w tymże roku do kasy starostwa stanowił aż 23 procent całkowitego, rocznego dochodu tego samorządu.
[ZT]26636353[/ZT]
A spożycie alkoholu na terenie tegoż starostwa zaczęło wtedy szybko rosnąć. Od tegoż 1738 do 1765 roku - a więc w ciągu zaledwie 27 lat - ilości spożywanego przez podbrodnickich włościan piwa wzrosły prawie dwukrotnie, natomiast wódki - aż 10-krotnie. Z rejestrów wynika, że w tymże roku 1765 sprzedano 1537 beczek piwa i 83 beczki wódki, a zysk starostwa z tego tytułu stanowiło wtedy aż 41 procent całego rocznego dochodu.
W kolejny stuleciu było tylko gorzej. Ze statystyk wynika, że w 1844 roku w okresie największego rozpicia i rozpijania włościan na głowę jednego Polaka przypadało około pół litra wódki na każdy dzień jego 30-40 letniego żywota. Prawo propinacji, czyli produkcji, wyszynku i zmuszania do picia wódki zniesiono ostatecznie dopiero w 1898 roku.
[ZT]26630698[/ZT]
Tymczasem I wojna światowa (1914-18) znowu miała przynieść kolejne uzależnienia zwłaszcza mężczyzn od tytoniu i alkoholu. Brodniczanie bynajmniej nie zaprzestali spożywania napojów wyskokowych w okresie II RP. W 1936 roku sprawa wyglądała na tyle poważnie, że nawet właściciele brodnickich restauracji, którzy prowadzili przecież sprzedaż alkoholu, narzekali na szerzące się pijaństwo.
Zebranie Towarzystwa Restauratorów i Oberżystów Powiatu Brodnickiego zorganizowano pod koniec października 1936 roku w lokalu pana Wrzesińskiego w Brodnicy nad Drwęcą, gdzie dziś mieści się Galeria Brodnica. Zebraniu przewodniczył prezes Józef Bielicki junior, a rozprawiano o różnych sprawach, m.in. postanowiono wówczas z kasy towarzystwa przekazać 105 zł na cele Funduszu Obrony Narodowej, a oprócz tego członkowie na rzecz funduszu indywidualnie się opodatkowali.
[ZT]26270637[/ZT]
Ale jednym z ważniejszych punktów zebrania była decyzja, aby zwrócić się z oficjalnym wnioskiem do władz skarbowych „o zniesienie sprzedaży wódek w butelkach 1/4 i 1/10 litrowych”. Restauratorzy twierdzili, iż „sprzedawanie butelek o powyższej ilości wódki wpływa ujemnie na młodzież, która ze względu na niską cenę wódki, ma możność jej nabycia. Podniesiono również, iż wiele osób pije ćwiartki i dziesiątki w korytarzach i na podwórzach”.
Powodem pijaństwa brodniczan miały być zatem tanie wódki sprzedawane w małych buteleczkach. Niektórzy uważali jednak wtedy, że restauratorom nie chodziło bynajmniej o ograniczenie spożycia alkoholu przez brodniczan, ale głównie o to, by nie pili oni wystając w bramach czy podwórzach, lecz u nich – w lokalach za wyższe ceny.
[ZT]26119305[/ZT]
Na podstawie:
* R. Stawski, Gmina Bobrowo. Historia, zabytki, ludzie. Bobrowo 2014.
* Słowo Pomorskie, 1936.10.25, R.16, nr 249.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz