Na stołach dominowały litrowe szklane butelki napojów gazowanych, sałatki warzywne, ryby po grecku, schabowe, klopsy, śledzie i zylc (lokalna nazwa nóżek w galarecie). Alkohol każdy przynosił swój, w cenie był tylko radziecki "szampan". O balu sylwestrowym 1980/81 opowiadają członkowie zespołu grającego wtedy do tańca.
Na sylwestrowym balu w 1980 roku w Domu Rzemiosła w Brodnicy (kujawsko-pomorskie) bawili się głównie miejscowi rzemieślnicy.
- Przygotowaliśmy wtedy repertuar hitów muzycznych z lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych - wspomina Barbara Daszkowska, wtedy członkini zespołu Elektron, który grał do tańca. - Sporo graliśmy też po niemiecku. Publika bawiła się przy takich utworach, jak „Viva Espania”, „Rosamunde”, czy „Marina, Marina”. Z polskich hitów pamiętam, że graliśmy „Tu jest twój dom”, rozpoczynający się od słów „w gorącym słońcu Casablanki...” i „Jak się masz kochanie” zespołu Happy End.
- By jeszcze bardziej rozbawić tańczących do oficjalnego tekstu piosenek dodawałem czasami swój dość rubaszny wtręt: „I na nią!” - dopowiada jej mąż Bogumił Daszkowski, wtedy również w zespole. - Szczególnie wesoło wypadała ta kwestia w pełnym humoru utworze „Miła Walerciu”, gdzie słowa „I na nią!” dośpiewywali głośno panowie patrząc w oczy swoim partnerkom. Wesołe to były chwile. Utwory musiały być i do ucha, i do nogi.
[ZT]26636353[/ZT]
Bal rozpoczął się o godzinie 20, a zakończył o 6.00. Elektron grał nieprzerwanie po 30-40 minut, a po 10-minutowej przerwie - od nowa. Jak wspominają Daszkowscy w damskich strojach niepodzielnie królowała czerń z dodatkami i eleganckie fryzury. Ekstrawagancji w ubiorach raczej nie było. Po zostawieniu palt w szatni, panowie prowadzili panie do stolików, ustawionych w podkowę. O nakrycia i sztućce dbała Państwowa Spółdzielnia Pracy „Społem” z Brodnicy. Garmażerkę przygotowywano w jednym z lokali przy ulicy Kopernika, a potem przywożono do Domu Rzemiosła. Alkohol każdy przynosił we własnym zakresie, tylko radziecki "szampan" Sowietskoje Igristoje był w cenie biletu.
Elektron usadowił się na scenie, mając do dyspozycji gitary elektryczne, akordeon, organy i perkusję.
- Na przywitanie gości zagraliśmy na początek wolny utwór - wspomina Bogumił Daszkowski. - Ludzie zatańczyli i poklaskali. Potem graliśmy ostro - tak, by przysłowiowo „koszula grzbietu nie dogoniła”. Kelnerki w międzyczasie przynosiły jedzenie do stołów. Nikt nie był głodny, a wszelakiego dobra na stołach było pod dostatkiem. Choć goście wtedy palili na sali i tęgo pili, nie pamiętam żadnych awantur lub bójek. Każdy jednakże musiał wyjść z imprezy napity, najedzony i wyskakany, bo taka była wówczas dewiza dobrej zabawy - komentuje muzyk.
Na stołach dominowały w tym czasie duże szklane butelki pepsi i mirindy, a wokół snuł się leniwie dym z papierosów klubowych, radomskich i albańskich deesów, rozbijany grupami tańczących. Na stołach rozstawiano sałatki warzywne, ryby po grecku, schabowe, klopsy, śledzie i popularny zylc z wieprzowiny (w kraju bardziej znany jako nóżki w galarecie).
[ZT]26635995[/ZT]
Po obu stronach stołów siedli stolarze, szewcy, krawcy i inni rzemieślnicy z partnerkami. Na kilka minut przed północą muzyka ucichła. Bogumił Daszkowski patrząc na zegarek na cynelu, czyli miedzianym talerzu instrumentalnym, 12 razy wystukiwał nowy, 1981 rok. W chwilę potem zerwała się burza oklasków, trzaskały korki od szampanów, a salę wypełniały życzenia noworoczne. Wielu pędziło też do orkiestry ustawiając się w kolejkę do życzeń i do zamawianych dedykacji. Towarzystwo brodnickich rzemieślników zasobne było w gotówkę, więc na organy chętnie kładziono pieniądze i podawano jaki utwór ma być zagrany dla konkretnej osoby. Muzycy notowali wszystko skrupulatnie i przez wiele następnych godzin grali zamawiane utwory.
Wtedy nie wystrzeliwano w niebo fajerwerków.
- Repertuar muzyczny przygotowywała Basia, a próby do tego sylwestra trwały przez miesiąc, urządzane raz w tygodniu w garażu pod naszym domem - wspomina pan Bogumił. - Naszą jedyną konkurencją w tym czasie był zespół Akropol, w którym grało 5 osób, w tym też na trąbce i saksofonie. W naszym zespole grały wtedy cztery osoby: na gitarze, organach, akordeonie i perkusji. Stawialiśmy też na wokal, bo każdy grający również śpiewał. Posiadaliśmy wzmacniacz na 150 wat i głośniki po 300 wat każdy, a także kamerę pogłosową, która ułatwiała śpiewanie. Gitary były elektryczne, organy też na prąd, również akordeon pracował przez wzmacniacz. Bez prądu działała tylko perkusja. Sprzęt muzyczny można było wówczas kupić bez problemu.
[ZT]26624002[/ZT]
Zespół muzyczny Elektron grywał na zabawach, weselach i sylwestrowych balach w Brodnicy w latach 70. i 80. XX wieku. Był rozchwytywany, bo jego członkowie nie pili podczas pracy (co wtedy było raczej rzadkością) i dzięki temu bez przeszkód mogli dotrwać do rana. Trzon zespołu stanowiła rodzina Daszkowskich z niedalekiego Zbiczna, jego kierowniczką była Barbara Daszkowska (organy, akordeon), a członkiem zespołu zawsze jej mąż Bogumił (perkusja). W późniejszym okresie zmienniczką ojca na perkusji była córka Ewa. Przez ponad 20 lat działalności zespołu na gitarze prowadzącej, basie, czasem na innych instrumentach grali inni miejscowi muzycy, wśród nich Józef Szczypiorski, Roman Kwiatkowski, Stanisław Chachulski, Wojciech Kalinowski, Edmund Roszkowski.
Zespół zaczynał w latach sześćdziesiątych i zakończył swoją działalność wraz z końcem PRL-u. Tylko dwa razy nie zagrał w sylwestra na balu: w 1981 roku, kiedy ze względu na stan wojenny odwołano imprezę, a także w 1977 roku, kiedy drogi zawiał śnieg i zespół nie dojechał.
Małżeństwo Daszkowskich swoimi wspomnieniami podzieliło się z nami osiem lat temu, kiedy Czas Brodnicy opisał działalność zespołu. Oprócz grania w zespole pan Bogumił zarabiał na życie jeżdżąc taksówką, a jego żona zajmowała się domem i dwójką dzieci. Niestety, w 2200 roku pani Barbara zmarła.
2 0
W Domu Rzemiosła odbywały się również spotkania z Mikołajem dla dzieci. Najpierw rodzice bawili się na balu a potem dzieciaki. Bardzo to lubiłam🙂