O niższych klasach rozgrywek piłkarskich można pisać elaboraty. Przed kilkoma laty w sieci internetowej pojawił się nawet program traktujący te ligi z przymrużeniem oka, który w początkowym okresie cieszył się sporą popularnością wśród fanów piłki nożnej. Dla lokalnych kibiców, od lat sympatyzujących ze swoimi miejscowymi klubami, to jednak sprawa nieco poważniejsza, ale na pewno coś w rodzaju rozrywki, odskoczni od codzienności. Dla samych zawodników to przyjemność, sposób na utrzymanie kondycji fizycznej, rzadko kiedy na jakikolwiek zarobek, bo jeśli któryś zespół już płaci, to raczej symbolicznie. Mimo braku tego, co dla wielu w dzisiejszych czasach liczy się najbardziej, czyli pieniędzy, małe klubiki funkcjonują i od lat biją się o palmę pierwszeństwa na najniższych szczeblach rozgrywek piłkarskich.
[ZT]25979266[/ZT]
To wszystko nie byłoby możliwe, gdyby nie pasja do piłki ludzi tworzących zespół, którzy grę w klubie muszą godzić z pracą i obowiązkami. Barwnych postaci w najniższych klasach rozgrywkowych nie brakuje. Grają przedsiębiorcy, studenci, uczniowie, pracownicy etatowi, nauczyciele, przedstawiciele najróżniejszych branż. Większość to ludzie w granicach 30. roku życia, ale grają też starsi.
Najgłośniejszym nazwiskiem w powiecie, jeśli chodzi o tę starszą grupę wiekową, jest niewątpliwie Grzegorz Bała, który po krótkiej przerwie ponownie postanowił założyć korki i pobawić się piłką, lecz tym razem w B-klasie. O nim niegdyś pisały wszystkie lokalne media, bo z małego Górzna wypłynął na szerokie wody, grając na zapleczu Ekstraklasy czy też w lidze fińskiej.
Dobry duch drużyny LZS Bobrowo
Tymi, którzy poświęcili się wyłącznie lokalnemu futbolowi, media zajmowały się zdawkowo lub wcale. Równolatek wyżej wspomnianego Bały jest golkiperem, a nazywa się Ryszard Rzepka i już półtorej dekady strzeże bramki LZS Bobrowo. Człowiek instytucja, pozytywna postać i filar zespołu – tak w skrócie można skwitować opinie zasłyszane o nim w klubie.
[ZT]26253366[/ZT]
- To taki dobry duch drużyny, który nie stawia muru między sobą a resztą młodszych chłopaków – mówi Jakub Szulc, od jedenastu lat związany z klubem z Bobrowa. – Dla mnie i dla pozostałych to nie żaden pan, ale Rysiu, kolega z boiska.
Wielu równolatków może mu pozazdrościć kondycji i sprawności fizycznej - kontynuuje Jakub. - Spędziłem w LZS już ponad dekadę i mogę powiedzieć, że Ryszard przez cały ten okres prezentuje równą dyspozycję, co w sporcie jest chyba najważniejsze. Jego tajemnica prawdopodobnie tkwi w radości, którą czerpie z gry w piłkę nożną, a którą pamięta się z najmłodszych lat gry. Podziwiam go za to, ale i za zaangażowanie i determinację. To jeden z nielicznych zawodników, którzy nie opuszczają żadnego treningu. Zawsze zmotywowany i chyba najbardziej przeżywa porażki drużyny, ale to pewnie przez to, że tak bardzo zależy mu na zwycięstwie.
Podobnego zdania do osoby Ryszarda Rzepki jest również obecny szkoleniowiec Bobrowa, z którym latem drużyna wywalczyła w barażu awans do A-klasy. To od jego nazwiska trener Błażej Kopka zaczyna kompletowanie jedenastki na kolejny mecz ligowy.
– To wzór dla młodszych zawodników i ciągle dobry bramkarz jak na warunki A-klasy – zauważa trener Bobrowa. – Pozytywnie nastawiony człowiek, a przy tym bardzo ambitny zawodnik. W pełni oddany drużynie, co na tym poziomie rozgrywek zdarza się rzadko. Jako trener mogę na nim zawsze polegać i to chyba najbardziej w nim cenię. To zawodnik, który nie szuka wymówek, nie opuszcza treningów i spotkań zespołu. Pozycja bramkarza w zespole jest niezwykle ważna, a my mamy to szczęście, że mamy tę rolę tak dobrze obsadzoną.
Tak to się zaczęło. W Naprzodzie Brzozie
Gdy Ryszard Rzepka zaczynał grę w piłkę, część jego aktualnych boiskowych kolegów stawiała swoje pierwsze kroki, wypowiadała pierwsze słowa, a pozostali mieli zaledwie po kilka lat. Skromny bramkarz Bobrowa ze swoją przygodą z futbolem wystartował jako napastnik w 1990 roku. Miał wówczas 19 lat i jego pierwszym klubem był nieistniejący już Naprzód Brzozie, w którym Rzepka grał m.in. z aktualnym prezesem brodnickich zakładów Żelatyna.
[ZT]26514942[/ZT]
– Piłka na tym poziomie piłkarskim w latach 90. to była totalna amatorka, nie tylko pod względem sportowym, ale i organizacyjnym – wspomina Ryszard Rzepka. – Pamiętam, że treningi w moim pierwszym klubie niemal się nie odbywały, a jeśli już, to były rzadkością. Zbieraliśmy się po prostu na mecze, które niejednokrotnie graliśmy na murawach, które pozostawiały wiele do życzenia, a łatwiej na nich było o kontuzję aniżeli o dobre uderzenie. Nie było szatni, a zatem przebieraliśmy się w samochodach, bo w taki sposób docieraliśmy na mecze. Jeśli już udało się zorganizować autobus, to jakiś stary. O prysznicu po meczu można było tylko pomarzyć. O tym, na którym miejscu zespół jest w tabeli, dowiadywaliśmy się z wysłanych do klubów pism związkowych. Wtedy internet nie był tak popularny, a w mediach typu prasa wzmianki o takich ligach pojawiały się rzadko.
[ZT]25654253[/ZT]
Wraz z kolejnymi latami bohater tego materiału zapoznawał się z kolejnymi pozycjami na boisku, lądując ostatecznie między słupkami w wieku 27 lat. Jego klub jednak się rozpadł, a bramkarz wychowany w Wielkim Głęboczku poznał swoją przyszłą żonę i zamieszkał w Lembargu.
W Bobrowie strzeże bramki od 15 lat
Z LZS Bobrowo Ryszard Rzepka związał się w 2005 roku i szybko wskoczył do pierwszego składu. Trenerem drużyny po raz pierwszy był wówczas Walentin Guścin.
– Mile wspominam trenera Guścina – opowiada Ryszard Rzepka i dodaje: – Bardzo wymagający, ale przy tym fachowiec, potrafił rozmawiać z zespołem. Dawał motywację piłkarzom, a kiedy ponownie prowadził drużynę kilka lat temu, podłożył podwaliny pod awans. Właśnie za jego czasów, cztery lata temu, przymierzałem się do zakończenia swojej sportowej przygody z piłką. Pamiętam, że trener Guścin podszedł do mnie raz czy drugi.
Nie podzielał mojego zdania w tej kwestii i namawiał, żebym jeszcze z nimi został. Dałem się przekonać, a on uczynił mnie kapitanem drużyny. Zawsze bardzo go ceniłem i szkoda, że już się nie zobaczymy. Czuję, że trener Kopka, z którym teraz mam przyjemność pracować, darzy mnie podobnym zaufaniem. To dobrze, kiedy zawodnik czuje, że jest potrzebny drużynie, a niewątpliwie obecny szkoleniowiec daje mi takie sygnały. Stawia na mnie, a jako człowiek i trener daje się lubić. To też jeden z trenerów, którego po latach będę wspominał z uśmiechem na twarzy.
Od zawsze byłem w komfortowej sytuacji, grając w piłkę jedynie amatorsko.
Przygoda z amatorskim futbolem w pewnym okresie mogła się jednak potoczyć inaczej. O golkipera Bobrowa podpytywały lokalne zespoły z niższych lig, które były w stanie skromnie zapłacić za jego usługi bramkarskie. I choć Rzepka treningów nigdy nie opuszczał, to nie chciał wiązać się z żadną drużyną nieco bardziej poważnie.
– Kiedy pojawiają się pieniądze, pojawiają się również określone oczekiwania, a ja zawsze ceniłem sobie swobodę i wolność wyboru – kwituje Ryszard Rzepka. – Od zawsze byłem w komfortowej sytuacji, grając w piłkę jedynie amatorsko. Tutaj nikt nic nie musi i tak naprawdę może zrezygnować w każdym momencie, co niewątpliwie jest dużym plusem. Z drugiej strony jestem domatorem i nie przywykłem do zmian w życiu. Od 1993 roku jestem związany z jedną firmą. Myślę, że gdyby do dziś istniał Naprzód Brzozie, to ja najpewniej reprezentowałbym barwy tego zespołu, choć po latach mogę śmiało powiedzieć, że cieszę się ze zmiany.
[ZT]26409023[/ZT]
W niższych ligach o sukcesach się raczej nie mówi, bo takich spektakularnych tu po prostu brakuje. Czasem się usłyszy gdzieś w Polsce, że zespół Ekstraklasy przegra z drugoligowcem w Pucharze Polski. Ale w A-klasie lokalne zespoły z powiatu brodnickiego rywalizują przede wszystkim o spokojny ligowy byt. Gdy już spadną ligę niżej, czyli do klasy B, wtedy pragną powrócić i z kolejnym wygranym meczem coraz głośniej mówią o awansie. Nikt przecież nie chce grać w najsłabszej lidze, a na dodatek dochodzi smaczek lokalnej rywalizacji, czyli tak zwane małe mecze derbowe z sąsiadem zza między, od którego wypada być lepszym.
– Awans, a raczej dwa awanse, to uznaję za sukces podczas mojej obecności w Bobrowie – mówi bohater materiału. – Pierwszy, kiedy zespół w rundzie jesiennej prowadził trener Guścin. Śmierć jednak nas rozłączyła, a jego dzieło dokończył z drużyną Artur Jarzembowski, który wiosną objął drużynę. Kolejny awans miał miejsce tego lata po meczu barażowym, kiedy LZS prowadził już Błażej Kopka.
Indywidualnym sukcesem Ryszarda Rzepki jest nieprzerwana seria obronionych kolejnych sześciu rzutów karnych w 2016 roku.
Chyba pasuje do mnie określenie domator
Życie prywatne zawodowego piłkarza, któremu poświęcono by ponad dziesięć tysięcy znaków w papierowym wydaniu gazety, to pewnie marzenie wielu chłopców kopiących piłkę na orlikach. Ale życie prywatne zawodnika klubu z A-klasy to nie ta bajka. Tutaj nie ma dużych pieniędzy, luksusowych samochodów i treningów w najnowszych centrach sportowych. Jest za to codzienna praca na etacie, domowe obowiązki i rodzina, która jest elementem wspólnym dla amatora i zawodowca.
[ZT]26405655[/ZT]
– Jestem szczęśliwym mężem oraz ojcem Kuby i Szymona, bliźniaków – podkreśla Ryszard Rzepka. – Prywatnie cenię sobie spokój i stabilizację. Chyba pasuje do mnie określenie domator.
W miarę możliwości staram się prowadzić zdrowy tryb życia - kontynuuje.- Uwielbiam aktywność fizyczną, stronię od papierosów, a po alkohol sięgam okazjonalnie. Osobiście doświadczyłem ewolucji, jaka miała miejsce w amatorskiej piłce. Dziś mamy zapewnione szatnie, prysznice, transport na mecz. Z klubu dostajemy dresy, torby i wszystko co potrzebne do normalnego uprawiania sportu. Za to trzeba podziękować prezesowi, ale i każdemu, kto tworzy rodzinę LZS Bobrowo. To wszystko wkoło bardzo pomaga i niektórych zachęca do uprawiania sportu, ale ja nigdy nie grałem w piłkę dla korzyści materialnych. Gdyby tego wszystkiego nie było, to ja i tak dalej byłbym z zespołem.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz