Zamknij

Młodzi bohaterowie ratują życie. "Nauczyciele nie wierzą, a ja przychodzę na lekcje po trudnej akcji w aparacie powietrznym"

09:14, 21.11.2020 Aktualizacja: 16:29, 25.01.2023
Skomentuj Foto: NADESŁANE: OSP Świedziebnia przy gaszeniu stogu słomy w Komorowie, Foto: NADESŁANE: OSP Świedziebnia przy gaszeniu stogu słomy w Komorowie,

Oddział Ochotniczej Straży Pożarnej w Świedziebni istnieje od 1912 roku. Historię jednostki zapisano w dwóch tomach kroniki, którą jeszcze dwa lata temu prowadził nieżyjący już dziś Kazimierz Jędrzejewski.

O służbie w Ochotniczej Straży Pożarnej rozmawiam z Tomaszem Kowalskim, prezesem OSP w Świedziebni oraz młodymi strażakami ochotnikami i ratownikami z tejże drużyny.

Marcin Sobierajski jest uczniem technikum w Brodnicy. Niedawno zaliczył kurs podstawowy organizowany przez Państwową Straż Pożarną w Brodnicy i bierze udział w akcjach ratowniczych. Pod mundurem aktywnie uczestniczy we wszelakich uroczystościach.

[ZT]26499877[/ZT]

Dariusz Lidak w OSP był od dziecka: najpierw w drużynie młodzieżowej, od 18. roku życia jako kierowca ratownik. Obecnie jest skarbnikiem drużyny ochotników, ale także zawodowym strażakiem w PSP w Brodnicy.

Kacper Osiński ma już kwalifikacje potrzebne, żeby brać udział w akcjach ratowniczych. Współtworzył internetową stronę jednostki, dodatkowo pasjonuje się strażacką fotografią. Epizodycznie zajmował się także młodzieżową drużyną w jednostce.

Jakub Klonowski jest uczniem I LO w Brodnicy i przymierza się do zrobienia kursu. W jego rodzinie właściwie wszyscy służyli w straży ochotniczej: dziadek, tata, mama, siostra, więc trudno sobie wyobrazić, że nie podtrzyma tej tradycji. Od minionej wiosny, będąc jeszcze członkiem młodzików, prowadzi stronę internetową jednostki.

MARIA ORYSZCZAK: Jak zostaje się strażakiem ochotnikiem?

Tomasz Kowalski: - W moim przypadku najpierw była straż zawodowa. Przez prawie 30 lat służyłem w PSP w Brodnicy, zajmując różne stanowiska. Ukończyłem służbę jako kierownik sekcji kwatermistrzowsko-technicznej. Niespełna dwa lata temu przeszedłem na emeryturę, a wcześniej Zarząd ZOSP RP powołał mnie na stanowisko Komendanta Gminnego ZOSP. W naszej jednostce wielu druhów służy w straży ochotniczej z pokolenia na pokolenie, ale wszystkich gromadzi tu pasja i zainteresowanie pożarnictwem. Najczęściej zaczyna się od służby w Młodzieżowej Drużynie Pożarniczej. Tu są najmłodsi druhowie w wieku od 12 lat. Obecnie w tej grupie najmłodszych jest 15 osób, są to zarówno chłopcy jak i dziewczęta. Oni uczą się od starszych kolegów strażackich zasad, zapoznają się ze sprzętem pożarniczym, biorą udział w obozach szkoleniowo-wypoczynkowych, turniejach wiedzy pożarniczej oraz zawodach CTiF. Po ukończeniu 18 lat kierowani są na szkolenie podstawowe strażaka i po zdanych egzaminach, badaniach lekarskich można już jeździć na akcje.

[ZT]26180454[/ZT]

Strażacy ochotnicy często kojarzeni są z udziałem w patriotycznych czy religijnych uroczystościach, ale strażacy mówią przede wszystkim o udziale w akcjach ratowniczych.

Tomasz Kowalski: - Takie funkcje reprezentacyjne w czasie różnych uroczystości pełnią przede wszystkim seniorzy. Do OSP należy 38 osób, plus drużyna młodzieżowa, dodatkowo około 60 osób to członkowie Orkiestry Parafialno-Strażackiej. Do akcji wyjeżdżają zazwyczaj młodzi, sprawni fizycznie, osoby, które mają różne uprawnienia ratownicze i szkolenia. Czynnym strażakiem wyjeżdżającym do zdarzeń można być do 65. roku życia. Jednostkę operacyjno-techniczną w naszej OSP tworzy grupa blisko 20 osób, aktywnie wyjeżdżających do zdarzeń, w tej grupie są także dwie kobiety. Nasza jednostka włączona jest do Krajowego Systemu Ratowniczo-Gaśniczego. Sprzętowo i w procedurach działania wiele nie odbiegamy od jednostek straży zawodowej. Jesteśmy dysponowani do akcji przez dyżurnego SKKP PSP w Brodnicy.

To znaczy, że sami nie decydujecie o wyjazdach?

Marcin Sobierajski: - Nie. Nawet jak coś działo by się w Świedziebni , to trzeba dzwonić na 998 albo 112. Z SKKP PSP (Stanowisko Kierowania Komendanta Powiatowego Państwowej Straży Pożarnej) w Brodnicy dostajemy sygnał alarmowy. Dyspozytor włącza radiowo syrenę, a dodatkowo dostajemy sms albo telefon. Wtedy rzuca się wszystko i biegnie, albo jedzie na zbiórkę do remizy. To zajmuje nam 3-4 minuty. W remizie zakładamy odpowiednie ubrania ochronne, wskakujemy do wozu i jazda.

[ZT]26424100[/ZT]

Kto decyduje o tym które osoby wyjeżdżają na akcję?

Kacper Osiński: - Zwykle jedzie 5-6 osób, które stawią się w remizie najszybciej.

Kto wtedy dowodzi?

Dariusz Lidak: - Dowódca to funkcja zamienna. Zwykle jest nim osoba najbardziej doświadczona w zespole, która ma ukończony kurs dowódcy, jeśli jest w grupie sekcji strażak zawodowy, to właśnie on dowodzi. W naszych szeregach jest kilku strażaków zawodowych. Po swojej pracy służą dalej w OSP.

Jak dzieli się obowiązki w czasie akcji?

Dariusz Lidak: - Znamy się dobrze i wiadomo, kto w czym się najlepiej sprawdzi. Już w trakcie dojazdu na miejsce można naszkicować każdemu swoją rolę. Na miejscu akcji dowódca koordynuje działania, rozdziela zadania. Przy wypadkach komunikacyjnych, strażacy z kursem pierwszej pomocy idą udzielać pomocy poszkodowanym. Reszta strażaków w tym czasie ma czas na zabezpieczenie miejsca zdarzenia, wraków pojazdów, ewentualnie rozcinanie karoserii. Jeśli jest to pożar, to do penetracji wnętrza budynku kierowani są najsprawniejsi strażacy itd.

Tomasz Kowalski: - W Krajowym Systemie Ratowniczo-Gaśniczym jest pewna specjalizacja jednostek, np. na terenie gminy Zbiczno lub Górzno zlokalizowanych jest wiele akwenów (szczególnie jezior), więc te jednostki wyposażone są w sprzęt ukierunkowany do ratownictwa wodnego.

W naszym przypadku specjalizujemy się w ratownictwie drogowym i zakupy niezbędnego sprzętu odbywają się w tym kierunku. Jednostka wyposażona jest m. in. w motopompy, pilarki, różne drabiny, agregaty prądotwórcze, zestaw hydrauliczny, wentylator oddymiający, sprzęt oświetleniowy, zestaw wysokościowy, kamizelki wypornościowe.

W naszym wozie ratowniczo-gaśniczym mamy defibrylator i zestaw do udzielania kwalifikowanej pierwszej pomocy, także 6 sztuk aparatów powietrznych do oddychania wraz z maskami. Inne jednostki powiatu brodnickiego specjalizują się w innych dziedzinach ratownictwa.

Do jakich akcji wyjeżdżacie najczęściej?

Dariusz Lidak: - Kiedy stawiamy się na sygnał alarmowy, nie wiemy, gdzie jedziemy, na jak długo, do jakiego zdarzenia. Dopiero w wozie poznajemy szczegóły.

[ZT]26172754[/ZT]

Kacper Osiński: - Dawniej większość zdarzeń stanowiły pożary, w obecnych czasach, po rozwoju cywilizacyjnym, znaczną część zdarzeń stanowią miejscowe zagrożenia (m. in. wypadki, plamy oleju, usuwanie gniazd owadów błonkoskrzydłych).

Jak długo zwykle trwa akcja?

Kacper Osiński: - Różnie. Zostawia się wszystko w domu i nie wiemy, czy wrócimy za godzinę, czy za kilkanaście godzin. Często po nocnej kilkugodzinnej akcji ratownicy idą do pracy albo do szkoły, albo dzwonią do pracodawcy o udzielenie urlopu.

Marcin Sobierajski: - W szkole, w pracy nie zawsze wiedzą, że ktoś był uczestnikiem akcji ratowniczo-gaśniczej. W szkole, niektórzy nauczyciele nie dowierzają albo myślą, że się żartuje. A niektóre akcje są naprawdę trudne, kilkugodzinne, np. w bieżącym roku pożar słomy pod wiatą w Osieku gasiliśmy 14 godzin. Było też kilkanaście godzin przy stogach w Komorowie i 15 godzin w Chlebowie. Pożary stogów są często w nocy, spowodowane podpaleniem przez nieznanych sprawców.

[ZT]26499654[/ZT]

Jakub Klonowski: - Jeśli akcja przeradza się w długotrwałą (powyżej 6 godzin), są organizowane posiłki przez władze samorządowe lub PSP. Czasem dyspozytorowi z Brodnicy zgłasza się, że potrzebna jest osoba na zmianę.

Skąd pieniądze na sprzęt i wyjazdy?

Tomasz Kowalski: - Z bardzo różnych źródeł. Filarem finansowania OSP jest dana Gmina, na terenie której znajduje się jednostka. Bieżące remonty, naprawy, utrzymanie remizy, pojazdów, ekwiwalent pieniężny, zakup paliwa, części zamiennych są zadaniami własnymi gminy. Korzystamy także z pomocy materialnych różnorakich instytucji, należą do nich budżet KSRG, MSWiA, WFOŚiGW, Fundusz Sprawiedliwości, FSUSR. Za te środku udało się kupić wentylator oddymiający , profesjonalne ubrania z trudno zapalnego materiału i specjalne obuwie. Taki kompletny ubiór strażaka do akcji kosztuje około 5-7 tysięcy złotych. Wydajemy też na szkolenia (takie jak KPP i recertyfikacja, kursy ster motorzysty, uprawnienia kierowcy pojazdu uprzywilejowanego.). Na IV kwartał tego roku planujemy remont remizy, modernizację posadzki oraz oświetlenia. Przyszłościowo planujemy także wymianę naszego pojazdu kwatermistrzowskiego.

[ZT]26014415[/ZT]

Jak często wyjeżdżaliście do akcji?

Tomasz Kowalski: - Jednostka wyjeżdża średnio około 60 razy w roku. Czyli średnio raz tygodniowo. Były to w większości tzw. miejscowe zagrożenia, do których zaliczane są wypadki drogowe, usuwanie plam oleju z jezdni, powalonych na drogę drzew i konarów, pomoc przy podtopieniach. W końcu października mieliśmy także fałszywy alarm w Szczuce. Są wyjazdy, które powtarzają się cyklicznie: w sezonie grzewczym pożary, zapalenia sadzy w kominach, wiosną palące się trawy i nieużytki, zalania, latem - pożary maszyn rolniczych oraz płodów rolnych, usuwanie gniazd np. szerszeni zdarzenia drogowe itd.

Marcin Sobierajski: - Jeśli to jest nieduże zagrożenie, to strażacy ochotnicy działają sami, np. kiedy usuwa się gniazda szerszeni albo wypompowuje wodę z podtopionego budynku. Przy pożarach i zdarzeniach większych rozmiarów zwykle jest także Jednostka Ratowniczo-Gaśnicza, Zespół Ratownictwa Medycznego, Policja, czasem Pogotowie Energetyczne, Gazowe.

Na jakim terenie działa OSP ze Świedziebni?

Jakub Klonowski: - Głównie na terenie tutejszej gminy, ale również innych gminach powiatu brodnickiego, a także w miarę potrzeby może działać też w sąsiednich powiatach, tam gdzie zadysponuje nas dyżurny SKKP PSP z Brodnicy. Jednostka nie jest przypisana do regionu i po zadysponowaniu może działać na terenie całego kraju. Zdarzały się przypadki, że jednostka uczestniczyła w działaniach na terenie sąsiednich województwa (np. mazowieckiego, warmińsko-mazurskiego).

Jakie były pierwsze wasze wyjazdy na akcje, które pozostały w pamięci, które najczęściej wspominacie?

Kacper Osiński: - Najbardziej pamięta się chyba te wyczerpujące, wielogodzinne akcje, szczególnie pożary stogów słomy i budynków inwentarskich.

Tam trzeba ratować zwierzęta, bydło, świnie, czasem nawet konie, często jest ich dużo, najczęściej w zadymieniu. Pracujemy oczywiście wtedy w aparatach powietrznych (butlach na plecach). W budynkach gospodarczych składowana jest gęsto słoma, której ugaszenie jest trudne.

Przy zdarzeniach na terenie gminy zazwyczaj pojawiamy się pierwsi, a gmina nie jest aglomeracją i bardzo dobrze pamięta się zdarzenia, kiedy ratuje się znajomych.

Tomasz Kowalski: - Nasza jednostka, jako jedna z wielu, kilka lat temu brała udział w akcji gaszenia pożaru w restauracji w Strzygach. Palił się dach sali weselnej, a w środku na sali bawili się w najlepsze weselnicy. Kiedy dowodzący akcją z Państwowej Straży Pożarnej wszedł na salę, by zarządzić ewakuację, goście myśleli, że żartuje. Ugaszono pożar, a na drugi dzień po uprzątnięciu skutków prowadzonej akcji gaśniczej, na sali można było urządzić poprawiny po weselu, które zostało przerwane przez pożar.

Marcin Sobierajski: - W pamięci pozostają różne wypadki drogowe, w wakacje ratowaliśmy motocyklistę po zderzeniu z ciągnikiem. Człowiek doznał złamań otwartych ręki. Zdarzają się też wypadki śmiertelne. Bywają także te mniej skomplikowane akcje, m. in. zdjęcie kotka z wysokości.

Jakub Klonowski: - 31 października przed godz. 18 otrzymaliśmy zgłoszenie o wypadku drogowym, do którego doszło w naszej miejscowości. Na jezdni w kierunku Brodnicy obok cmentarza zderzyły się 3 samochody osobowe. Droga w kierunku Brodnicy była całkowicie zablokowana. Trzy osoby były poszkodowane, dwie zabrano do szpitala. Tu działaliśmy ze strażą zawodową, Policją i Pogotowiem . Udzielono poszkodowanym pierwszej pomocy, zabezpieczano teren, a za pomocą sorbentu neutralizowano wycieki.

[ZT]25953155[/ZT]

Czy ludzie wam dziękują po akcjach?

Jakub Klonowski: – Czasami dostajemy pozytywne komentarze na prowadzonej przez nas stronie internetowej. W ubiegłym roku były też podziękowania dla Marcina i Mariusza – naczelnika jednostki, którzy rozwozili po całym powiecie dary ze Szlachetnej Paczki. Ale wiem, że chłopaki nie dla podziękowań stawiają się na służbę.

Tomasz Kowalski: - Czasami mamy reakcje wręcz przeciwne, np. skargi na to, że syrena alarmowa przeszkadza mieszkańcom naszej miejscowości spać, bo przecież alarmy często bywają godzinach nocnych. Była też akcja poszukiwania dziecka w lesie. Osoba niezorientowana komentowała, że strażaków wcale nie było. Tymczasem liczne zastępy straży zebrały się w wyznaczonym przez dowódcę miejscu i tam wyznaczano strefy do poszukiwań, aby były spójne i efektywne.

Marcin Sobierajski: - Niewiele osób też zdaje sobie sprawę, że służba w OSP to nie zabawa. Jeśli popełnimy rażące błędy, to jesteśmy narażeni na odpowiedzialność karną. Za nieprofesjonalne działanie możemy mieć postawione zarzuty od prokuratora. Jednak satysfakcja z tego, że pomaga się ludziom jest nieoceniona.

Dziękuję za rozmowę

(Maria Oryszczak)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%