Czy przynoszę szczęście? Ludziom czasami, a mojej żonie to na pewno sześć razy - dowcipkuje Marek Kosmela, mistrz kominiarski, szef pięcioosobowego zespołu w Spółdzielni Pracy Kominiarzy w Brodnicy, który ostrzega przed oszustami podającymi się za kominiarzy
Spółdzielnia Pracy Kominiarzy Zakład Rejonowy w Brodnicy ma swoją siedzibę przy ul. Przedzamcze 4. Od godziny 7 rano klientów wita tu najczęściej sympatyczna pani – pomocnik biurowy, bo kominiarze z zespołu już przed ósmą zwykle ruszają do pracy w terenie.
– Ludzie często widząc nas, chwytają się za guziki, a czasem to nawet chcą odrywać guziki od naszego uniformu. Wzięło się to podobno stąd, że dawniej gospodynie, które chciały, żeby kominiarz przeczyścił piec w pierwszej kolejności u nich, ciągnęły za guzik, bo to była najczystsza część zwykle osmolonego ubrania. Dziś wystarczy umówić się telefonicznie – mówi Marek Kosmela, mistrz kominiarski. Mieszka w Pokrzydowie, swój zawód wykonuje od 29 lat, a po pracy najchętniej rusza w Polskę na swoim motorze marki Yamaha Virago 750.
MAREK KOSMELA: – Pracy jest tak dużo, że często wracamy do domów dopiero po godz. 17. Czyścimy przewody kominowe, wentylacyjne, robimy inwentaryzacje przewodów kominowych i okresowe przeglądy, wykonujemy odbiory budynków, kotłowni, wydajemy opinie kominiarskie. Pracy jest dużo przez cały rok.
[ZT]26478449[/ZT]
– Raz na kwartał powinno się czyścić przewody kominowe, 2 razy w roku przewody spalinowe, warto też przynajmniej raz w roku sprawdzić swoje kuchenki gazowe i sprawność wentylacji, no i używać dobry opał, który mniej zapycha przewody. Czasami ludzie myślą, że jak zainstalują piec ekologiczny na pellet czy ekogroszek, to już kominiarz niepotrzebny. A to błąd. Zgodnie z art. 62 ustawy Prawo budowlane z 1994 roku konieczne są też okresowe przeglądy, sprawdzanie stanu kominów. Nasze wizyty w domach chronią przed pożarami, służą też ochronie środowiska. W czasie okresowych przeglądów nie wstawiamy żadnych mandatów, ale informujemy właścicieli w jakim stanie są wszystkie przewody, co należałoby zrobić, poprawić, żeby było bezpiecznie. Jeśli jest duże zagrożenia dla zdrowia czy życia, to wtedy wydajemy zakaz użytkowania. Warto więc robić potrzebne drobne naprawy przewodów, póki czas.
– Kominy i przewody są zbyt rzadko czyszczone. Bardzo często wskazujemy właścicielom, że po latach użytkowania kominy są nieszczelne, drzwiczki pieców uszkodzone, a to jest niebezpieczne. Czasami ludzie mówią nam, że sami czyszczą komin, tymczasem bez specjalistycznego sprzętu można sobie machać w kominie i to nic nie daje. W kominach rzadko czyszczonych jest sadza smolista, która może się zapalić. Przewody kominowe są też dość często blokowane przez ptasie gniazda. Budują je najczęściej kawki. To solidne konstrukcje, twardo przymocowane do ścian komina, które po wylęgu ptaków (które są pod ochroną) musimy wyjmować kratką z wnętrza budynku. Niebezpieczny jest też brak wentylacji, brak dopływu powietrza. Ludzie często zaklejają, nawet zapychają przewody wentylacyjne jakimiś szmatami, papierami i tłumaczą nam, że z kratki wentylacyjnej wieje zimno. Przyczyną jest brak dopływu powietrza do pomieszczenia, bo np. okna wymieniono na plastikowe i je szczelnie zamknięto. Zamykanie wentylacji to poważny błąd. Lepiej wtedy np. trochę rozszczelnić okna.
Jeśli zapalą się sadze w kominie, to jest to temperatura ponad 2 tys. stopni. To rozsadza komin. Kiedyś po takim zapaleniu się sadzy cała ściana w kuchni tak się rozgrzała, że śruby trzymające szafki kuchenne się stopiły, szafki pospadały. Nieszczelne przewody to też groźba zaczadzenia. Nie należy też ślepo ufać tylko czujnikom czadu. To dobre urządzenie, ale jak każde może czasem zawodzić.
[ZT]26462679[/ZT]
– Wezwać straż przede wszystkim, a potem wygasić piec, zamknąć go szczelnie, żeby nie było dopływu powietrza. Często się zdarza, że ludzie siedzą w domu i nie wiedzą, że coś niebezpiecznego się dzieje się w ich kominie. Straż wzywają sąsiedzi albo przechodnie. Zapalenie się sadzy w kominie zdarza się dość często w sezonie, ostatnio np. w końcu października w Jajkowie był taki przypadek.
– To zależy co robimy. Generalnie warto nas zapraszać częściej, dla swojego bezpieczeństwa, bo to nawet taniej kosztuje. Jak jesteśmy raz na kwartał, to przegląd kuchenki kosztuje 10 zł, czyszczenie komina 35 zł. Nasza wizyta raz na rok to koszt około 200 zł.
– Oczywiście, dziś już nie tylko kulka i wycior, ale np. kamera do prześwietlania przewodów, kule z czujnikami, detektory, anemometry, którymi sprawdzamy i obliczamy ciąg kominowy i kontrolujemy wentylację itd.
– Były lata, kiedy pracowałem sam, bo młodzi ludzie nie chcieli być kominiarzami. Dziś jest już inaczej. To zawód nadal potrzebny. W naszej spółdzielni pracuje 3 mistrzów, jeden czeladnik i 1 pomocnik. Pomocnik ma staż do 3 lat, powyżej trzech lat praktyki to można zostać czeladnikiem, a mistrzem zostaje się minimalnie po 6 latach praktyki i po zdanych egzaminach mistrzowskich.
– Nie można bać się pracy na wysokościach. Trzeba wejść czasem na wysoki dach, a te stare czasami nie są bezpieczne. Kiedyś, jako młody kominiarz, wszedłem na dach budynku PKP w Brodnicy. Pękła tam ława kominiarska, upadłem, ale udało mi się utrzymać na dachu. Nie bez przyczyny naszym patronem jest św. Florian – ten sam, który strzeże strażaków.
[ZT]26413601[/ZT]
– Miasto i gminę Brodnica, Bartniczka, Świedziebnia, Zbiczno i Brzozie. Pozostałą część powiatu obsługują inne zrzeszone w korporacji spółdzielnie kominiarskie, najbliższe są m.in. w Rypinie, Jabłonowie, Wąbrzeźnie.
– No właśnie, to ważna sprawa. Co roku mamy ten sam problem z oszustami, którzy podszywają się pod kominiarzy. Chodzą po domach, firmach, sprzedają kalendarze, ale co gorsze biorą zaliczki i zlecenia na prace, do których nie mają uprawnień i których nie wykonują. Przyjmują zamówienia i jeszcze podają nasz numer telefonu. Potem ludzie do nas dzwonią z pretensjami, że wzięliśmy pieniądze, a się nie pokazujemy i praca nie wykonana. Nie raz już byłem na policji.
Bardzo proszę uważać na oszustów, którzy żerują szczególnie na ludziach starszych. Kominiarz legalny ma legitymację ze zdjęciem, numerem korporacyjnym. Korporacja Kominiarzy Polskich z siedzibą w Opolu to nasze stowarzyszenie zawodowe, które zrzesza wyłącznie mistrzów kominiarskich. Zanim da się komuś pieniądze warto sprawdzić numer telefonu i np. nazwisko.
Sam uniform kominiarski o niczym nie świadczy, można go kupić w internecie. My jako kominiarze certyfikowani, zrzeszeni w korporacji, nie handlujemy kalendarzami. Jeśli mamy, to dajemy je za darmo przy okazji przeglądów.
– Czy przynoszę szczęście, tego nie wiem, choć ludzie często widząc nas chwytają się za guziki, a czasem to nawet chcą odrywać guziki od naszego uniformu. Pewnie czasami przynosimy szczęście, gdy zapobiegamy wypadkom. Na pewno przyniosłem szczęście mojej żonie. Sześć razy, bo mamy sześcioro wspaniałych dzieci. Jeden z moich synów pracuje ze mną, jest mistrzem kominiarskim, drugi uczy się – jest pomocnikiem.
Dziękuję za rozmowę.
Tradycyjne kominiarskie nakrycie głowy to cylinder, który kominiarze noszą od XVI wieku, podobno za sprawą angielskiej królowej Elżbiety I. Uznała ona, że elegancki cylinder, taki jaki noszą dżentelmeni, będzie przypominał o zasługach kominiarzy dla zapewnienia mieszkańcom bezpieczeństwa. W przeszłości różnie nazywano nakrycie kominiarskiej głowy. Zwykle nazwa zależała od stopnia zawodowego. I tak cylinder mistrza kominiarskiego zwany jest „pliszokiem”, czeladnika – „szapoklakiem”, zaś pomocnik kominiarski nosi tzw. „keplik” lub „melonik”.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz