Zamknij

Pojezierze Brodnickie. Legenda o Jakubie, Anieli i bobrach i o jeziorze Oleczno

Radosław Stawski 19:27, 11.09.2020 Aktualizacja: 00:10, 17.06.2023
Skomentuj Foto: OFCE: Grodzisko nad jeziorem Oleczno w Bobrowie Foto: OFCE: Grodzisko nad jeziorem Oleczno w Bobrowie

Z legendą jest tak, że miesza prawdę z nieprawdą i można w nią wierzyć lub nie. Ale ten właśnie ustny przekaz z pokolenia na pokolenia opowiadał o dawnych dziejach, zanim spisano je na piśmie. Dziś o dwóch legendach spod Bobrowa

Rozpatrując początki dziejów Bobrowa, nie sposób nie sięgnąć do legend. Wydaje się, że wieś związana była z miejscem połowu bobrów dla ich cennych futer i mięsa. Jako, że był to przywilej polskich władców to miejsce mogło być dla nich przysłowiowym „oczkiem w głowie” często doglądanym i starannie strzeżonym. Niemniej mieszkańcy Bobrowa z pokolenia na pokolenie przekazują sobie pewną starą legendę, w której ma tkwić jakaś cząstka prawdy na temat prastarych dziejów związanych z powstaniem wsi.

[ZT]26008177[/ZT]

Legenda o Jakubie, Anieli i bobrach

Na widok wzgórka w kształcie grzybka, między jeziorami Oleczno i Grzywinek, które jest pełne różnych zagłębień i wyniosłości, między rosnącymi tu drzewami i kępami trawy - wielu mieszkańców Bobrowa wspomina starą i ciekawą legendę o powstaniu wsi. Otóż według tego przekazywanego od pokoleń ustnego podania w czasach, gdy na terenie dzisiejszej wsi rósł bujny las i nie było tu ani kawałka ziemi uprawionego ręką ludzką, co więcej, gdy nie było tu żadnego człowieka – przywędrowała w te strony para ludzi.

Nie wiadomo skąd przybyli. Tylko ubiór i mowa miały zdradzać, że byli to Polacy. Nazywali się Jakub i Aniela. On był ciemnej cery i silnie w sobie zbudowany, ona cokolwiek by nie robiła, emanowała pańską gracją, wdziękiem i pięknością. Tereny, na które przybyli były dzikie i piękne zarazem. W lasach roiło się od turów, żubrów, wilków i niedźwiedzi, a nad nimi wysoko na niebie kołowały orły i jastrzębie. Nocami wychodziły na żer rysie i pohukiwały puszczyki. Nad jeziorami i w pobliżu strumieni lęgły się natomiast żaby tarakany, węże, jaszczurki i bobry. Jakub i Aniela postanowili tu pozostać.

[ZT]26022743[/ZT]

Praca nad ujarzmieniem przyrody była jednak żmudna, trudna i niebezpieczna. On zrąbywał drzewa, ociosywał bierwiona i budował. Bardzo pomocne okazały się dla niego bobry. Od ich siekaczy padało bowiem w borze wiele drzew, które pozyskiwał dla siebie Jakub. Ona natomiast zbierała w lesie dziko rosnące jabłka i orzechy oraz przyrządzała złowione ryby. Wkrótce pod jednym z drzew powstała drewniana chatka, w której mogli zamieszkać. W pobliskim ogrodzeniu trzymali natomiast dla mleka bawolicę, którą udało się udomowić. Tak mijały lata, a rodzina ciągle się powiększała. Potomkowie również budowali i pomnażali stada Jakuba i Anieli. Ród rozmnażał się szybko, natomiast oni starzeli się. Wkrótce pośród leśnej głuszy stanął spory gród, otoczony nawet fosą w razie niebezpieczeństwa.

[ZT]26108248[/ZT]

Znaleźli się tacy, którzy donieśli samemu królowi o istnieniu tu warowni. I choć droga była daleka, władca wraz ze swoimi wojami, postanowił sprawdzić, czy to prawda. Po przemierzeniu wielu traktów, zauważyli wreszcie, jak las się przerzedza, a następnie kończy się niespodziewanie.

Tuż przed nimi zamiast dziewiczego lasu niczym kobierzec rozciągała się złocista równina, okryta ścierniskiem po minionych żniwach. Pośród pól dumnie wznosił się gród obronny. Na podgrodziu stało blisko sto domów, oddzielonych od siebie ogrodami. Na dwóch pagórkach widać było dwa wiatraki z kręcącymi się skrzydłami. Stada koni, krów i owiec pasły się na łąkach.

Gdy król ze świtą podjechał bliżej, by przyjrzeć się umocnieniom grodu, zauważył mnóstwo bobrów w fosie. Poza tym wiele słupów w palisadzie i wale okalającym warownię miało ślady siekaczy bobrzych – znak, że to one je wycięły. Przed królem stanął starzec z głową siwiutką, jak pióra gołębia, a obok niego odziana w białe płótno staruszka.

Gdy władca zapytał czy to oni są budowniczymi grodu i czy nazywają się Jakub i Anielka – staruszkowie zgodnie to potwierdzili. Wtedy Jakub pokłonił się i opowiedział królowi całą historię ich życia. Po jej wysłuchaniu król uścisnął dłoń staruszka i rzekł: „ Od tej chwili ta piękna okolica będzie nazywać się Bobrowo, bo bobry przyczyniły się do waszej pracy”.

Legenda o jeziorze Oleczno

Kiedyś przed laty, niewiele kilometrów na północny zachód od Brodnicy, w okazałym dworze mieszkał młody i bogaty hrabia. Był to człowiek lekkomyślny, lubiący próżniacze życie. O poddanych mało dbał, a ci byli nieludzko wyzyskiwani przez zarządców i ekonomów.

Zdarzyło się, że w czasie pobytu za granicą poznał równą sobie urodzeniem piękność. Znajomość ta wkrótce zakończyła się ślubem. Młoda hrabina zamieszkała w posiadłości męża, przywożąc ze sobą służbę, która z pogardą odnosiła się do miejscowych ludzi.

Opływająca w dostatki hrabina miała jedno wielkie zmartwienie. Minęło już kilka lat od ślubu, a ona nie miała jeszcze upragnionego potomstwa. Zazdrościła więc wszystkim młodym mężatkom posiadanych dzieci. Gdzie tylko mogła i jak tylko mogła dokuczała matkom, a dziewczętom po prostu zabraniała wychodzenia za mąż. Szczególnie okrutnie obeszła się ze swoją pokojówką, która zamierzała poślubić miejscowego parobczaka. Nie tylko nie zgodziła się na zamążpójście, ale gdy pewnego razu wpadła w złość, kazała ją wychłostać do utraty przytomności, a później wrzucić do bagna, żeby ją woda ocuciła.

[ZT]26074282[/ZT]

Wtedy stała się rzecz, której nie przewidziała okrutna hrabina - bita i maltretowana pokojówka utonęła. Gdy o tragedii dowiedziała się matka dziewczyny, z żalu omal nie postradała zmysłów. Będąc w głębokiej rozpaczy rzuciła klątwę na hrabinę i życzyła jej, aby zginęła podobną śmiercią.

Nadeszły Zielone Święta. Hrabina zamierzała pojechać z mężem do pobliskiego kościoła, by pokazać ludziom jaka to ona pobożna i dobra.

Mąż znał nastroje ludu i jego wrogi stosunek do swej przewrotnej żony, polecił więc jej zostać w domu i do kościoła pojechał sam. Rozwścieczona hrabina ani myślała rezygnować z tego, co już postanowiła. Gdy mąż odjechał kazała zaprząc najlepszą czwórkę koni do karocy i ruszyła w drogę. Aliści nie ujechała daleko, bo nagle gościniec zaczął się zamieniać w grzęzawisko. Karoca wraz z zaprzęgiem zanurzała się coraz bardziej w tworzącym się bajorze. Przerażona hrabina wyskoczyła z karocy, zaczęła krzyczeć i wołać o ratunek. Wołanie usłyszano we dworze. Stary służący chcąc przyśpieszyć niesienie pomocy w nieszczęściu, przynaglał młodych parobków słowami: „O leć no prędko! O, leć no prędko!”.

[ZT]26172754[/ZT]

Na nic się to wszystko jednak zdało. Hrabina, podobnie jak jej pokojówka znalazła śmierć w grzęzawisku, które po latach zamieniło się w jezioro. Nadano mu imię Oleczno na pamiątkę słów starego służącego: „O, leć no!”. Hrabia po tym zdarzeniu, dla przebłagania Boga za grzechy żony, polecił zbudować nad brzegiem jeziora dużą kaplicę i sprowadził do niej pięknie brzmiące dzwony. Ofiara była widocznie niemiła Stwórcy ponieważ po jakimś czasie jezioro pochłonęło i kaplicę i dzwony. Teraz po latach, gdy w Zielone Święta na brzegu jeziora, przyłoży się ucho do ziemi, można podobno czasem usłyszeć bicie owych zatopionych dzwonów.

Na podstawie:

* R. Stawski, Gmina Bobrowo. Historia, zabytki, ludzie, Bobrowo 2014.
* S. Bilski, Z kultury ludowej regionu brodnickiego, Toruń 1989.

 

(Radosław Stawski)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%