Ksiądz Tomasz Trzebiatowski ma 43 lata i w sierpniu został proboszczem parafii Płowęż w gminie Jabłonowo. Zastąpił ks. Józefa Kiełpińskiego, który odszedł na emeryturę. Z nowym proboszczem rozmawiamy o jego rozległych zainteresowaniach, przeszłości związanej m.in. z Brodnicą oraz planach na nową parafię.
MARIA ORYSZCZAK: Jaka była droga księdza do kapłaństwa? Czy to cel wyznaczony już w dzieciństwie, czy może późniejsza decyzja?
KS. TOMASZ TRZEBIATOWSKI: Pochodzę z Lubawy i święcenia kapłańskie otrzymałem w 2004 roku. W dzieciństwie wcale nie myślałem, że zostanę duchownym, wręcz zapewniałem wszystkich, że na pewno nie będę ani księdzem, ani organistą.
Dlaczego organistą właśnie?
– Mój tato jest organistą. Wprawdzie skończyłem szkołę organistowską, śpiewałem w chórze, który tato prowadził, gram na organach i pianinie, ale po szkole podstawowej wybrałem technikum elektryczne. Po maturze miałem iść na studia muzyczne. Głos wewnętrzny, powołanie było jednak silniejsze i zdecydowałem, że pójdę do Seminarium Duchownego w Toruniu.
Jest ksiądz znany brodniczanom: przed laty jako młody wikary w Farze i jako katecheta w III LO. A co było po Brodnicy?
– Po Brodnicy byłem wikarym w Toruniu, Grudziądzu i Nowym Mieście – zawsze w dużych parafiach, gdzie było nie mniej niż czterech wikariuszy i rezydenci.
Teraz na probostwie na wsi jest ksiądz sam. To duża zmiana.
– Tak, przede wszystkim duża odpowiedzialność. Jestem nadal katechetą, teraz uczę religii w Marzęcicach, ale jestem też księdzem, tym razem proboszczem. Wieś jest piękna, nad urokliwym jeziorem. Jestem pełen entuzjazmu i zapału do pracy.
Czy ma ksiądz już jakieś konkretne plany? Co chciałby zrobić w parafii?
– Parafia w Płowężu jest jedną z najstarszych na ziemi chełmińskiej. Wzmianki o niej są już w XII wieku, a na pewno był tu kościół w XIII wieku. Budynek kościoła płonął trzy razy, był odbudowywany. Ostatnia konserwacja kościoła była w latach 80. XIX wieku. Dziś wymaga pracy. Mam już konkretne zalecenia konserwatorskie, które trzeba wykonać. Najpilniejszy będzie remont konstrukcji dachu wraz z więźbą dachową. Wcześniej potrzebna jednak będzie ekspertyza konserwatorska stanu więźby. Ale to nie koniec. Tu wszystko jest zabytkowe: ołtarze, które zresztą też przywędrowały, tak jak ja, z Lubawy, organy kościelne, ambona. Zabytkami są nawet budynki gospodarskie wokół plebanii, którą zresztą też trzeba ratować. Już zrobiliśmy odwodnienie budynku, w którym wilgoć poczyniła zniszczenia. Parafianie przyjęli mnie bardzo życzliwie. Od początku zaangażowali się w remonty, są otwarci, bardzo pobożni. Marzy mi się, aby tak pozostało i byśmy stanowili rodzinę rozmiłowaną w Słowie Bożym, mężnie stawiającą czoła wyzwaniom. Nie każdy z nas zawsze był czy jest idealny, ale ufam, że parafia będzie wspólnotą, by w tym wzajemnie sobie pomagać.
Poprzednikiem księdza był jeden z niewielu w Polsce ksiądz egzorcysta. Czy nadal odbywać się będą w kościele egzorcyzmy?
– Nie. Mój poprzednik ma już ponad 70 lat. Jest na emeryturze i mieszka w Toruniu. Wprawdzie zgłaszają się jeszcze osoby potrzebujące wsparcia i pomocy egzorcysty, ale odsyłam wszystkich do innych duchownych, którzy takie uprawnienia obecnie mają.
A kiedy wystarczy czasu, poza pracą i służbą kościołowi, co ksiądz chętnie robi? W Brodnicy widywało się księdza na rowerze.
– Mam kilka pasji: muzyka, fotografia, no i rower. W wolnym czasie jeżdżę na wyprawy rowerowe. Byłem m.in. w górach Kaukazu, w Gruzji, przejechałem przez przełęcz Atsunta 3441 metrów nad poziomem morza. Była też wyprawa wokół Portugalii, Islandii i Irlandii.
Życzę więc powodzenia w pracy w parafii i kolejnych ciekawych rowerowych wypraw.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz