Zamknij

Taka nasza brodnicka tradycja

14:34, 04.06.2019 Aktualizacja: 15:36, 25.01.2023
Skomentuj Fot. Radosław Stawski: W brodnickiej wikariatce przy farze dr Robert Zadura spotkał się z uczestniczkami pielgrzymek do Wardęgowa. Przed kamerą wspominano szlak pątniczy i liczne, ciekawe wydarzenia z nim związane. Obok historyka w kurtce - Aleksandra Pudełko z Górzna Fot. Radosław Stawski: W brodnickiej wikariatce przy farze dr Robert Zadura spotkał się z uczestniczkami pielgrzymek do Wardęgowa. Przed kamerą wspominano szlak pątniczy i liczne, ciekawe wydarzenia z nim związane. Obok historyka w kurtce - Aleksandra Pudełko z Górzna

Do Sanktuarium Maryjnego w Wardęgowie, w gminie Biskupiec, od XVIII wieku rokrocznie przybywają tłumy pielgrzymów i pątników. W tym roku mija 300 lat od objawienia Matki Boskiej małemu chłopcu. Od tamtej pory do tradycji należy zaliczyć organizowanie w to miejsce pieszych pielgrzymek z parafii dekanatu brodnickiego. 10 czerwca po mszy św. w brodnickiej farze o godz. 6.30 do Wardęgowa rusza kolejna brodnicka piesza pielgrzymka, w której każdy może wziąć udział.

Wydarzyło się 300 lat temu

Był rok 1719, kiedy to mały chłopiec wypasający bydło na polu w Wardęgowie (parafia Ostrowite) obok studni miał doznać objawienia Matki Boskiej. Znalazł również malowany na blasze wizerunek Maryi. Za sprawą tego objawienia wkrótce stanęła w tym miejscu mała, skromna kapliczka, sklecona z desek. Być może budowniczymi byli właściciele wsi Sampławscy. Jednak powołana przez biskupa chełmińskiego ks. Jana Bokuma kościelna komisja na czele z ks. Janem Ewertowskim, dziekanem nowomiejskim, choć przesłuchała chłopca i kilka osób, w rezultacie nie potwierdziła autentyczności objawień i kapliczkę nakazała zamknąć. Mimo to ludność z bliższych i dalszych okolic, w tym też spod Brodnicy, nadal przybywała w to miejsce, by modlić się do Maryi i pić wodę z cudownego źródełka. Wierzono, że w tym miejscu dochodzi do cudów i licznych uzdrowień, co przy braku lekarzy i szpitali przyciągało coraz liczniejsze rzesze pątników. Po roku 1860 proboszcz Ostrowitego, ks. Rakowski, przebudował małą kapliczkę i umieścił w niej drewnianą figurę nieznanego autora Matki Boskiej z Dzieciątkiem, stojącą na kuli ziemskiej i depczącą węża. Wnętrze obiektu nadal było nieduże, zdolne pomieścić 30 osób. Po wojnie zniszczoną przez Niemców kapliczkę odbudowano z tytułem Niepokalanego Serca Maryi Panny, a uratowana figura wróciła na miejsce.

Powstaje film dokumentalny

Z okazji 300-lecia objawienia nagrywane są relacje pielgrzymów, również z powiatu brodnickiego, uczestniczących w pieszych wędrówkach do Wardęgowa. Film wyemitowany ma zostać w brodnickiej TV Kablowej Eltronik i być może również w internecie. Z pielgrzymami rozmawiał dr Robert Zadura – podróżnik, były konsul RP w Monachium, historyk UMK w Toruniu, autor książek m.in. o błogosławionym ks. Stefanie Wincentym Frelichowskim czy ojcu dominikaninie Józefie Marii Bocheńskim. W brodnickiej wikariatce przy farze dr Robert Zadura spotkał się z uczestniczkami pielgrzymek do Wardęgowa. Przed kamerą wspominano szlak pątniczy i liczne, ciekawe wydarzenia z nim związane.

Dziś nikt nie żegna...

– Miałam zaledwie kilka lat, gdy z ciocią szliśmy do pielgrzymów, a kilkadziesiąt lat temu moja mama poszła na pielgrzymkę, blisko 30 kilometrów w jedną stronę – dzieli się swoimi wspomnieniami brodniczanka Alina Szram, służbowo – szefowa prokuratury w Brodnicy. – Pamiętam, jak przy siedzibie dzisiejszego Banku Spółdzielczego, a wówczas PZPR, wszyscy manifestacyjnie śpiewali „Boże coś Polskę”, a tłum brodniczan szedł witać pielgrzymów, których odprowadzano na rogatki miasta, skąd dalej szli do Wardęgowa. Witano ich również po powrocie. Dzisiaj może smucić fakt, że pielgrzymów nikt ani nie żegna, ani nie wita, choć kiedyś wychodziły w tym celu całe klasy szkolne, a dzisiaj co najwyżej policja zapewnia banderię motocyklową. Brodniczanie powtarzali nawet lokalne przysłowie: „Kto pielgrzymów odprowadza, temu Matka Boska Wardęgowska wynagradza”. Dawniej pielgrzymki do Wardęgowa były masową manifestacją wiary i religii, która brała się z dawnych podziękowań brodniczan za ustanie epidemii cholery.
Aleksandra Pudełko (z domu Grzymowicz) z Górzna szlak pątniczy do Wardęgowa przemierzyła 10 razy. Odległość do tego miejsca z Brodnicy w prostej linii wynosi 22 km, szlakiem pielgrzymim – około 30.
– 54 lata temu pierwszy raz brałam udział w pielgrzymce do Wardęgowa, a od kilku lat co roku systematycznie tam chodzę – opowiadała Aleksandra Pudełko z Górzna. – Pierwszy raz ruszyliśmy tam jako uczniowie klasy maturalnej wraz z naszym niezapomnianym katechetą ks. Romanem Jarzębowskim. Szliśmy piechotą w jedną stronę, by podziękować za zdanie matury.

Trasa kręta i malownicza

– Objawienie maryjne miało miejsce 16 października – dopowiadał dr Robert Zadura. – Zanim 29 listopada 1939 roku miejscowi Niemcy kapliczkę spalili, Hans von Blücher zdążył ostrzec o tym księdza, a ten – ukrył figurę, dzięki czemu ocalała. W 1965 roku księdzem parafii Ostrowite był ks. Albin Józef Guzowski.
– Podczas pielgrzymek szuka się odczucia duchowego, które mnie osobiście daje życiową siłę – twierdzi pani Pudełko – Idąc razem, ludzie nawiązują kontakty i godzą się na wspólne przeżycie danych im chwil. Nawet zła pogoda i deszcze potrafią pielgrzymów na trakcie zespalać. Wiem, że dyrektor brodnickiej „Siódemki” sprzyja uczniom w udziale w takich pielgrzymkach, a także ksiądz Dębiec z Sumowa. Nie wiem jednak, jak sprawić, by więcej osób ruszało na ten pielgrzymi szlak. Z pewnością księża powinni bardziej tę sprawę nagłaśniać i angażować się w jej organizację. Może list biskupa mógłby to zmienić?
Problemem starszych osób jest kwestia udziału w marszrucie w czasie, gdy sytuacja zdrowotna nie pozwala im już często na takie wyjścia. Choć więc trasa jest przepiękna i malownicza, kręta i urozmaicona – przyjeżdżają tylko na mszę świętą. Radzi są wszak nadstawiać ucha na słowa pielgrzymów rozmawiających o urokach pól, nawet kurzawie, której zażywali, nie widząc jeden drugiego, o przyrodzie budzącej się do życia, o ludziach dobrego serca, częstujących ich po drodze tym, co mieli, czy o pysznej herbacie miętowej zaparzonej właśnie dla nich i narzekań gospodyni, że nie ma akurat tylu kubków, ilu idzie pielgrzymów, by móc każdego poczęstować. Dalej już razem siedząc w Wardęgowie, sięgają po różańce i śpiewniki, modląc się w ich intencjach i z myślą o tych, którzy na własnych barkach przynieśli tu swoje osobiste życiowe problemy i rozterki, szukając wsparcia z niebios.

Jak się modlisz, tak masz

– Mnie najłatwiej jest chodzić w pielgrzymce w podzięce za odebrane łaski. Ja chodzę dziękować – mówi dalej Aleksandra Pudełko. – Inni mają życiowe problemy, które zanoszą pod wardęgowski ołtarz. Ale niech nikt nawet nie myśli, że zaraz, że natychmiast dostąpi łaski rozwiązania swoich trosk i zmartwień. Na nie należy cierpliwie czekać. W Wardęgowie jest jakiś magnetyzm miejsca, chce się zostać i modlić. Dlaczego warto się modlić? Przysłowie mówi: „Jak się modlisz, tak masz”.
– Z powiatu brodnickiego, nowomiejskiego oraz z innych stron rokrocznie przybywa na odpust w Wardęgowie wiele osób nawet od kilku pokoleń – twierdzi brodniczanka. – Przybywamy tu zawsze w pierwszy poniedziałek i wtorek po uroczystości Zielonych Świątek. Można tu przeżyć prawdziwą lekcję wiary oraz poznać atmosferę dawnego, dużego odpustu z wieloma kramami, pełnymi nie tylko dewocjonaliów. Można też spotkać wielu pątników nie tylko z Brodnicy, Karbowa, Sumowa, Zbiczna, Cichego, Jabłonowa, Brzozia, Nowego Miasta, Lipinek, Łąkorza, Krotoszyna, Łasina, Biskupca, Tereszewa, ale też z dalszych stron.

(Radosław Stawski)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%