Zamknij

Bieg ekstremalny

Liliana Sobieska 13:52, 28.10.2018 Aktualizacja: 15:30, 25.01.2023
Skomentuj Foto: NADESŁANE: Taka ognista przeszkoda to żaden problem dla Łukasza Foto: NADESŁANE: Taka ognista przeszkoda to żaden problem dla Łukasza

Biegi ekstremalne w Europie Zachodniej są znacznie bardziej popularne niż u nas. Łukasz Komosiński pochodzi z Górzna, ale od kilku lat mieszka w Niemczech i tam w tej dyscyplinie sportu rywalizuje z tysiącami innych, podobnych zapaleńców. Właśnie zakwalifikował się do mistrzostw Europy

Liliana Sobieska: Uprawia pan bardzo nietypową dyscyplinę sportową.

Łukasz Komosiński: - Biegami ekstremalnymi zainteresowałem się wtedy, gdy z Górzna wyjechałem do Niemiec. Wcześniej także biegałem, ale typowe biegi już zaczęły mnie nudzić. Chyba należę do osób potrzebujących trochę więcej emocji.

Bez adrenaliny życie jest nieciekawe?

- W pewnym sensie tak. Ale to, co ja robię, jest czymś trochę innym. Chyba jednak coraz więcej osób chce popróbować swoich sił w sportach ekstremalnych. Mnie udało się wciągnąć do biegów dwie osoby. Nawet były burmistrz Górzna Robert Stańko i jego syn są tym zainteresowani. Z tego co wiem, chyba gdzieś w okolicach Poznania biegają.

Na czym polegają biegi ekstremalne?

- Na bieganiu w bardzo trudnych terenach, także o charakterze górskim. Do tego dołącza dźwiganie podczas biegania różnych ciężarów, jak kawały drewna, kamienie, czołganie się pod zasiekami, wspinanie się na drzewa i wysokie kładki, skoki do wody, przeskakiwanie przez ogień i pokonywanie wielu innych przeszkód.

Jakie dystanse najczęściej pan pokonuje?

- Najczęściej od 6 do 20 km. Bez przerwy i odpoczynku.

I to wszystko robi pan na własne życzenie, nie za karę za jakieś ciężkie przewinienia...

- Może to dziwne, ale ten rodzaj sportu staje się coraz bardziej powszechny i wiele osób się w to bawi. W Polsce jeszcze biegi ekstremalne nie są tak popularne jak na zachodzie Europy, także w Niemczech, gdzie od kilku lat mieszkam. Jednak na zawodach za granicą zwiększa się liczba polskich biegaczy, głównie pochodzących z południa kraju, na przykład z Podhala.

Pewnie biega pan na różnych zorganizowanych imprezach. A może też solo, dla osobistej przyjemności?

- W dużych, dobrze zorganizowanych zawodach. Organizatorzy dbają o to, by na trasie zawodnicy mieli zagwarantowane posiłki, napoje.

Każdy konkurs, zawody przewidują nagrody dla zwycięzców. Na co może liczyć najlepszy biegacz, który jeszcze żywy i cały dociera do mety?

- Dla mnie i innych uprawiających biegi najbardziej liczą się emocje i satysfakcja z dotarcia na metę. Ale oczywiście zawodnicy w ramach wpisowego dostają medale, koszulki. A ci najlepsi otrzymują nagrody pieniężne i puchary. Jakichś bardzo cennych nagród raczej się nie przewiduje. W moim przypadku biegi ekstremalne są sportem typowo amatorskim, ale zdarzają się też zawodnicy zdobywający najlepsze miejsca łączący ten rodzaj sportu ze swoją pracą zawodową. Należą do tej grupy na przykład trenerzy personalni, żołnierze, policjanci - czyli ludzie mający na co dzień do czynienia z wysiłkiem fizycznym.

Biegacze ekstremalni to tylko mężczyźni, czy panie są też takim sportem zainteresowane?

- Można powiedzieć, że kobiety na równi z mężczyznami w tym uczestniczą. Zdarza się, że panie są nawet lepsze od swoich kolegów.

Jak długo planuje pan uprawiać ten sport?

- Tak długo, dopóki zdrowie na to pozwoli. Na razie jest wszystko w porządku, co mnie bardzo cieszy. Szczególnie ten rok jest bardzo bogaty w różne imprezy, wyjazdy. Dla mnie bieganie jest nieodzowne, stanowi taką esencję życia. Choć muszę dodać, że ten rodzaj sportu jest drogi. Często aby dojechać na miejsce, trzeba pokonać 200 i więcej kilometrów, załatwić sobie nocleg i opłacić sam udział w zawodach. Ale to mnie nie zniechęca, bo bieganie dodatkowo napędza mnie do życia. Nawet normalne zmęczenie po zawodach też jest pozytywne. Kiedy mam jakąś dłuższą przerwę w bieganiu, to aż mnie nosi, żeby znowu ruszyć w teren. To taki fajny rodzaj uzależnienia od sportu.

A pańskie największe marzenie jako sportowca ekstremalnego?

- Do niedawna moim największym marzeniem było zakwalifikowanie się do mistrzostw Europy, co się zrealizowało. A potem, jak się uda, chciałbym wziąć udział w mistrzostwach świata. Wprawdzie jestem tylko amatorem, ale spróbować powalczyć, a nawet zwyciężać z lepszymi od siebie zawsze można i warto.

Życzę tego panu serdecznie i dziękuję za rozmowę.

(Liliana Sobieska)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%