Zamknij

Bez wschodu i zachodu słońca, czyli brodniczanin w Arktyce

08:38, 24.08.2017 Aktualizacja: 10:43, 20.06.2025
Skomentuj FOTO: dr hab. Ireneusz Sobota, glacjolog, kierownik wyprawy : Uczestnicy wyprawy 2016 roku. W górnym rzędzie od lewej: geomorfolog dr hab. Piotr Weckwerth, geodeta mgr Michał Dziembowski, geomorfolog mgr Katarzyna Greń, u dołu od lewej: studentka Marta Majerska, geodeta inż. Tomasz Grajewski, meteorolog mgr inż. Tomasz Siekierski FOTO: dr hab. Ireneusz Sobota, glacjolog, kierownik wyprawy : Uczestnicy wyprawy 2016 roku. W górnym rzędzie od lewej: geomorfolog dr hab. Piotr Weckwerth, geodeta mgr Michał Dziembowski, geomorfolog mgr Katarzyna Greń, u dołu od lewej: studentka Marta Majerska, geodeta inż. Tomasz Grajewski, meteorolog mgr inż. Tomasz Siekierski

Podczas gdy w Polsce rozkoszujemy się letnią pogodą, w Arktyce też jest lato, tylko że aura przypomina naszą zimę. W tym roku po raz drugi pomiary i obserwacje meteorologiczne na Spitsbergenie prowadzi mieszkaniec Brodnicy Tomasz Siekierski

Rozmawiamy z nim o niezwykłej przygodzie w niezwykłym miejscu.

BOGDAN BOLUMIŃSKI: Jak to się stało, że pan, brodnicki przedsiębiorca, prowadzi badania w Arktyce?

TOMASZ SIEKIERSKI: To stosunkowo prosta historia. Jestem absolwentem klasy meteorologii w Technikum Gospodarki Wodnej w Dębem nad Zalewem Zegrzyńskim. Jednym z nauczycieli w tej szkole był pochodzący z Bobrowa znany synoptyk Dominik Kowalski. Meteorologia to połączenie dwóch ulubionych przeze mnie nauk: geografii i fizyki, która pasjonuje mnie do tej pory. Życie się jednak tak ułożyło, że nie mogłem pracować w tym zawodzie. Dopiero teraz, gdy jestem już w dojrzałym wieku, mogę powrócić do młodzieńczych zainteresowań. Od pewnego czasu współpracuję z Katedrą Meteorologii i Klimatologii Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Dwa lata temu dostałem propozycję wyjazdu na Spitsbergen w charakterze obserwatora meteorologicznego.

Od jak dawna naukowcy z Torunia wykonują badania lodowców?

- Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu od 1975 roku ma swoją bazę polarną na Spitsbergenie. Przez ponad 40 lat stacja Hahut - Kaffioyra stała się prawdziwą wizytówką uczelni. Wiosną i latem prowadzone są tam badania glacjologiczne, geomorfologiczne, klimatologiczne i hydrologiczne. Na podstawie tych badań napisano kilkanaście książek, kilkaset artykułów i prac naukowych. Jest to najdalej położona na północ polska placówka naukowa. Do bieguna północnego jest 1265 km, do Brodnicy 2849 km. Latem nie ma tam wschodu i zachodu. Słońce świeci całą dobę.

W jaki sposób ekipa dociera do stacji badawczej?

- Stacja zlokalizowana jest w północno-zachodniej części Spitsbergenu, u stóp moreny czołowej, 150 metrów od morza. Do tego miejsca nie prowadzą żadne drogi. Dostać się można jedynie drogą morską lub powietrzną.

W jakich warunkach mieszkają naukowcy?

- Przez pierwsze lata stację stanowił drewniany kontener o powierzchni 24 m kw. Połowę zajmowała część sypialna, połowę - kuchenno-laboratoryjna. W takich warunkach mieszkało czasami dziesięć osób. Kilka lat temu stację rozbudowano, jest salonik, dwie sypialnie na antresolach, warsztat i pokój kierownika. Teraz powierzchnia części mieszkalnej to ok. 60 m kw. Do tego dochodzi garaż na łodzie, blaszany magazyn, zewnętrzna sauna i toaleta.

Jak polarnicy radzą sobie z utrzymaniem higieny osobistej i przygotowaniem posiłków?

- Warunki życia są dość spartańskie, nie ma bieżącej wody, prąd z generatora jest tylko 2 godziny dziennie. Lodówki nie potrzeba, jest kuchenka gazowa. Wodę nosi się z pobliskiego jeziorka wytopiskowego (oczko polodowcowe), drewno do ogrzania pomieszczeń zbiera się na plaży. Posiłki to własne wypieki i konserwowana żywność. Można się tu wykazać niebywałą inicjatywą, mając ograniczoną ilość składników i wielką potrzebę różnorodności dań.

Niedaleko stacji badawczej jest lodowiec. Wyobrażamy sobie, że wokół jest tylko biało z domieszką morza. Czy na tych terenach występuje jakaś fauna i flora?

- Na całej wyspie nie rośnie żadne drzewo ani krzew. Roślinność to głównie mchy, porosty, grzyby, prymitywne trawy. Ląd zamieszkują białe niedźwiedzie i lisy polarne. Parka tych ostatnich zadomowiła się w pobliżu stacji, licząc na resztki pożywienia. Niedźwiedzie są groźne, na całej wyspie obowiązuje procedura, że trzeba chodzić z ostrą bronią. Jest też sporo ptactwa, w pamięć wbiły mi się wydrzyki, które w obronie własnych gniazd potrafią zaatakować człowieka, dziobiąc go w głowę.

To była już 43. Wyprawa Polarna UMK na Spitsbergen. Dla pana - druga wyprawa.

- W sierpniu 2016 roku pojechałem na nią jako wolontariusz, w charakterze obserwatora meteorologicznego. Była to dla mnie przygoda życia, spełnienie chłopięcych marzeń, i z punktu widzenia meteorologii - powrót do przeszłości. W wyprawie brało udział siedem osób, byłem najstarszym i najmniej doświadczonym uczestnikiem. Moja część wyprawy trwała cztery tygodnie.

Jak wygląda przygotowanie do takiej wyprawy, czy zabrało to panu dużo czasu? Wszak to nie podróż na urlop w góry czy nad morze.

- Przygotowania do wyprawy trwały kilka miesięcy. Można je podzielić na część fizyczną, merytoryczną i logistyczną. W ramach tej pierwszej sporo spacerowałem i jeździłem rowerem. Chyba jednak zbyt mało, gdyż trudno porównać spacer wokół brodnickich jezior z wędrówką na lodowce, w ciepłym ubraniu, kaloszach, z karabinem, komputerem i narzędziami. Od strony merytorycznej musiałem sobie przypomnieć zasady pomiarów i obserwacji. Przeszedłem też szkolenie z obsługi i konserwacji automatycznych stacji meteo, gdyż tego w technikum nas nie uczono. Logistyka to było też duże wyzwanie. Stacja zapewniała nam wikt, o opierunku specjalnie nikt tam nie myślał. Dostaliśmy też ciepłe ubrania i obuwie. Należało jednak pamiętać o wielu drobiazgach, niezbędnych podczas takich ekspedycji. Najbliższy sklep był oddalony drogą morską o 100 km.

Co należało do pana obowiązków, jak wyglądał dzień pracy?

- Do moich obowiązków należało wykonywanie standardowych pomiarów i obserwacji meteorologicznych cztery razy na dobę w jednym ogródku i dwóch dodatkowych poletkach gruntowych. Pomiar tej temperatury oraz śledzenie miąższości tzw. warstwy czynnej zmarzliny to jedne z najważniejszych elementów z punktu widzenia zmian klimatu. Moim zadaniem było również odczytywanie danych ze stacji automatycznych oraz ich konserwacja. Stacje te zlokalizowane są w promieniu kilku kilometrów od bazy, na pobliskich wzgórzach, plażach i lodowcach.

W jaki sposób spędza się wolny czas na dalekiej północy?

- Bez internetu, gazet, radia, telewizji świat wygląda zupełnie inaczej. Miałem okazję nadrobić zaległości w czytaniu, pierwszy raz od czasów studenckich zagrać w karty, posłuchać niesamowitych opowieści. Surowa przyroda budzi szacunek: monumentalne lodowce, ostre skały, faktyczny brak roślinności, nieliczne, ale piękne zwierzęta. A także świadomość, że jest się skazanym na przyjaciół ze stacji. W promieniu kilkudziesięciu kilometrów nie było nikogo innego.

Po czasie spędzonym w tak surowych warunkach czy chciałby pan jeszcze raz tam pojechać?

- Przez te cztery tygodnie przeżyłem wspaniałą przygodę, doznałem wielu wrażeń, poznałem nowych przyjaciół. Dlatego teraz, gdy ukazał się ten numer "Czasu Brodnicy", ja będę tam ponownie. W tym roku tam wrócę kontynuować badania. Mam jeszcze sporo do zrobienia. Zostawiłem tam trochę serca. I jeden egzemplarz "Wędrówek po Brodnicy".

Dziękuję za rozmowę.

SPITSBERGEN

Największa wyspa Norwegii, położona w archipelagu Svalbard na Morzu Arktycznym. Powierzchnia ok. 39 tys. km kw., górzysta (do 1717 m n.p.m.), w dużej mierze pokryta lodowcami. Odkryta w 1596 roku przez Willema Barentsa. Populacja około 3 tys. mieszkańców, rozwinięte rybołówstwo, kiedyś wielorybnictwo. Największe miejscowości to Longyearbyen oraz Barentsburg. Na wyspie znajduje się Polska Stacja Polarna.

(Bogdan Bolumiński)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%