Zamknij

Pełne morze, słońce i żagle. Młody brodniczanin na żaglowcu Pogoria

23:14, 20.08.2023 Maria Oryszczak Aktualizacja: 22:09, 26.08.2023
Skomentuj Fot. Nadesłane Fot. Nadesłane

Filip Boraczyński, licealista z I LO w Brodnicy, kilka dni temu powrócił z wymarzonych wakacji. Na żaglowcu Pogoria odbył swój pierwszy morski rejs. Pełnił wachty i obserwował delfiny, a gdy okręt zawijał do portu, zwiedzał miasta Francji i Włoch.

Kiedy w latach osiemdziesiątych XX wieku kapitan Krzysztof Baranowski rozpoczął nabór do Szkoły pod Żaglami zgłosiło się kilkaset młodych osób, które marzyły o morskiej przygodzie. Pierwsze rejsy Szkoły Pod żaglami na Pogorii z kpt. K. Baranowskim były w latach 1983–1984. Licealiści na pokładzie tego okrętu uczyli się i żeglowali. Dziś młodzież, która marzy o morskich podróżach i przygodzie może także realizować te marzenia właśnie na Pogorii.


Na żaglowcu STS Pogoria w swój pierwszy morski rejs wyruszył w sierpniu 2023 roku brodnicki licealista, siedemnastoletni Filip Boraczyński.

MARIA ORYSZCZAK: Jak udało Ci się zdobyć miejsce wśród załogi Pogorii?

FILIP BORACZYŃSKI: Zainspirował mnie mój tato, który jest żeglarzem. Informacje o zapisach na rejsy znaleźliśmy w Internecie. Na oficjalnej stronie STS Pogoria są aktualne informacje o terminach rejsów i naborach. Zgłosiłem się, no i zostałem przyjęty.

Czy musiałeś wykazać się jakimiś specjalnymi umiejętnościami? Czy masz jakieś doświadczenia żeglarskie?

Mam patent żeglarski i pływam m.in. na rodzinnej żaglówce na jeziorze Zbiczno. Jestem też ratownikiem WOPR i pracowałem jako ratownik na spływach kajakowych , ale nie sądzę, żeby te umiejętności były niezbędne. W mojej grupie na rejsie na Pogorii były osoby dorosłe i młodzież, z doświadczeniem w żeglowaniu morskim i bez . Grupa młodzieżowa to było 15 osób mniej więcej w moim wieku; licealiści i trzech studentów, dziewczyny i chłopcy. Byli też dorośli, m.in. olimpijka, pięciokrotna mistrzyni świata w żeglarstwie Katarzyna Deberny. I wśród młodzieży i wśród dorosłych byli także tacy, którzy nie żeglowali, którzy po raz pierwszy wypływali na pełne morze.

Nie był to jednak rejs turystyczny?

No oczywiście nie było kelnerów w białych rękawiczkach i luksusowych kabin. Wszyscy - 50 osób - stanowiliśmy załogę okrętu. Pełniliśmy wachty, pracowaliśmy - oczywiście pod okiem doświadczonych osób. Był też czas wolny. Stałą załogę stanowiło pięć osób: pani kapitan jachtowy Katarzyna Domańska, bosman, dwóch mechaników i kucharz.

Kiedy i gdzie zaczęła się Twoja pierwsza morska przygoda?

- Autobusem dojechaliśmy do Genui i tam 5 sierpnia zostaliśmy zaokrętowani. Rejs trwał 10 dni i zakończył się 12 sierpnia w Imperii, gdzie było wyokrętowanie. Żeglowaliśmy po Morzu Liguryjskim (część Morza Śródziemnego) - północna Italia, Korsyka, Lazurowe Wybrzeże.

Zawijaliście do portów?

Tak. Kotwicę rzucaliśmy w Santa Margherita Ligure na Korsyce, w Nicei. Wszędzie schodziliśmy do portów, zwiedzaliśmy. Z Nicei pociągiem pojechaliśmy do Monaco. Tu zwiedzaliśmy stare miasto i inne najważniejsze atrakcje tego miasta – państwa, np. Pałac Książęcy, Place du Casino wraz z kasynem, operę, ale największe wrażenie zrobiły na mnie najnowocześniejsze super auta, których było mnóstwo na ulicach i parkingach.

CZYTAJ TAKŻE: Ekskluzywna praca Polki w Dubaju. "Bogaty Arab z dwiema żonami miał na szczęście poczucie humoru"

Jak wyglądał taki zwykły dzień na STS Pogoria?

Pobudka codziennie o 7., 7.30 śniadanie i o ósmej spotkanie załogi i wywieszanie bandery. Obiad 14., kolacja 17.00-18.00. Oczywiście ten schemat przełamywały codzienne wachty – czterogodzinne, rozłożone wg planu na cała dobę, więc pełniło się je o różnych porach dnia i nocy. Cała załoga podzielona była na cztery grupy – tzw. wachty. Wachta to również jest nazwa czynności, które się wykonuje.

Co konkretnie robiłeś w czasie wachty? Czy to była jakaś ciężka praca?

Dla mnie wachty były bardzo ciekawe, choć kiedy przypadały w nocy np. od północy do 4 rano albo od 4.00 do 8.00 to było ciężko. Najbardziej podobały mi się wachty nawigacyjne. Wtedy stało się za sterem, przy kole. Były także zajęcia w pokoju nawigacyjnym. Tu trzeba było oznaczyć pozycje okrętu, zapisać poziom fal, wiatru i chmur. Trzecia część wachty nawigacyjnej to tzw. „ Oczy”.

Obserwowało się akwen stojąc na rufie, na dziobie i obu burtach. Wypatrywało się jednostek, obiektów, które ewentualnie mogłyby zagrozić bezpieczeństwu okrętu. Najbardziej odpowiedzialne i wymagające skupienia były wachty nawigacyjne w czasie wchodzenia do portu i wychodzenia z niego.

W czasie wachty bosmańskiej zgłaszaliśmy się do bosmana i on przydzielał nam różne prace gospodarskie, konserwacyjne i remontowe. To było np. malowanie, usuwanie rdzy, drobne naprawy statku. No i wreszcie była wachta gospodarcza (kambuzowa). Pomagaliśmy kucharce w przygotowaniu posiłków, podawaniu do stołu, zmywaniu naczyń i sprzątaniu wnętrza statku.

Co robiliście w czasie wolnym?

Mieliśmy piękną pogodę przez cały rejs ok.30-40 stopni Celsjusza, morze spokojne. Opalaliśmy się, graliśmy w karty, czytaliśmy książki, rozmawialiśmy. Pewnego dnia pani kapitan zarządziła zakotwiczenie statku na pełnym morzu i mogliśmy się kąpać i nurkować. Skoczyłem wtedy do morza na bombę. Woda była przejrzysta, mogliśmy obserwować ryby, niektóre bardzo duże przepływały obok .

Co było dla Ciebie najbardziej ekscytujące w czasie rejsu?

Niezwykłe było obserwowanie delfinów, które płynęły obok okrętu, skakały i jakby pokazywały nam swoje umiejętności. Wiele emocji dostarczało mi też wchodzenie na reję, czyli na wysokie poziome drzewca przytwierdzone do masztu.

Aby wejść trzeba mieć silne ręce i dobrą ogólną kondycję fizyczną, bo żeby dostać się na górę trzeba pokonać od 10 do 30 metrów wysokości, wspinając się po sznurowych drabinkach. Jest się zabezpieczonym pasami, ale i tak z tyłu głowy jest myśl, że można spaść i że trzeba ufać swoim rękom i nogom. Niesamowity jest widok z góry - na pokład i na morze. Nie ma obowiązku wchodzenia na reje, ale to wyjątkowe przeżycie .

No i jeszcze przyziemna sprawa - ile kosztuje rejs na Pogorii?

Aktualne ceny są podawane na stronach internetowych. Mój rejs kosztował 3,5 tys. złotych.

Czy po rejsie myślisz o tym, by iść w ślady taty i swój zawód związać z morzem?

Na razie o tym nie myślę. Jestem dopiero w trzeciej klasie LO. Wybrałem klasę z rozszerzoną historią, geografią i językiem angielskim i raczej myślę o studiach prawniczych.

Marzenie o morskiej podróży zaliczone, jakie będzie następne?

No to chyba związane ze sportem. Razem z kolegami z zespołu Filomaci Basketball chcielibyśmy popularyzować ten sport i stworzyć brodnicką ligę koszykówki. Mamy świetnych trenerów i dobry zespół, więc może się uda. Treningi prowadzą trener Kuba Karpowicz (Akademia) oraz trener Mikołaj Kłosowski (Filomaci).

 

 

 

(Maria Oryszczak)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz


Dodaj komentarz

🙂🤣😐🙄😮🙁😥😭
😠😡🤠👍👎❤️🔥💩 Zamknij

Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu czasbrodnicy.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz

0%